Mikrokawalerki zawitały do Olsztyna. Nie ma ich co prawda dużo na rynku, ale sam trend jest niepokojący.
W sieci regularnie pojawiają się ogłoszenia o sprzedaży czy wynajmie tzw. mikrokawalerek, czasami nazywanych nawet mikroapartamentami, często o powierzchni kilkunastu metrów. Zwykle dotyczy to dużych miast, gdzie ceny za metr kwadratowy są windowane do absurdalnych kwot, ale ostatnio takie oferty można znaleźć także w Olsztynie.
Po co komu mikrokawalerki?
Prawda jest brutalna: właścicielom na sprzedaż lub wynajem. Mikrokawalerka oznacza mniejsze koszty zakupu i wyposażenia i można na niej zarobić. Niektórzy przerabiają duże mieszkania w kamienicach na malutkie klitki, przeznaczone głównie dla młodych, ambitnych ludzi, pragnących własnych czterech kątów.
Czy da się jednak tak mieszkać? Psychologowie i działacze społeczni zgodnie piętnują tę modę, nazywając ją „chowem klatkowym” i uważając, że jest ona narzucana przez deweloperów, wykorzystujących naturalne dążenie do stabilizacji poprzez posiadania własnego, choćby niewielkiego, mieszkania.
Problemem jest też wydzielenie i wpisanie do ksiąg wieczystych tak małych lokali.
Okazuje się jednak, że wiele osób woli posiadać mikrokawalerkę niż wynajmować pokój.
W Olsztynie nie jest najgorzej
Redaktorzy „Gazety Wyborczej” pochylili się nad tym tematem i prześledzili aktualne ogłoszenia na portalach internetowych. Pod koniec lipca znaleźli w Olsztynie dwie oferty mieszkań o powierzchni mniejszej niż 20 metrów kwadratowych.
Mniejsze, zlokalizowane przy ulicy Kościuszki, ma 13,5 metra kwadratowego i pochodzi z rynku wtórnego – budynek został postawiony w latach 50. Kosztuje prawie 160 tysięcy złotych, co oznacza 11,7 tysiąca złotych za metr kwadratowy. Nie jest to niska cena. 10-metrowy pokój z aneksem kuchennym, 1,5-metrowe przedpokój i łazienka, miejsce na szafę – nawet pokoju tej wielkości nie określilibyśmy mianem dużego.
Drugie mieszkanie można kupić za prawie 200 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę, że liczy 19 metrów kwadratowych, cena również nie jest zbyt atrakcyjna.
Na rynku pierwotnym sytuacja wygląda podobnie: ofert mieszkań o powierzchni do 30 metrów kwadratowych jest niewiele, ich liczba zwiększa się wraz z metrażem.
Wychodzi na to, że olsztyńscy deweloperzy też nie do końca są przekonani do tego trendu.
Zgodnie z aktualnymi przepisami mieszkanie powinno mieć przynajmniej 25 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej. Lokali o mniejszej powierzchni nie wolno sprzedawać jako mieszkalnych, przy czym odnosi się to do nowych nieruchomości, a deweloperzy bywają bardzo kreatywni w tej kwestii, choćby zbywając mniejsze lokale jako użytkowe.
źródło: Gazeta Wyborcza, fot. gratka.pl
zobacz też: Osuszanie mieszkania – jak osuszyć mieszkanie krok po kroku?
Ja mam większą łazienkę niż ta cała klitka, a mieszkam w bloku, w mieszkaniu 74m2. Widać pato-deweloperka ma się dobrze.
“Zgodnie z aktualnymi przepisami mieszkanie powinno mieć przynajmniej 25 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej. ”
Niby jakie przepisy?