W tym roku olsztyńskich działkowców czeka ostra walka z zarządami ROD o być albo nie być istniejących tam od lat żywopłotów.
Czym słoneczko wyżej, tym więcej osób pojawia się na RODOS, bo tak dowcipnie działki zwane są od skrótu: Rodzinne Ogrody Działkowe Otoczone Siatką. Niezależnie od rozwoju epidemii koronawirusa, czeka ich w tym roku decydujące starcie z prezesami ROD, którzy domagają się usunięcia żywopłotów przylegających do zewnątrznego ogrodzenia działek. Takie naturalne, zielone parkany istnieją od wielu lat i wcześniej nikomu nie przeszkadzały. Dopiero w ostatnich dwóch-trzech latach zarządy poszczególnych ogrodów zaczęły naciskać użytkowników, aby je wycięli. Nie wszyscy godzą się z takim nakazem tłumacząc, że żywopłoty dają im odrobinę intymności i stanowią naturalną ozdobę ogrodów. O wiele piękniejszą niż prowizoryczne płoty ze sklejki albo tworzyw sztucznych, wstawionych w miejsce wyciętych krzewów.
– Nasz prezes przekonywał nas, że żywopłoty zewnętrzne utrudniają komunikację na działkach, na przykład karetce pogotowia, gdyby zaszła taka potrzeba. A drogi główne mają po 4-5 metrów szerokości i dwie takie karetki się zmieszczą. Moim zdaniem za wycięciem tych żywopłotów stoi lobby samochodowe, bo w każdy piątek działkowcy mogą wjeżdżać na działki swoimi wozami i niektórzy boją się zahaczyć karoserią o ostrą gałązkę krzewu. A przecież do jazdy samochodów służą miejskie ulice, nie działki – mówi nam działkowiec z ROD „Krokus”, obejmującym działki między osiedlem Bajkowym a Starym Olsztynem.
Poprosiliśmy o wyjaśnienie Jana Miszkiela, prezesa okręgu Polskiego Związku Działkowców, który powołał się na regulamin ROD. Zabrania on zwężania ciągów komunikacyjnych (alejek i dróg ogrodowych), zwłaszcza „poprzez nieuprawnione sadzenie drzew, krzewów lub innych roślin”, ale nie określa ich szerokości. Jeżeli więc nasadzenia z działki użytkownika przechodzą poza jej granice, powinien je usunąć, o czym decyduje zarząd konkretnego ROD. „Na marginesie należy zaznaczyć, że jest to dość powszechny problem w wielu ogrodach, a brak reakcji we właściwym czasie skutkuje tym, że zakrzewienia rozrastają się i faktycznie zwężają przejezdność tak dróg jak i alejek” – dodaje prezes Miszkiel.
A jak to jest np. w ROD „Semafor”, gdzie kiedyś działki mieli kolejarze? Prezes tych ogrodów Stanisław Pernak wyjaśnia, że problem jest jeszcze odłożony, ale musi się z nim zmierzyć. O ile drogi główne są przejezdne, to jednak żywopłoty w bocznych alejkach utrudniają komunikację. Działkowcy bronią się argumentem, że kiedyś kolejarze utwardzali te dróżki żużlem i teraz krzewy chronią ich przed kurzem.
Na terenie ROD „Krokus” jest ok. 1000 działek, z czego zdecydowana większość już bez żywopłotów zewnętrznych. Ale kilkunastu działkowców stawia opór, nie bojąc się pogróżek, że zarząd obciąży ich kosztami za wycięcie krzewów na zlecenie ROD. Jeśli będzie trzeba, pójdziemy do sądu – odpowiadają.
W każdym zarządzie, zasiadają leśne dziadki ich tok myślenia TO komuna czas na zmianę nie dajmy się
Nie wszyscy zrozumieli. Żywopłoty są ok, ale sadzone na działce. A tymczasem działkowicze posadzili żywopłoty na drodze, z 5 metrów szerokości zrobiło się 3 albo 2,5m. A jak jeden i drugi nie przycina to i czasami było tylko 1,8m szerokości drogi z pięciu metrów. To tak jakbym chciał żywopłot pomiędzy mną a sąsiadem, ale szkoda mi marnować swoją działkę, to bym poszedł i posadził u sąsiada.