Nurkowie Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (MOPR) odnaleźli na jeziorze Śniardwy zatopioną przed rokiem żaglową łódź. Właściciel jednostki ma teraz do podjęcia decyzję co do jej dalszych losów.
Nurkowie MOPR odnaleźli zatopioną na głębokości 10 metrów żaglówkę na jeziorze Śniardwy. Mimo osłonięcia błotem i mułem, jacht wydaje się być w dobrym stanie, nie jest widać na nim widocznych uszkodzeń. MOPR opublikował film z oględzinami łodzi na swoich profilach w mediach społecznościowych.
“Jacht ten zatonął podczas burzy, a ludzie płynący nim zostali podjęci z wody przez inne żaglówki i nie byli w stanie podać dokładnego miejsca, gdzie zatonęła żaglówka. Nasi nurkowie odnaleźli łódź trochę przypadkiem. W takim miejscu, gdzie jest zatopiona, nie stanowi zagrożenia dla innych pływających jednostek” – poinformował dyżurny ratownik MOPR, Tomasz Kurowicki.
Odholowanie zatopionej łodzi z dna jeziora to koszt około 5 tys. złotych. Z tego powodu, decyzja o wydobyciu zatopionej jednostki należy do jej właściciela, który może zlecić tę pracę ratownikom lub innym firmom, lub pozwolić, aby łódź nadal spoczywała na dnie.
W wielu mazurskich jeziorach znajdują się celowo zatopione wraki i łodzie, przeznaczone dla nurków. Jednym z najbardziej znanych z nich jest Arabella zatopiona na 33 metrach głębokości na dnie jeziora Mamry. Jest to pomnik legendarnego nurka z Giżycka, Andrzeja “Balona” Tarasiewicza i jego eksplorację może podjąć jedynie specjalnie wyszkolony nurkowie.
źródło: PAP
Jak to nie zagraża innym jednostkom pływającym skoro góra żagla jest tylko kilkadziesiąt centymetrów pod powierzchnią wody…?