W październiku 2020 roku doszło do zaatakowania nożem 27-letniego Filipa, przez co zmarł w szpitalu. 15 kwietnia ruszył proces Gruzina, który został oskarżony o zaatakowanie mężczyzny.
Filip miał 27 lat i był ojcem 2 dzieci. W nocy z 17 na 18 października 2020 roku wracał od przyjaciela Kamila, który mieszka na ul. Burskiego. Szedł do rodziców na ul. Orłowicza. Wyszedł po godzinie pierwszej, ale nie dotarł już do miejsca zamieszkania. Na drodze stanął mu morderca, który zaatakował go na ul. Krasickiego.
Wychodząc z ul. Burskiego, Filipa zarejestrowała jeszcze jedna kamera na ul. Boenigka. Był sam, ubrany w niebieska kurtkę. Miał słuchawki w uszach. Ranny mężczyzna został znaleziony na chodniku, leżąc na brzuchu. Przed godziną drugą w nocy interweniowali ratownicy medyczni oraz patrol policji. Ratowniczka wyjęła Filipowi słuchawki z uszu. Był z nim jeszcze kontakt. Podał swoje dane i pewne poszlaki odnośnie tego, kto go zaatakował. Takie szczegóły udało się ustalić bliskim zabitego chłopaka.
Trafił natychmiast do szpitala, gdzie został poddany operacji. Jego stan był bardzo poważny. W trakcie śledztwa ujawniono, że dostał sześć ciosów nożem w plecy. Miał m.in. przebite płuco. Niestety lekarze musieli go ponownie operować w niedzielę z powodu pogorszenia stanu zdrowia. Po tym zabiegu już nie odzyskał przytomności. Był w śpiączce farmakologicznej, ale po wybudzeniu okazało się, że nie ma szans na jego uratowanie.
– Filip odszedł. Nie dało się go uratować. Mimo ogromnej tragedii, rodzina postanowiła oddać jego organy potrzebującym, by uratować czyjeś życie. Niewyobrażalna jest tragedia, jaką teraz wszyscy przeżywamy. To już nie był napad, a morderstwo – napisała przyjaciółka w mediach społecznościowych po śmierci mężczyzny.
Policja pod nadzorem prokuratury rozpoczęła śledztwo. Opublikowano nagranie z ujęciami z monitoringów okolicznych sklepów i lokali.
Na nagraniu widać kobietę, która wygląda na wyraźnie zestresowaną. Chce szybko oddalić się z miejsca i od mężczyzny, jednak on podąża za nią. Policja zaapelowała do wszystkich, którzy mogą znać przedstawioną na wideo parę.
24 października we Wrocławiu doszło do zatrzymania mężczyzny, który usłyszał zarzut zabójstwa. To 32-letni obywatel Gruzji.
– Należy nadmienić, iż szczegółowe okoliczności i przebieg zdarzenia są nadal ustalane. Natomiast dzięki zaangażowaniu funkcjonariuszy Policji z Wydziału do Wałki z Przestępczością Przeciwko Życiu i Zdrowiu KMP w Olsztynie, zatrzymano w dniu 24 października 2020r. we Wrocławiu obywatela Gruzji Aslaniego L., któremu wczoraj prokurator przestawił zarzut zabójstwa z art. 148§łkk – poinformował rzecznik prokuratury.
Mężczyźnie zarzucono zadanie sześciu uderzeń nożem w okolicę lewej strony pleców, które spowodowały uszkodzenie płuca i ostrą niewydolność krążeniowo-oddechową, skutkującą śmiercią pokrzywdzonego 22.10.2020r. w szpitalu.
Nożownika tymczasowo aresztowano.
14 stycznia 2021 roku do Sądu Okręgowego w Olsztynie wpłynął akt oskarżenia przeciwko Gruzinowi.
– Według ustaleń prokuratora, feralnej nocy Filip K. miał krzyczeć do napotkanego na ulicy Aslaniego L., który zachowywał się wobec swojej dziewczyny w sposób ekspresywny i wyzywający. Następnie pokrzywdzony złapał oskarżonego i przewrócił go na chodnik, po czym usiadł na nim i zaczął rękami go dusić. Dziewczyna Aslaniego L. miała prosić Filipa K., aby zostawił jej chłopaka, ale bezskutecznie. W pewnym momencie Aslani L. miał wyjąć nóż i zadać nim pokrzywdzonemu sześć uderzeń w plecy – poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Olsztynie Olgierd Dąbrowski-Żegalski.
Sędzia podał, że w ocenie prokuratora, oskarżony dopuścił się zarzucanego mu przestępstwa mając ograniczoną w stopniu znacznym zdolność do rozpoznania znaczenia tego czynu i ograniczoną w stopniu znacznym zdolność pokierowania swoim postępowaniem (powołani do sprawy biegli psychiatrzy i psycholog stwierdzili, że to ograniczenie poczytalności u oskarżonego powstało w wyniku jego ostrej reakcji na stres).
W dniu 14 stycznia 2021 r. do Sądu Okręgowego w Olsztynie wpłynął akt oskarżenia przeciwko Aslaniemu L, obywatelowi Gruzji oskarżonemu o zabójstwo Filipa K. (tj. o czyn z art. 148§ 1 kk w zw. z art. 31 §2 kk). Sprawa dotyczy zdarzenia, do którego doszło w nocy z 17 na 18 października 2020 r. na ul. Krasickiego w Olsztynie. Zdaniem oskarżyciela Aslani L., działając z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia Filipa K., miał zadać mu wówczas sześć uderzeń nożem w plecy. W wyniku odniesionych ran pokrzywdzony mężczyzna w dniu 22 października 2020 r. zmarł w szpitalu – skomentował rzecznik Sądu Okregowego.
Gruzin początkowo przyznał się do zarzucanych mu czynów, nie wyjaśniając okoliczności popełnionego przestępstwa. Na kolejnym przesłuchaniu mężczyzna zmienił jednak zdanie i nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Ponownie odmówił złożenia wyjaśnień.
Rozprawę sądową wyznaczono na 15 kwietnia 2021 roku. Za zgodą sądu udało nam się zdobyć nagranie z jej przebiegu.
Na sali sądowej obecny był biegły tłumacz przysięgły, ze względu na to, że oskarżony nie posługuje się językiem polskim oraz biegły sądowy z zakresu medycyny sądowej. Na rozprawie stawił się również prokurator z Prokuratury Rejonowej Olsztyn Południe, która zajmowała się prowadzeniem śledztwa w tej sprawie. Na sali pojawiła się siostra Filipa jako oskarżyciel posiłkowy wraz z pełnomocnikiem.
Po odebraniu danych personalnych oskarżonego odczytano akt oskarżenia, po czym ze strony sądu padło pytanie o przyznanie się Aslaniego L. do winy.
– Do tego czynu nie mogę się przyznać. Mogę wyjaśnić, co stało się tak naprawdę – odpowiedział oskarżony, po czym odczytano mu pouczenia odnośnie jego praw i obowiązków w trakcie przebiegu rozprawy.
Oskarżony został poproszony o przedstawienie swojej wersji tego, co wydarzyło się w nocy z 17 na 18 października 2020 roku na osiedlu Jaroty. Ten z kolei poprosił sędzię o zadanie konkretnych pytań, które ułatwią mu składanie wyjaśnień.
Zeznanie Aslaniego L. rozpoczęło się od pytania, gdzie i z kim spędzał wieczór przed tragedią, która rozegrała się na ul. Krasickiego. Oskarżony odpowiedział, że spędzał wtedy czas ze swoją narzeczoną na ul. Boenigka. Przyznał, że on sam w ciągu 7 godzin wypił niewiele (4 albo 5 kieliszków wódki), jednak jego znajomi spożyli więcej alkoholu. Wraz z narzeczoną opuścili miejsce dotychczasowego pobytu około północy.
Sędzia zadała pytanie o to, czy para pokłóciła się przed wyjściem lub po wyjściu z mieszkania – Nie było kłótni. Najpierw moja narzeczona wyszła i zamówiła taksówkę, a potem wyszedłem ja – odpowiedział oskarżony.
– Była jednak taka sytuacja, że mojemu koledze spodobały się moje buty. Postanowiłem mu je podarować, więc sam wyszedłem w klapkach na zewnątrz i mieliśmy odjechać taksówką. Moja narzeczona prosiła, żebym założył buty i nie jechał w klapkach. Ja powiedziałem, że buty to prezent ode mnie i na ten temat mieliśmy rozmowę – dodał odnośnie pytania o kłótnię na klatce schodowej.
Kolejne pytanie dotyczyło powodu, dla którego para nie wsiadła do taksówki i po prostu nie wróciła do mieszkania. Oskarżony przyznał, że przez barierę językową nie mógł zadzwonić, dlatego miała zrobić to jego narzeczona. Powiedział, że poprosił ją, aby wrócili i posiedzieli jeszcze ze znajomymi, jednak ona chciała już jechać, co było tematem ich rozmowy. Ostatecznie po taksówkę nie zadzwonili.
Oskarżony opowiedział, że po kolejnej rozmowie odnośnie sposobu powrotu, narzeczona Aslaniego L. oddaliła się. Mężczyzna myślał, że kobieta po jakimś czasie wróci, dlatego nie zareagował. Po kilkunastu minutach za nią pobiegł, ponieważ martwił się o ciężarną narzeczoną. Kiedy ją dogonił, ta kolejny raz powiedziała mu, aby poszedł po buty, by mogli wrócić do domu.
Aslani L. opisał swój ubiór tamtego wieczoru. Powiedział, że miał na sobie kurtkę w kolorze jasnej czerwieni i klapki typu japonki.
Oskarżony opisał dalszą część drogi, jaką przeszli z narzeczoną. Minęli sklep i grupę mężczyzn. Wtedy przeszli na drugą stronę ulicy, po czym natknęli się na 27-letniego Filipa.
Pokrzywdzony zaczął krzyczeć na nas, a w tym momencie ja szedłem delikatnie za moją narzeczoną. Po przejściu na drugą stronę ulicy już zupełnie nic do siebie nie mówiliśmy – przedstawił krótko oskarżony. Po chwili dokładniej opisał spotkanie z 27-latkiem, przy czym towarzyszyły mu emocje. Chował twarz w dłonie, a w oczach momentami miał łzy.
Słyszałem jak zaczął krzyczeć: „ty blondyno, dz****, zatrzymaj się”. Takim okrzykiem zwracał się do mojej narzeczonej. Powiedziałem jej, żebyśmy się na zatrzymywali, więc szedłem za nią. Słyszałem, jak pokrzywdzony biegł w naszą stronę. Minął najpierw mnie i podbiegł do mojej narzeczonej i chwycił ją ręką – opisał Aslani L – Nie chciał jej puścić, szarpał się z nią. Ciągle mówił do niej te same obraźliwe słowa, a mnie nazywał „kebabem” i „ciapatym”.
Oskarżony powiedział, że zapytał pokrzywdzonego, dlaczego nazywa w taki sposób jego narzeczoną. Kobieta przyznała, że go nie zna i nie wie, czego ten mężczyzna może od nich chcieć.
– Wielokrotnie prosiła go, aby nas zostawił, a on cały czas krzyczał do niej te same słowa. Chciałem ochronić swoją narzeczoną i dziecko, więc stanąłem obok i zacząłem z nim rozmawiać. Zapytałem go wprost, czego od nas chce i powiedziałem, że moja narzeczona jest w ciąży, aby jej nie szarpał. Rzucił się do mnie i mówił coś w stylu: „chcesz w******l?” – opisał oskarżony – On puścił moją narzeczoną i rzucił się do mnie. Chwycił mnie rękami i uderzył o ziemię. Rzucił się i złapał mnie za szyję. Moja narzeczona krzyczała, żeby mnie zostawił i chwyciła go, aby go ode mnie odciągnąć. Zaczął mnie podduszać i byłem już w takim stanie, że czułem się, jakby to była sprawa życia i śmierci. Potem już nie pamiętam.
Aslani L. został zapytany o to, gdzie trzymał nóż, którego użył wobec pokrzywdzonego. Odpowiedział, że był to mały nóż dołączony do obcęg do paznokci, którego używał w pracy do krojenia jedzenia. Był dołączony do kluczy. Oskarżony przyznał, że nie pamięta momentu zadawania ciosów nożem 27-latkowi.
– Był cały biały na twarzy i pytał czy jeszcze żyję, gdy mnie podduszał – oskarżony powiedział, że to ostatnie co pamięta. Dalszą część historii zna tylko z opowieści swojej narzeczonej, która opowiedziała mu, że po całym zdarzeniu wrócili jeszcze do znajomych. Aslani L. przyznał, że odzyskał świadomość dopiero rano.
Oskarżony przyznał, że wrócił do Wrocławia, nie mając świadomości tego, co stało się w nocy 18 października 2020 roku.
Po przesłuchaniu Aslaniego L. przyszedł czas na pytania od prokuratora. Oskarżony rozmawiał ze swoją narzeczoną o tamtym zdarzeniu, jednak kobieta opowiedziała mu tylko o niektórych momentach. Mężczyzna początkowo nie zauważył żadnych śladów na swoim ciele, jednak jego narzeczona zauważyła później zadrapania na jego plecach. Kobieta miała siniaki na rękach.
Oskarżony nie chciał odpowiadać na pytania pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego.
Następnie przesłuchano biegłego z zakresu medycyny sądowej, który przedstawił m.in. zdjęcia obrażeń pokrzywdzonego. Przyznał, że podtrzymuje opinię wydaną na podstawie wyniku sekcji zwłok oraz dokumentacji medycznej z pobytu 27-latka w szpitalu.
– Pokrzywdzony doznał obrażeń ciała w postaci sześciu ran, które znajdowały się na plecach, po lewej stronie. Rany miały charakter ran kłutych. Należy pamiętać, że niezwykle rzadko rana jest czysto kłuta, zwykle są to rany kłuto-cięte. Cztery rany, znajdujące się wyżej, penetrowały do tkanek miękkich. Dwie z ran penetrowały do jamy opłucnowej i łączyły się w jeden kanał, gdzie doszło do przecięcia dziesiątego żebra. Z obrażeń wewnętrznych, które decydowały o śmierci pokrzywdzonego, doszło do uszkodzenia dolnego płata lewego płuca. Następstwem tego była odma opłucnowa i krwotok do jamy opłucnowej. Krwotok był z miąższu płucnego, jak i z przeciętej tętnicy międzyżebrowej – opisał biegły.
Pokrzywdzonemu udzielono odpowiedniej pomocy w pierwszym etapie poprzez założenie drenażu ok. godziny 5 rano. Stan poszkodowanego pogorszył się. Po około 8 godzinach od przyjęcia do szpitala doszło do chirurgicznego otwarcia klatki piersiowej 27-latka i stwierdzono uszkodzenie płuc. Mężczyzna utracił dużo krwi, co doprowadziło do wstrząsu i nieodwracalnego uszkodzenia mózgu, które doprowadziło do jego niedotlenienia.
Poza ranami kłutymi na plecach nie stwierdzono u pokrzywdzonego żadnych innych obrażeń.
Biegły stwierdził, że ostrze musiało sięgnąć na co najmniej 7-8 centymetrów, aby uszkodzić płuca, jednak powłoki miękkie mogą zagłębić się pod wpływem nacisku. W związku z tym długość brzeszczotu mogła być krótsza, ale maksymalnie o 2 centymetry.
Większość pytań do biegłego dotyczyło szczegółowej głębokości i ułożenia ran. Duży nacisk położono również na skali uszkodzeń płuca, które spowodowane były trzema ranami, znajdującymi się w rejonie uszkodzonego dziesiątego żebra. Pytania od obrońcy w dużej mierze dotyczyły informacji na temat ran uszkadzających płuco.
W opinii biegłego w trakcie pierwszych badań uszkodzenie płuc nie było widoczne. Przyznał, że w jego ocenie operacja otwarcia klatki piersiowej została wykonana w trybie pilnym i natychmiastowym. Podkreślił, że taki zabieg robi się głównie w sytuacji wymagającej ratowania życia.
Końcowe pytanie obrońcy dotyczyło zależności czasu, w którym zauważono uszkodzenie płuca, a przybyciem na dyżur radiologa. Biegły stwierdził, że nie wiadomo, w jakim czasie rozłożone było wykonywanie badań i kiedy radiolog pojawił się w szpitalu. Podkreślił jednak, że wczesna diagnoza na pewno doprowadziłaby do wcześniejszego wykonania odpowiedniego zabiegu.
Piękna bajeczka gruzina i jego dziewczyny, szkoda tylko że zamordowany nie może powiedzieć jak to wyglądało z jego strony! On mieli całą noc na ułożenie swojej wersji, a teraz gruzinek zostanie uznany za niepoczytalny. Kilku lat temu miałem podobną sytuację w Gdańsku, kiedy pod jednym z pubów ukrainiec obrażał dwie Polki. Powiedziałem aby przestał i wywiązała się pomiędzy nami szarpanina, więc wywróciłem go na ziemię. Położyłem swoje przedramię na jego szyi i tak trzymałem do momentu, aż nie miał siły i całkowicie się uspokoił. Po wszystkim wstał, coś tam jeszcze powiedział po ukraińsku i sobie poszedł. Czy w związku z… Czytaj więcej »
Znajdują chłopa pociętego nożem o godzinie 2 w nocy. Jest karetka, jest policja. Wiozą go do szpitala. Zakładają mu dren o 5 rano. O 8 rano zdziwko, że poszkodowany zaczyna umierać bo nikt nie pomyślał żeby zrobić zdjęcie rtg. I jeszcze pytanie takie na co stracono w szpitalu trzy godziny między 2 a 5 ? To jest następna sprawa do wyjaśnienia dla prokuratury, bo wynika, że bezpośrednią przyczyną smierci było nieodpowiednie zaopatrzenie poszkodowanego w szpitalu.