Nie milkną echa sporu między pielęgniarkami i położnymi a dyrekcją Szpitala Miejskiego. Kobiety uważają, że ich wynagrodzenia są za niskie i żądają podwyżek, na co nie zgadza się szefostwo placówki. Radna miejska z PiS pyta prezydenta miasta, czy ten zaangażuje się w rozwiązanie sporu, ale Piotr Grzymowicz nie chce tego robić. Na domiar złego okazuje się, że w szpitalu serwowane są niedobre posiłki.
Od kilkunastu miesięcy trwa konflikt między Związkiem Pielęgniarek i Położnych, które weszły w spór zbiorowy z dyrekcją Miejskiego Szpitala Zespolonego. Grupa zawodowa pielęgniarek i położnych chce podwyżek tak jak inne grupy medyczne. Kobiety czują się pokrzywdzone, uważają, że pomija się je w kwestiach podwyższenia wynagrodzeń. Wskazują, że lekarze ze szpitala otrzymali większe pieniądze, ich muszą zadowolić pensje, które wynegocjowały podczas podpisywania umów. Dyrekcja placówki dodaje, że szpital jest w złej sytuacji finansowej i na żądane podwyżki (2000 złotych w dwóch ratach) jej nie stać. Szerzej opisaliśmy sprawę w artykule: Kryzys w Szpitalu Miejskim. Pielęgniarki mówią dość
Wielkie poświęcenie jest niedoceniane
Konflikt, mimo prób negocjacji, spotkań i wysyłania do siebie pism przez obie strony sporu, nie zbliża się do satysfakcjonującego finału. Dlatego do jego rozwiązania zaangażowano specjalnego mediatora. Ostatnio sprawą zainteresowała się radna miejska z klubu PiS Zdzisława Tołwińska, która zwróciła się do prezydenta z prośbą o interwencję. – Jestem bardzo zaniepokojona sytuacją, jaka istnieje w Szpitalu Miejskim – pisze radna w interpelacji do prezydenta. – Podwyżki od 1 stycznia 2022 roku przeprowadzone są dla wybranej grupy zawodowej, jest to bardzo krzywdzące dla pozostałych, kiedy zaangażowanie, a czasami wielkie poświęcenie, jest niedoceniane przez swojego pracodawcę. Jako członek rady społecznej nie raz zgłaszałam problem i zapytania do pana dyrektora, ale odpowiedzi były lakoniczne i przechodzono do innych spraw.
Do kwestii podwyżek radna dodaje także drugą – szpitalnych posiłków, które, jej zdaniem, nie są zdatne do spożycia.
Liczne skargi na posiłki
Prezydent odpowiedział radnej. Piotr Grzymowicz uważa, że „w związku z tym, że jest to wewnętrzny konflikt pomiędzy dyrekcją szpitala a zatrudnionym personelem, uważam, że sprawa ta powinna zostać rozwiązana na poziomie podmiotu działalności leczniczej”.
Prezydent tym samym scedował całą odpowiedzialność na obu stronach konfliktu, a szkoda, bo szpital jest, jak sama nazwa wskazuje, placówką miejską. Warto byłoby zatem wysłać czytelny sygnał mieszkańcom, że jest się zainteresowanym rozwiązaniem problemu.
Znacznie ciekawsza jest odpowiedź na drugie zagadnienie, bo to, co pisze prezydent, potwierdza, że w szpitalu serwowano (serwuje się?) złej jakości posiłki. Jedzenie do placówki dostarcza zewnętrzna firma cateringowa, a z uwagi na liczne skargi dotyczące jakości posiłków w szpitalu został powołany specjalny zespół „do spraw bezpieczeństwa żywności”, który ma oceniać jakość serwowanych dań. Pojawiające się niezgodności i uchybienia są przekazywane do firmy cateringowej, która ma za zadanie poprawić jakość oferowanych usług. Prezydent deklaruje – powołując się na zapewnienia dyrektora szpitala – że podjęte działania w placówce poprawią jakość serwowanych dań.
Pytanie, czy poprawi się sytuacja w szpitalu? Zadłużenie szpitala, trwający konflikt pracowniczy i złe żywienie nie napawają optymizmem.
Taki to prezydent-hobbysta – wszystkiemu się przygląda i nic nie robi.
Jakość posiłków miałem okazję przetestować na własnej skórze na początku bieżącego roku. Tragedia to za mało powiedziane. Dobrze że w szpitalu leżałem krótko – na dłuższą metę to wyniszczenie organizmu jeżeli nie śmierć głodowa, nawet rodzina nie mogła nic podrzucić bo pandemia. Zgroza! No ale prezydenta interesuje wyłącznie budowa tramwajków, wszystko inne się nie liczy.