8 C
Olsztyn
poniedziałek, 25 listopada, 2024
reklama

Kokaina to drag pozornej siły – rozmowa z Jakubem Żulczykiem

OlsztynKokaina to drag pozornej siły – rozmowa z Jakubem Żulczykiem

Za tydzień swoją premierę będzie miała nowa książka Jakuba Żulczyka – „Ślepnąc od świateł”. Z autorem „Radia Armageddon” rozmawiamy o domu na Mazurach i abstynencji.

Niedawno rozmawialiśmy z Marcinem Mellerem, który, jak się okazało, zamieszkał w okolicach Reszla. Nie ciągnie cię pod Nidzicę?

Na razie o tym nie myślę, co najwyżej fantazjuję. Byłoby wspaniale mieć kiedyś dom na łonie przyrody, wstawać rano i czuć zapach jeziora, które jest dla mnie naturalnym habitatem. Pan Jan Nowicki ostatnio bardzo sobie chwalił to w wywiadzie, no ale Pan Nowicki jest starszy ode mnie o kilka żyć. Na razie jednak mieszkam w mieście, ono trzyma mnie w kleszczach, tu mam swoje życie osobiste i zawodowe.

Mam wrażenie, że w powieściach wracasz często do Olsztyna i okolic. Gdy czytałem „Radio Armageddon”, wydawało mi się, że jest tam trochę kontrkulturowego Olsztyna. „Zmorojewo” z kolei dzieje się na Mazurach. Siedzą w Tobie Warmia? No i Mazury?

Ja stąd pochodzę, więc jak ma nie siedzieć? Ja czuję się tutaj jak u siebie. To moja naturalna przestrzeń. Przydarzyły mi się tu dzieciństwo oraz okres nastoletni i wszelkie związane z nimi formatywne przeżycia. Wyrastam stąd i ślady tego są w mojej prozie – bohater mojej nowej książki pochodzi z Olsztyna, „Radio Armageddon”, pomimo że miejsce akcji jest w nim nieokreślone, tak naprawdę dzieje się chyba w liceum w Olsztynie, bo takie ukończyłem, konkretniej I Liceum Ogólnokształcące im. Adama Mickiewicza. Z tej okazji chciałem serdecznie pozdrowić całą radę pedagogiczną. Wracając – każda szeroko pojęta twórczość wyrasta z tego, z czego składa się człowiek. Ja wychowałem się na Mazurach, najpierw w małej wiosce, potem w trochę większej Nidzicy, więc to jest po prostu oczywiste.

Często odwiedzasz rodzinne strony?

Mam tu rodzinę i przyjaciół. Staram się robić to częściej niż na Boże Narodzenie. Potrzebuję tego, fizycznie i psychicznie.

Prowadziłeś swój własny program w radiu i w telewizji, pisałeś popkulturowe felietony we „Wprost”, kumplujesz się z Sokołem, który jest jednym najpopularniejszych raperów i nagrałeś zwrotkę na płycie Doroty Masłowskiej. Czy Jakub Żulczyk 2014 to nie tylko autor książek, a część szołbizu?

Leon Niemczyk powiedział kiedyś w wywiadzie, że nie chodzi na bankiety, bo stać go na to, by zjeść sobie świeże jedzenie w domu. Wziąłem sobie to do serca. Nie, nie jestem częścią szołbizu i podejrzewam, że akurat postaci, które wymieniłeś, też nimi nie są. Nie bywam na żadnych
bankietach ani galach, nie dotykam się z różnymi personami. Prowadzenie audycji z Wojtkiem, która być może niebawem pojawi się znowu, czy gościnny występ na Mister D. to po
prostu konsekwencja koleżeństwa i serdecznych stosunków prywatnych. Ja mam jednak wąskie grono ludzi mi bliskich i nie należę do żadnych bohem, socjet ani kółek cyklistów. Przykre konsekwencje ubabrania literatury w tego typu sytuacje obserwowaliśmy niedawno. Poza tym prawie nie uprawiam już publicystyki, oprócz pisania książek zawodowo zajmuję się teraz głównie scenopisarstwem, a to jest porządniejszy, anonimowy, szlachetniejszy zawód.

Dlaczego odstawiłeś używki?

Palę wciąż papierosy i piję kawę, więc nie odstawiłem używek w ogóle. Długo by opowiadać, a najlepszą odpowiedzią byłby wierszyk Brzechwy o słoniu Bombim. Zamiast opowiadać jakieś dziwne historie, serdecznie zachęcam wszystkich do przynajmniej okresowej abstynencji, bo bardzo poprawia się od tego IQ oraz samopoczucie.

Twoja nowa powieść to historia dilera kokainy. Czy młoda, bogata Warszawka naprawdę odkryła swoją miłość do ekskluzywnego narkotyku?

Warszawa bardzo lubi kokainę od dawna, ale mi chodziło o to, aby w „Ślepnąc od świateł” opisać pewien szerszy mechanizm, którego kokaina jest tylko jednym z elementów. To drag pozornej siły, aspiracyjny, pozornie ekskluzywny, dający złudne nadzieje, poczucie mocy, własnej wartości. Chciałem napisać o tym pędzie po złote runo, którego kokaina jest tylko jednym z paliw.

Każdą swoją książkę „robiłem na czysto”. To jest zajęcie podobne do pracy na wysokościach albo w kopalni. Nie robi się jej w sztosie, a mity o różnych pisarzach tworzących po różnych koktajlach dragów i alkoholu można włożyć między bajki i uśmiechnąć się do nich jako do pociesznego budowania wizerunku. Co do czasu pisania, wymyślałem rok, pisałem drugi rok. Mniej więcej.

Pracujesz nad czymś teraz?

Nad scenariuszem na podstawie „Ślepnąc od świateł” i paroma innymi projektami filmowo-telewizyjnymi.

Jakub Żulczyk – wychował się w Nidzicy, szkołę średnią skończył w Olsztynie. Autor książek, scenariuszy i felietonów.

KM

Zapisz się do naszego newslettera

Wysyłamy tylko najważniejsze wiadomości

0 komentarzy
Najlepsze
Najnowsze Najstarsze
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Polecane