5 C
Olsztyn
niedziela, 17 listopada, 2024
reklama

Pawłowska i inni – grupa mieszana [OPINIE]

Jeszcze kilkanaście lat temu ordynacja wyborcza do włoskiego parlamentu spowodowała, że zasiadali w nim przedstawiciele kilkudziesięciu ugrupowań, a nawet pojedynczy posłowie. Miało to fatalne skutki dla włoskiej demokracji.

W systemie parlamentarnej demokracji, parlament ma trzy podstawowe zadania. Tworzyć prawo, zapewniać stabilną większość, która stanowi wsparcie dla rządu i tworzyć dla opozycji pole do kontrolowania rządu. Ponadto umówiliśmy się w Konstytucji, że w reguły decyzje podejmowane są zwykłą większością. To w praktyce oznacza, że głos jednego posła/posłanki może decydować, czy na przykład arcyważna ustawa wejdzie w życie. W sytuacji, kiedy (tak jak obecnie w polskim Sejmie i Senacie) siły głosów głównych obozów politycznych są bardzo zbliżone – każdy pojedynczy głos nabiera ogromnej wagi, szczególnie gdy pod głosownia poddaje się kontrowersyjne uregulowania prawne.

Wróćmy na chwile do Włoch. W szczytowym rozwoju tak zwana „grupa mieszana” obejmowała do 30% posłów. Co to oznaczało w praktyce? Po pierwsze nigdy nie można było przewidzieć, jak zakończy się głosowanie, ustawa przejdzie, czy nie przejdzie. Po drugie, rząd, aby zapewnić sobie większość i mieć możliwość przeprowadzania projektów ustaw, musiał nieustannie negocjować z małymi ugrupowaniami, czy wręcz pojedynczymi posłami. Po trzecie, małe ugrupowania godziły się popierać rząd za cenę załatwiania swoich, najczęściej bardzo wąskich interesów, które nie musiały mieć nic wspólnego z dobrem wspólnym. Po czwarte, w takiej sytuacji rząd unikał podejmowania ambitnych zadań, aby nie dawać pola do wywierania na niego presji. Bez wielkich zdolności analitycznych można stwierdzić jak destrukcyjny jest to mechanizm.

Był to jeden z powodów, które doprowadziły Włochy do bardzo głębokiego kryzysu politycznego i gospodarczego. Warto pamiętać o tej ważnej lekcji.

W Polsce, w obecnej kadencji parlamentu grupa mieszana właśnie powstaje. W Senacie od początku kadencji mamy już jednoosobową (na razie) grupę mieszaną – senator Lidię Staroń. Przed każdym ważnym głosowaniem omdlewa ona na oczach całej politycznej Polski i powtarza „tak” albo „nie”. , albo „nie potwierdzam, nie zaprzeczam”. Można jeszcze wstrzymać się od głosu, można wyjść z sali, zachorować, albo pomylić się. W każdych okolicznościach pani senator przekonuje, że zawsze głosuje tak jak chcą wyborcy, że zawsze po stronie ludzi, choć nie mówi, z którymi wyborcami i ludźmi naradza się. Padają też głosy, że skoro ma taką wspaniałą wieź z wyborcami i umiejętność skupiania na sobie uwagi, to powinna zostać marszałkiem Senatu, albo co najmniej Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Pani senator Lidia oficjalnie udaje, że tego nie słyszy, ale gdyby coś to… Boże miej Polskę w swej opiece.

Ostatnimi czasy do pani senator próbuje dołączyć senator Libicki, chociaż bardzo się stara, jeszcze musi trochę popracować, aby stać się prawdziwym mieszadełkiem. Gdyby tak ze dwa razy zaskakująco zagłosował – mógłby zacząć liczyć się.

W sejmie sprawa jak zwykle, jest bardziej skomplikowana. Choć trendy są już dobrze widoczne.

Największe ambicje na lidera grupy mieszanej objawia Jarosław Gowin. Od początku kadencji przy każdej okazji podkreśla swoje zdanie odrębne albo wręcz swoimi, bądź posłusznymi jemu rękami głosuje przeciw projektom wspieranym przez rząd.

Z drugiej strony czerpie pełnymi garściami z faktu uczestnictwa w koalicji rządzącej. Po rozpadzie jego grupy w Sejmie (choć obie zwalczające się frakcje pozostają w Klubie Prawa i Sprawiedliwości), przeszedł do kolejnego etapu tworzenia i umacniania grupy mieszanej. Dzisiaj tak naprawdę nie wiemy, jak zagłosuje jedna frakcja, jak zagłosuje druga frakcja i jaki jest stan transferowy między jedną, a druga frakcją. Każda dodatkowa szabla poselska wzmacnia potencjał mieszaczy i ich możliwości wpływu na politykę. Dlatego ruch poseł Moniki Pawłowskiej przenoszącej się do mieszaczy jest tak dla nich ważny. Będzie idealną mieszaczką, przecież nigdy nie będzie wiadomo, jak zagłosuje. A tak przy okazji rozczulająca jest argumentacja pani poseł Pawłowskiej uzasadniająca jej rozstanie z Lewicą, dzięki której znalazła się w Sejmie. „Nie o taką partię jej chodziło”, czyli Lewica przestała Jej się podobać. Oczywiście dostała za to niezłą burę od swoich dawnych koleżanek i kolegów i nie ma się czemu dziwić. Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno wykluczyć sytuację, że któregoś dnia pani poseł stwierdzi, że „nie o takie Porozumienie jej chodziło” i wtedy Jarosław Gowin będzie musiał jakoś panią poseł przekonać, że jego wizja Polski jest właściwa. Być może przekona ją jakimś stanowiskiem, a może inną wizją tworzenia nowego Porozumienia, które wyzwoli się z roli małego koalicjanta Prawa i Sprawiedliwości. Będą nowe wybory i samodzielny start, obsadzanie miejsc na listach, nowa szansa dla wielu ambitnych.

Tymczasem, zgodnie z logika mieszanych, pani poseł nie chce wstępować do Klubu PiS, a tylko do partii Porozumienie, która jest członkiem Klubu PiS. Inaczej rzecz ujmując pani poseł będzie niezrzeszonym, partyjnym posłem.

Drugim kandydatem do fotela lidera grupy mieszanej jest Paweł Kukiz. Na dzisiaj trudno wyrokować, czy wraz ze swoją grupą dołączy do koalicji i będzie jej lojalnym członkiem. Wówczas, w jej ramach będzie realizował swoje plany programowe, o których stale mówi. Druga opcja to kontestowanie polityki rządu, jeśli mu się „nie będzie podobała”, albo wspieranie działań, gdy zostanie do nich przekonany (argumenty mogą być różne). Czyli klasyczna grupa mieszana.

Być może o takiej roli rozmyśla również Zbigniew Ziobro.

Absolutnie niezbędnym warunkiem prowadzenia przez jakikolwiek rząd skutecznej, spójnej polityki jest posiadanie stabilnego zaplecza politycznego i parlamentarnego. Takim wsparciem dysponował rząd przez poprzednią kadencję polskiego parlamentu. Dlatego tak wiele udało się zrobić: rozruszać gospodarkę, uszczelnić system podatkowy, podnieść wynagrodzenia, ograniczyć bezrobocie, uruchomić inwestycje, obniżać podatki, realizować dobre programy socjalne, poprawić poziom bezpieczeństwa kraju, wzmocnić instytucje państwowe wojsko, policję, administrację, podnieść pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Te wszystkie realne i skutecznie przeprowadzone zmiany dały zwycięstwa w wyborach samorządowych, europejskich, parlamentarnych, a ostatnio mimo prób ich torpedowania przez różne siły – w wyborach prezydenckich.

Konsekwentne kontynuowanie tej polityki, przyniesie kolejne zwycięstwa. Proszę zwrócić uwagę, że mimo wszystkich problemów z pandemią i wynikających z nich konsekwencji fatalnie obciążających nastroje społeczne Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie prowadzi w sondażach, utrzymuje grubo ponad 30 % poparcie, a główna partia opozycyjna systematycznie w sondażach traci na rzecz nowego amorficznego ugrupowania, które dzisiaj jest tylko obiecanką, a nie realnym bytem. Oznacza to, że po opanowaniu pandemii, ogłoszeniu i realizacji Nowego Ładu, Programu Odbudowy i uruchomieniu innych narzędzi wspierania rozwoju i wzrostu dobrobytu poparcie dla rządu zdecydowanie wzrośnie.

Chyba, że w międzyczasie do głosu i wpływów dojdzie grupa mieszana. Wtedy powtórzymy wariat włoski.

PS. Niemiecki Trybunał Konstytucyjny wstrzymał ratyfikację Funduszu Odbudowy UE, uniemożliwiając prezydentowi RFN podpisanie ustawy przyjętej przez Bundestag i Bundesrat. Powodem jest skarga konstytucyjna.

Znając realia UE można założyć, że bez względu jaka będzie ostateczna decyzja Niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie, Fundusz Odbudowy i tak zostanie zrealizowany, a tym powyższe prognozy maja szanse realizacji. Chyba, że w międzyczasie do głosu i wpływów dojdzie grupa mieszana…

*tekst pochodzi z Opinie Olsztyn

0 komentarzy
Najlepsze
Najnowsze Najstarsze
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze