Przestańmy zrzucać obowiązek zapobiegania samobójstwom na psychologów, psychiatrów i Ministerstwo Zdrowia. To problem, którym powinni zająć się wszyscy, bo w jakimś stopniu dotyka on każdego z nas – powiedziała dr Halszka Witkowska z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego.
„W suicydologii znanym faktem jest to, że znaczny spadek samobójstw odnotowywany jest prawie zawsze w czasie wojny. Według niektórych komentatorów z podobną do wojny sytuacją mamy do czynienia w czasie pandemii. Z mojej perspektywy to jednak sytuacja zupełnie odwrotna” – powiedziała dr Halszka Witkowska z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, członkini zespołu roboczego ds. prewencji samobójstw i depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego w Ministerstwie Zdrowia.
Witkowska zwróciła uwagę, że spadek liczby samobójstw w czasie wojen jest związany m.in. ze wzmocnieniem wspólnotowości, zmianą priorytetów oraz z jednoczeniem się w walce z jednym wrogiem.
„Pandemia jest sytuacją zupełnie odwrotną. Po pierwsze trudno tutaj mówić o wspólnotowości, jesteśmy przecież izolowani, ciężko nam tę wspólnotę wytworzyć. Tworzymy ją prawie jedynie przy pomocy internetu i portali społecznościowych” – zauważyła Witkowska.
Ekspertka zaznaczyła, że w czasie pandemii, podczas której komunikujemy się głównie przez internet, problem samotności jeszcze bardziej dotyka osoby starsze, dla których bardzo ważne były dotychczasowe wizyty w przychodni, parku, kościele czy w ośrodkach dla seniorów.
„Izolacja, strach przed zachorowaniem na nieznaną chorobę, poczucie zagrożenia życia, a do tego problemy finansowe i odcięcie od rodziny. Wszystko to może sprawić, że seniorzy mogą znaleźć się w grupie podwyższonego ryzyka” – oceniła suicydolog.
Zauważyła, że ryzyko związane z możliwym wzrostem liczby samobójstw w czasie pandemii lub bezpośrednio po niej może spotęgować sytuacja gospodarcza.
„To nie jest tak, że wszyscy samobójcy są chorzy lub zaburzeni. Należy pamiętać o złożoności tego zjawiska, że nakłada się tu ileś rzeczy i często zapominamy, że czynnik ekonomiczny bywa tą kroplą, która przelewa czarę goryczy” – zaznaczyła. Przypomniała również, że samobójstw najczęściej dokonują mężczyźni, a często to oni pracują na utrzymanie rodziny.
„Wydaje mi się, że będziemy mieli do czynienia z bardzo dużym rozziewem społecznym. Będzie bardzo dużo osób, którym sytuacja spowodowana pandemią jest w jakiś sposób na rękę. Słyszę wręcz sygnały, że część osób zarabia lepiej, ma więcej zleceń, więc się polepszyło. Będzie jednak grupa ludzi, którym drastycznie się pogorszy” – stwierdziła Witkowska.
Ekspertka powiedziała, że w grupie, która poradzi sobie gorzej, zaistnieje bardzo duża potrzeba pomocy, a – zwłaszcza we wsiach i małych miasteczkach – udzielenie tej pomocy będzie utrudnione. „Kwestia epidemii nie spowoduje przecież, że te osoby będą miały łatwiej, wręcz odwrotnie” – oceniła.
Witkowska zaznaczyła również, że oprócz nowych powodów, dla których ludzie odbierają sobie życie, mogą wyostrzyć się dotychczasowe. Jednym z czynników mogących wpływać na liczbę samobójstw może być niepewność jutra.
„Émile Durkheim, oprócz takich bardzo znanych pojęć samobójstwa egoistycznego, anomicznego i altruistycznego, wyróżnia też samobójstwa fatalistyczne. To były samobójstwa związane z poczuciem końca świata. Mam wrażenie, że w niektórych grupach możemy mieć do czynienia z takim poczuciem, że za chwilę świat się skończy, że już nic nie ma sensu” – stwierdziła ekspertka. I podkreśliła, że z osobami, które mają myśli samobójcze, nie tylko można, ale należy rozmawiać.
„To jest bardzo duży stereotyp, że z osobą w kryzysie o samobójstwie czy o myślach samobójczych lepiej nie rozmawiać. Myślimy bowiem, że te myśli mogą się wzmóc, albo że możemy ją zachęcić do tego. Otóż jest zupełnie odwrotnie” – podkreśliła Witkowska.
Według niej wiele osób, które ma myśli samobójcze, bardzo chciałoby podzielić się z kimś z tym problemem, ale boją się m.in. wyśmiania bądź odrzucenia, a brak rozmowy – jak podkreśliła – powoduje, że problem pęcznieje i narasta. Zaznaczyła przy tym, że taka rozmowa powinna być przeprowadzona w atmosferze intymności.
„Myśli samobójcze to naprawdę poważny temat, którego bardzo się boimy. Porównałabym to z rozmową o przemocy seksualnej, której ktoś doświadczył. Przemoc seksualna i gwałt to nadal tematy tabu, o których się bardzo trudno rozmawia” – powiedziała |Witkowska.
Ekspertka zaznaczyła, że problem samobójstw dotyka wszystkich niezależnie od statusu materialnego i społecznego. Podkreśliła również, że do skutecznego zapobiegania samobójstwom niezbędne są działania międzyresortowe.
„Prewencja samobójstw to nie jest kwestia tylko jednej komórki. Bardzo ważne, abyśmy przestali zrzucać obowiązek zapobiegania samobójstwom na psychologów, psychiatrów i Ministerstwo Zdrowia. To jest sprawa nas wszystkich, również dziennikarzy, bo od tego, jak zostanie zatytułowany ten artykuł, zależy, czy tych samobójstw będzie więcej, czy mniej” – zaznaczyła eksperta. „Doświadczenia innych krajów pokazują, że możemy zmniejszyć liczbę samobójstw, ale musimy podejść do tego w sposób odpowiedzialny” – dodała.
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że liczba samobójstw w Polsce od lat utrzymuje się na podobnym poziomie. W 2019 r. samobójstwo popełniło prawie 5,3 tys. osób, w tym prawie 4,5 tys. mężczyzn. Najwięcej samobójstw zanotowano w grupach wiekowych 60-64 lat (533 osoby) i 35-39 lat (520).
Osoby, które mają myśli samobójcze, mogą szukać pomocy pod całodobowymi numerami telefonów: 111-116 i 800-080-222 (dzieci i młodzież) oraz 800-702-222 (dorośli), a także 800-100-100 (dla dorosłych w sprawie dzieci, w godz. 11.00-17.00), 116-123 (dla dorosłych, w godz. 14.00-22.00). Pomoc dla seniorów można uzyskać pod numerami: 12-333-70-88 (pon.-pt. w godz. 10.00-12.00 i 17.00-19.00) i 800-012-005 (godz. 15.00-20.00)