Agnieszka Gawińska-Rucińska, odpowiedzialna za kontakty z mediami w firmie Tago, poinformowała TVN24 Biznes, że nie zmienią się zasady działalności firm należących do Tadeusza Gołębiewskiego. Kontrolę przejmuje jego żona, Grażyna Gołębiewska.
Tadeusz Gołębiewski, założyciel sieci hoteli i fabryki cukierniczej Tago, zmarł we wtorek w wieku 79 lat. W środę poinformowała o tym Agnieszka Gawińska-Rucińska.
Nekrologi pojawiły się także na profilach społecznościowych Hoteli Gołębiewski i firmy Tago.
„Są pożegnania, na które nigdy nie będziemy gotowi… Z głębokim smutkiem zawiadamiamy, że w dniu 21 czerwca 2022 roku odszedł od nas Tadeusz Gołębiewski. Żegnamy naszego Szefa, Mentora i Przyjaciela”.
Agnieszka Gawińska-Rucińska zapewniła, że przedsiębiorstwa funkcjonują sprawnie, a cała działalność związana z hotelami, firmą Tago i budową nowego hotelu w Pobierowie jest prowadzona na dotychczasowych zasadach. Grażyna Gołębiewska, żona zmarłego, jest zarządcą sukcesyjnym, odpowiedzialnym za prowadzenie przedsiębiorstwa do czasu uregulowania formalności związanych ze spadkiem.
Tadeusz Gołębiewski urodził się 1 stycznia 1943 roku. Uczęszczał do technikum cukierniczego, a następnie do Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (dzisiejszej SGH). Już w 1966 roku zajął się produkcją wyrobów cukierniczych – podobno na początku używał pralki „Frani” do mieszania masy do wytwarzanych przez siebie wafli, pisał o tym niedawno „Newsweek”.
W 1972 roku założył pod Radzyminem Przedsiębiorstwo Przemysłu Cukierniczego Tago, w którym po wybuchu wojny w Ukrainie zatrudniał uchodźców.
W 1989 roku postanowił wybudować pierwszy hotel w Mikołajkach. Dwa lata później zrealizował swoje plany. W 1998 roku odkupił od Orbisu obiekt w centrum Białegostoku. Mimo stanu surowego udało mu się przyjąć pierwszych gości już rok później. Wisła, Karpacz, sieć stopniowo się rozrastała.
Obecnie trwa budowa nowego hotelu w Pobierowie nad morzem. To jeden z największych tego typu obiektów w Polsce, z uwagi na rozmach i lokalizację wzbudzał kontrowersje. Tadeusz Gołębiewski sam wszystko kontrolował, sypiał w hotelu robotniczym i jadł posiłki w stołówce z pracownikami. W rozmowie z „Wirtualną Polską” przyznał, że wyprzedał swoją kolekcję obrazów, aby sfinansować tę budowę. Niestety, nie doczekał otwarcia.
W maju 2020 roku w rozmowie z TVN24 powiedział, że aby przez trzy miesiące utrzymać funkcjonowanie hoteli i miejsca pracy dla 1950 osób, które zatrudnia, był zmuszony wziąć kredyt na 30 milionów złotych, zastawił nawet dom. Zadłużenie wymusi nieco inną gospodarkę, przede wszystkim związaną z wstrzymaniem ulepszeń i remontów, wpływających na atrakcyjność hoteli, jednak priorytetem było dla niego utrzymanie zatrudnienia i obiektów.
źródło: TVN24