Jechali na własny ślub, kiedy auto uderzyło w nich czołowo. Żołnierz rok temu zginął na miejscu wypadku, a sprawca śmieje się w twarz poszkodowanej?
Śp. kpr. Marcin Cichocki urodził się 3 stycznia 1986 roku w Mławie, tam dorastał i uczęszczał do szkoły podstawowej, a potem średniej. Swoje życie związał z wojskiem. Po odbyciu zasadniczej służby wojskowej w 9 Brygadzie Kawalerii Pancernej w Braniewie, w 2010 został powołany do zawodowej służby wojskowej w 15 Giżyckiej Brygadzie Zmechanizowanej. Na przełomie lat 2011-2012 pełnił służbę poza granicami kraju w ramach X zmiany PKW Afganistan.
Od 2012 roku żołnierz 1 batalionu zmechanizowanego Szwoleżerów Mazowieckich 15. GBZ z Orzysza. W 2017 roku ukończył kurs podoficerski w Szkole Podoficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, następnie został awansowy do stopnia kaprala. W służbie wojskowej – fachowiec i specjalista wielokrotnie wyróżniany za swoją postawę oraz wiedzę.
Odznaczony Gwiazdą Afganistanu oraz Medalem NATO. W życiu codziennym, jak i w służbie wojskowej zawsze uśmiechnięty i pogodny, dający przykład innym, że należy iść przez życie z podniesionym czołem.
W 2017 roku w wojsku w Orzyszu poznał się z szer. Katarzyną Siudej, z którą chciał spędzić resztę życia.
Zarówno Katarzyna, jak i Marcin przeżyli już wcześniej rozwód. Katarzyna z poprzedniego małżeństwa ma córkę Julię, którą Marcin pokochał jak własne dziecko, a on sam miał dwie córki: Klaudię i Anię. W drodze był już ich syn Jaś, a w planach mieli ślub, kiedy to spotkała ich tragedia.
Katarzyna poroniła pod koniec 2019 roku, przed samym porodem. Para mimo tego traumatycznego wydarzenia postanowiła wziąć ślub, aby związać się ze sobą na zawsze i stworzyć rodzinę.
Ślub cywilny miał odbyć się 20 kwietnia 2020 roku w Gdyni. Był to już czas pandemii, dlatego postanowili, aby był on kameralny – tylko para młoda oraz świadkowie. Piękne wesele i przysięgi przed ołtarzem chcieli zostawić na czas, w którym byłoby to już możliwe.
Stwierdziliśmy, że najważniejsze, aby ten ślub był dla nas – stwierdziła Katarzyna.
Para wyruszyła tamtego dnia w stronę Gdyni autem. Jechali sami, gdyż dzieci pozostawili pod opieką rodziny. Najpierw za kierownicą siedział Marcin, jednak w pewnym momencie zamienił się z Katarzyną. Pogoda im sprzyjała i nic nie wskazywało na to, co wydarzyło się chwilę później.
Jechaliśmy z Myszyńca do Gdyni, bo tam mam rodziców. Całe szczęście, że zostawiliśmy u nich dzieci – przyznaje kobieta.
W miejscowości Olszyny samochód jadący z przeciwnej strony zaczął „tańczyć” na drodze – jak opisuje to Katarzyna, która w tamtej chwili prowadziła auto. Wszystko działo się szybko, kobieta nie zdążyła zareagować, kiedy Volkswagen uderzył czołowo w ich Audi (Śmiertelny wypadek. Zginął pasażer auta uderzonego czołowo).
To był ułamek sekundy (…). Pamiętam tylko trzask, jak się te samochody gniotły – przyznaje Katarzyna.
Kobieta na chwilę straciła przytomność, a kiedy już się obudziła, zobaczyła partnera leżącego na jej kolanach. Krzyczała do niego i próbowała go obudzić, a po chwili sprawdziła mu puls. W tamtej chwili jeszcze żył.
Wszystko było zmiażdżone. Pamiętam uderzenie bólu, ale kiedy zobaczyłam Marcina, cały ból przeszedł. Zaczęłam krzyczeć, próbowałam go budzić. Miałam złamaną rękę, trzymały mnie pasy, nie mogłam nic zrobić. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to sprawdzenie pulsu – opisała kobieta.
Świadkowie wypadku próbowali otworzyć drzwi i wybić szyby, jednak nic to nie dało. Katarzyna znowu sprawdziła puls, ale tym razem już go nie wyczuła, a na twarzy ukochanego widziała spływającą krew.
Panowie próbowali wybić szybę, ale to nic nie dało. Wszystko było zblokowane. Znowu sprawdzałam mu puls, poczułam jak z nosa i ust wypływa mu krew – powiedziała poszkodowana.
Po przyjeździe ratowników kobieta prosiła o pomoc dla mężczyzny, jednak było już za późno. Katarzyna w przypływie emocji w karetce zadzwoniła jeszcze do brata, a potem pamięta już tylko szpital.
Prosiłam jeszcze brata, żeby dał mi Marcina do telefonu. Niby już wiedziałam, ale jeszcze nie docierało to do mnie – przyznała kobieta.
W trakcie jej pobytu w szpitalu odbył się pogrzeb Marcina Cichockiego. Jak opowiedziała Katarzyna, został skremowany. Część jego prochów pochowano w Mławie, a część spoczywa w grobie jego zmarłego syna w Piszu. Taką decyzję podjęła mama Marcina.
Teściowa zadecydowała tak, że po prostu podzieli prochy – opowiada Katarzyna.
W dokumentacji sporządzonej przez prokuraturę opisane były obrażenia sprawcy, które nie zagrażały jego życiu. Ze słów Katarzyny wynika, że opuścił szpital już kolejnego dnia.
To nie był jednak koniec nieszczęśliwych informacji w życiu niedoszłej panny młodej. Miesiąc po wypadku okazało się, że Katarzyna choruje na nowotwór. Kobieta straciła nadzieję na kontynuację dalszego rozwoju w wojsku przez chorobę oraz obrażenia powypadkowe (głównie liczne złamania kończyny dolnej i górnej). Zaczęła bać się o przyszłość swoją i swojej córki, jednocześnie trwając w żałobie i traumie. Musiała myśleć też o spłacie kredytu za dom.
Szukanie sprawiedliwości w sądzie rozpoczęło się się 12 listopada 2020 roku wniesieniem przez Prokuraturę Rejonową w Szczytnie aktu oskarżenia o czyn z art. 177 §2 kk, czyli spowodowanie śmiertelnego wypadku w komunikacji, za który oskarżonemu grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.
Pierwsza rozprawa nie odbyła się w terminie, ponieważ nie poinformowano o niej matki poszkodowanego. Została przeniesiona na 11 czerwca 2021 roku. Katarzyna nie potrafi pogodzić się z faktem, że sprawca może dostać niski wyrok.
Według jej relacji, sprawca do tej pory nie przeprosił poszkodowanej kobiety. Nie zaoferował jej również żadnej pomocy.
Śmiał mi się prosto w twarz. Zachowuje się tak, jakby zniszczył mi zderzak – mówi z żalem Katarzyna.
Kobieta wciąż przechodzi rehabilitację po wypadku, a siłę odnajduje dzięki córce i wsparciu od wojska.
Nie mam siły, ale muszę walczyć – przyznała Katarzyna.
Znajomi i przyjaciele Katarzyny z wojska stworzyli zbiórkę pieniędzy, aby pomóc kobiecie zdobyć kwotę potrzebną na leczenie i umożliwić jej spokojne i normalne życie: Żołnierz potrzebuje nas wszystkich.
Kasia szybko potrzebuje kosztownych leków niedostępnych w Polsce. Poza tym została sama z kredytami i innymi zobowiązaniami finansowymi. Powyższe koszty znacznie przekraczają jej możliwości finansowe. Dlatego my jako przyjaciele i żołnierze wyczuleni na ludzką krzywdę nie chcąc zostawić dziewczyn z tą tragedią samych, postanowiliśmy założyć dla nich zrzutkę i w ten sposób chodź trochę pomóc w spłacie kredytów, pokryciu kosztów leczenia i rehabilitacji, codziennych wydatkach na życie – czytamy w opisie zbiórki.
Dziękuję Twój Kurier Olsztyński za wszelką pomoc i wsparcie. Póki jeszcze żyję będę walczyć o sprawiedliwość oraz honor mojego narzeczonego i naszych rodzin. 🥺😚
a co było przyczyną, że samochód sprawcy “tańczył na całej drodze” ?