Profesor Wojciech Maksymowicz z ruchu Polska2050 Szymona Hołowni ponownie na tapecie. Portal Wirtualna Polska przeprowadził dziennikarskie śledztwo, które miało wykazać nieprawidłowości w harmonogramie pracy prof. Maksymowicza w Szpitalu Uniwersyteckim w Olsztynie. Zamiast na dyżurach, lekarz miał zajmować się polityką.
Profesor Wojciech Maksymowicz miał przekładać politykę nad pracę w szpitalu
W artykule opublikowanym przez Wirtualną Polskę autorzy wykazują rzekome nieprawidłowości, do których miało dojść w trakcie zapisanych dyżurów Wojciecha Maksymowicza w Szpitalu Uniwersyteckim w Olsztynie. Jak przekonują dziennikarze, w trakcie gdy lekarz miał być w pracy w placówce, w rzeczywistości był w Sejmie lub poddawał się aktywnościom politycznym, biorąc udział m.in. w głosowaniach.
– W sumie 10 dni pracy, w tym jeden dyżur 24-godzinny, łącznie 71 godzin. Do tego jeszcze obowiązki posła. Według grafiku 18 listopada prof. Wojciech Maksymowicz o godz. 8:00 rano zaczął pełnić dyżur 24-godziny na oddziale covidowym. Ale, jak wynika ze strony Sejmu, tego samego dnia poseł Wojciech Maksymowicz miał pełno zajęć w parlamencie. Wziął udział w 37 z 43 głosowań. (86,05 proc. obecności – jak podaje sejmowa strona). Z powodu pandemii głosowania odbywały się w trybie zdalnym. Zaczęły się o godz. 10:08 od stwierdzenia kworum. Maksymowicz wstrzymał się od głosu. Następnie między 13:57 a 15:17 lekarz pełniący dyżur na oddziale covidowym i poseł w jednej osobie głosował 33 razy. Czyli średnio co 4 minuty. Na koniec dnia wziął udział w jeszcze jednym głosowaniu o godz. 21:06 – czytamy w tekście opublikowanym w portalu Wirtualna Polska.
Dziennikarze przytoczyli jeszcze kilkanaście podobnych sytuacji, gdzie profesor miał wpisany dyżur w grafik, a mimo to miał oddawać się działalności politycznej w tym czasie. WP przytacza także głośny “transfer” posła Maksymowicza z Porozumienia do Polski2050 Szymona Hołowni. Podczas tych wydarzeń, kiedy to lekarz miał być na dyżurze w szpitalu, występował on na specjalnej konferencji prasowej w Sejmie, związanej ze swoją nową partią polityczną.
Konflikt w Szpitalu Uniwersyteckim, dymisja dyrektora i pilna kontrola NFZ
Dyrekcja Szpitala Uniwersyteckiego potwierdziła pokrywanie się dat podanych przez dziennikarzy z tymi, zapisanymi w grafiku prof. Maksymowicza. Wynika z nich, że powinien on mieć wtedy dyżur.
Sprawa może mieć drugie dno, w ubiegłym tygodniu do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące nieprawidłowości przy rozliczaniu dyżurów. Kilka dni wcześniej rozwiązano umowę z koordynatorką kliniki neurochirurgii dr Moniką Barczewską, która miała być odpowiedzialna za ustalanie grafików. Jak przekonują dziennikarze WP, “to bliska współpracowniczka Maksymowicza“. Dzień po złożeniu zawiadomienia do prokuratury, do dymisji podał się dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego. Podłożem miał być właśnie konflikt z koordynatorami klinik.
Profesor Maksymowicz wystosował oświadczenie w tej sprawie:
– Oczywiste jest, że w dniach pobytu w Warszawie głównie w czasie obrad Sejmu nie pracowałem w szpitalu. Po prostu w takim tygodniu zajmowałem się chorymi przez 1-2 dni a w następnym tygodniu 4 lub 5 dni. Nie mówiąc o pracy w soboty i niedziele, gdy była taka potrzeba. Miałem umowę na 25 godzin tygodniowo, właśnie sam prosiłem o dwa razy mniejszą ich liczbę niż pełnoetatowo, żeby bez problemu pogodzić obowiązki szpitalne i polityczne. Z nawiązką się z tego wywiązywałem i wywiązuję, nie występując o zapłatę za nadgodziny. Było to podstawą co miesiąc wystawianych rachunków. Ich potwierdzenia dokonywali koordynatorzy klinik, w tym oddziału covidowego w okresie pandemii.
Wewnętrzne szablony sprawozdawcze mają w szpitalu nazwę ‘planu harmonogramu’ i pewnie dlatego takie właśnie przygotowywali pracownicy administracji szpitala, którym łatwiej było napisać równo tyle samo godzin codziennie. W przypadku, gdy zauważałem nieprawidłowość zapisu, korygowałem to. Po raz kolejny szuka się na mnie i moich współpracowników haków. Z osobami, które rozpowszechniają takie nieprawdziwe informacje, spotkam się w sądzie – czytamy w odpowiedzi Maksymowicza.
Rzeczniczka Narodowego Funduszu Zdrowia poinformowała o nagłej kontroli, którą wszczęło NFZ wobec Szpitala Uniwersyteckiego w Olsztynie. Sprawdzają oni czy informacje opublikowane w mediach pokrywają się z danymi z grafików Maksymowicza.
przewał z publicznymi środkami? niemożliwe…
Dlaczego ta cala sprawa nie powinna dziwić? Gdzie w danym momencie wiatr wiał, tam się Maksiu dawał ponieść. Tylko nie zawsze ląduje się na twardym gruncie czy na lotnisku. Czasem zniesie w syfilisko…. Wniosek? Trzeba latać z własnym napędem!