Śledztwo w sprawie tragicznego wypadku na rzece Pisie jest w toku. We wtorek, podczas rejsu jachtem, dwóch dorosłych żeglarzy wpadło do wody po tym, jak statek zahaczył o linię wysokiego napięcia. Na pomoc pospieszył 14-letni chłopiec, który niestety utonął. W środę przeprowadzona zostanie sekcja zwłok dzieciaka, przyczyna zgonu nie jest jeszcze znana – informuje prokurator rejonowy w Piszu Rafał Kulągowski.
Według poczynionych już ustaleń przez policję i prokuraturę, co najmniej jedna z linii wysokiego napięcia była dobrze oznakowana, ale załoga jachtu nie złożyła masztu. Jacht przepłynął pod jedną z linii i, gdy załoga zorientowała się, że nie zmieści się pod drugą, próbowali zatrzymać łódkę. W efekcie doszło do zahaczenia o linię i wypadnięcia dwóch porażonych prądem żeglarzy – w tym sternika łodzi – za burtę.
14-letni chłopiec natychmiast skoczył do wody, aby ratować pozostałych na pokładzie. Niestety, zmarł po chwili. Władze Pisza zdecydują wkrótce, jak upamiętnić bohaterskie zachowanie zmarłego. Burmistrz miasta, Andrzej Szymborski, określił zachowanie chłopca jako „wzór w obecnych, pełnych chamstwa i znieczulicy czasach”. Natomiast prokurator Kulągowski ocenił, że utonął „jak prawdziwy bohater”, a jego postawa zasługuje na najwyższe uznanie.
Jacht płynął z Krakowa i okolic, 49-letni sternik jest jednym z porażonych prądem żeglarzy. Wszyscy ze załogi byli trzeźwi, a na pokładzie łodzi nie było pitego alkoholu. Stan jednego z porażonych prądem żeglarzy jest bardzo ciężki, przebywa na OIOM. Drugi jest po zabiegu, jego stan jest nieco lepszy, ale wciąż poważny – powiedział dyrektor szpitala w Piszu, Marek Skarżyński.
Linie wysokiego napięcia na Mazurach są oznakowane znakami na szlaku żeglownym i zawieszone na nich są kule dla lepszej widoczności. Nie było już dawno wypadku, w którym jacht zahaczyłby o linię wysokiego napięcia. Prokuratorzy wstępnie zakwalifikowali tę sprawę jako nieumyślne spowodowanie śmierci chłopca i spowodowanie wypadku w ruchu wodnym.
Źródło: PAP; fot. KPP Pisz