Robert Barma, prezes Koła Wędkarskiego „Białka” w Białej Piskiej: – Mówi się, że Mazury to cud natury. Dziś cudem jest złapanie pełnowymiarowej ryby.
Kilkanaście dni temu w Piszu wędkarze protestowali przeciwko rabunkowej – ich zdaniem – gospodarce połowu ryb z mazurskich jezior. Dziś, przy wsparciu posła Jerzego Szmita (PiS), chcą zainteresować problemem Ministerstwo Rolnictwa.
— Przed transformacją ustrojową w 1989 roku mieliśmy połowy na poziomie 30 kg/ha, a obecnie ten wskaźnik wynosi zaledwie 8 kg/ha, więc spadł czterokrotnie. Aż 93 proc. ryb pochodzi z hodowli i importu. To oznacza, że w mazurskich restauracjach, smażalniach i wędzarniach zjemy rybę spoza jezior mazurskich – mówi Barma. – W ten sposób uciekają od nas turyści, którzy wybierają Skandynawię, bo tam mogą liczyć na prawdziwe, duże połowy.
Wędkarze chcą walczyć z takim stanem rzeczy i proponują wyłączenie z połowu sieciowego trzech jezior: Roś, Nidzkie i Orzysz.
– Natura sama się obroni i nie trzeba będzie zarybiać jezior, bo ryby same się rozmnożą – twierdzi Barma. – Zarybianie i gospodarcze odławianie powoduje, że populacja ryb spada, a z jeziora powstaje staw hodowlany.
Wędkarze atakują także Polski Związek Wędkarski w Warszawie, zarzucając mu m.in. że na zarybianie przekazuje niższe kwoty niż w innych regionach kraju, że PZW pozwala na gospodarcze odławianie wszystkich gatunków ryb, a zarybia tylko trzema gatunkami (szczupak, sielawa, węgorz), że PZW przeznaczył tylko dwa małe jeziorka dla wędkarzy – spośród 129 – na których połów sieciowy jest ograniczony, że grodzi sieciami połączenia jezior i że prowadzi fikcyjny system kontroli, który de facto prowadzi do bezkarności dzierżawców jezior.
– Dlatego też oprócz protestu, który przeprowadziliśmy w Piszu chcemy zainteresować sprawą ministerstwo rolnictwa i będziemy referować naszą sprawę na komisji rolnictwa – mówi Barma.
rak