Andrzej Poczobut, korespondent „Gazety Wyborczej” na Białorus oraz były więzień promował swoją książkę „System Białoruś” w Książnicy Polskiej.
Poczobut, na stale mieszkający w Grodnie, jest znany przede wszystkim z bezkompromisowego opisywania sytuacji politycznej na Białorusi. Wielokrotnie był „ostrzegany” przez organy państwowe na Białorusi za swoją „niepolityczną” działalność. Dziennikarz dwukrotnie był aresztowany, skazany m.in. za znieważenie znieważenie Aleksandra Łukaszenki w szeregu artykułów w „Gazecie Wyborczej” na portalu „Biełorusskij Partizan” oraz w swoim prywatnym blogu. Nigdy się nie ugiął przed autorytarnym aparatem państwowym.
Podczas spotkania dziennikarz mówił m.in. o fenomenie Łukaszenki, który często nazywany jest prezydentem „z przypadku”. Wykorzystał odpowiedni czas (początek lat 90.), nastroje społeczne na Białorusi, aby zasiąść w fotelu prezydenckim. I do tej pory nie chce go opuścić. Terror, zastraszanie, fikcyjne zarzuty – to częste chwyty w białoruskiej polityce.
– Prezydent posiada prawo łaski nawet przed wyrokiem sądowym – mówił Poczobut. – Bywa tak, że aresztowany jest biznesmen, człowiek, który czegoś się dorobił i w zamian za „wyrównanie” rzekomych strat, które poniosło państwo podczas jego działalności, może się „wykupić”. Biznesmen oddaje część majątku, ale wraca do domu.
Poczobut przypomniał, że na Białorusi funkcjonuje kara śmierci i jest to jedyny kraj na starym kontynencie, który karze w ten sposób. Od objęcia władzy przez Łukaszenkę karę śmierci wykonano około 800 razy. I tylko jeden raz prezydent skorzystał z prawa łaski.
– Kara śmierci jest ważna dla Łukaszenki z psychologicznego punktu, bo może decydować o czyimś życiu i śmierci – mówił dziennikarz.