Miłośnicy Mazur apelują, by odwiedzający groby bliskich miłośnicy regionu zapalali także światełka na grobach Mazurów, które często są dziś opuszczone i zaniedbane. Często też groby te są tuż za ogrodzeniami aktualnie funkcjonujących cmentarzy.
Akcja zapalania światełek na opuszczonych mazurskich grobach ma przypominać współczesnym mieszkańcom regionu o rdzennych mieszkańcach – Mazurach. Zapoczątkował ja kilka lat temu miłośnik Mazur i wydawca książek o historii tej krainy Waldemar Mierzwa z Dąbrówna.
„Jak co roku proszę Was, byście w te nadchodzące listopadowe dni znaleźli czas, by pójść na stare mazurskie cmentarze. Znajdźcie wśród stert jesiennych liści, porozbijanych mogił, poniszczonych krzyży i poskręcanych ogrodzeń miejsce na +swój+ znicz. Przystańcie na chwilę, skłońcie głowę lub po prostu pomilczcie, a potem zapalcie, proszę, światełko Mazurom. Ta ziemia była także ich małą ojczyzną. Pamiętajmy o tym chociaż raz w roku” – zaapelował w mediach społecznościowych Mierzwa.
Mazury są specyficznym regionem. jeśli chodzi o dawne cmentarze: tu małe nekropolie są niemal w każdej wsi. A są i takie wsie, w których jest ich nawet kilka. Wynika to stąd, że gdy z powodów sanitarnych w początkach XIX wieku zakazano pochówków przy kościołach, Mazurzy zaczęli chować swoich bliskich na cmentarzach zakładanych przy wsiach. Często na miejsce pochówku wybierano pagórki, z których roztaczał się widok na rodzinną wieś zmarłego, a tam gdzie było to możliwe, także i na pobliskie jezioro.
Tekla Żurkowska, autorka pracy „Mazurskie cmentarze. Symbole w krajobrazie” zauważa, że takie położenie tworzyło związek pomiędzy światami żywych i zmarłych, bo „skoro zmarły miał możność +spoglądania+ na swoich bliskich lub znajomą okolicę, to przybliżało go to do świata żywych, wprowadzało nadzieję na przyszłe spotkanie”.
Wiejskie cmentarze mazurskie cechowała prostota formy, zakładano je najczęściej na planie prostokąta, często z aleją prowadzącą przez środek, dzielącą je na dwie części. Granice, czasem także alei, wyznaczały drzewa. Jak podkreśla Waldemar Mierzwa, dzisiaj to właśnie kępy starodrzewu i zdziczałych krzewów pozwalają nam odnaleźć w krajobrazie zapomniane miejsca pochówku Mazurów.
Mazurzy na cmentarz mówili „smyntorz” lub „kerchow”; był on dla nich jedynie miejscem pochówku doczesnych szczątków człowieka. Uważali, że jeśli ktoś wierzył w Chrystusa i jego zbawienie, a przy tym pędził dobre życie, to po śmierci na pewno cieszy się radością nieba. Ten, kto nie wierzył, lub wierząc ciężko grzeszył, został potępiony i żadne ludzkie modlitwy czy prośby nie mogły mu już w niczym pomóc.
Mazurskie wiejskie cmentarze są dziś często opuszczone, bo po wojnie wielu Mazurów wyjechało do Niemiec. Dziś potomkowie tych ludzi nie odwiedzają tych grobów. W wielu miejscowościach porządkują je harcerze czy uczniowie pobliskich szkół, często też lokalne stowarzyszenia działające we wsiach porządkują zaniedbane i często zniszczone mazurskie nekropolie.
W nielicznych przypadkach, np. we wsi Pozezdrze czy Kruklanki groby Mazurów są dziś otoczone przez współczesne nagrobki. W innych zaś, np. w Budrach, groby Mazurów są tuż za płotem współczesnych cmentarzy. Są zaniedbane i zarośnięte.
Prośba o pamięć o grobach Mazurów nie jest pierwszą tego rodzaju akcję Mojej Biblioteki Mazurskiej. Wcześniej z powodzeniem namawiała ona mieszkańców regionu do sadzenia w ogrodach tradycyjnych roślin – malw i lilaków, zwanych bzami.