W lesie koło Białut odnaleziono jamę grobową ze spopielałymi szczątkami polskich ofiar niemieckich zbrodni z czasów II wojny światowej – podał we wtorek gdański pion śledczy IPN. Według śledczych byli to więźniowie obozu koncentracyjnego KL Soldau w Działdowie.
O pracach ekshumacyjnych prowadzonych we współpracy z Pomorskim Uniwersytetem Medycznym ze Szczecina poinformował we wtorek naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku prokurator Tomasz Jankowski. Jak wyjaśnił, zmierzają one do ujawnienia nieznanych miejsc niemieckiej eksterminacji ludności polskiej w czasie II wojny światowej.
Ekshumacje ofiar niemieckich zbrodni odbywają się do końca października w kompleksie leśnym koło wsi Białuty w powiecie działdowskim (woj. warmińsko-mazurskie). W pracach biorą udział biegli i specjaliści z zakresu archeologii i antropologii pod kierunkiem dr. hab. Andrzeja Ossowskiego i Piotra Brzezińskiego.
W lipcu 2019 r. zespół pod kierunkiem prokuratora IPN ujawnił tam zarys jamy grobowej, w której znajdują się liczne szczątki ludzkie z widocznymi zmianami wskutek działania wysokiej temperatury, czyli tzw. grób ciałopalny.
Według śledczych zbadanie miejsca, w którym zdeponowano popioły wraz ze szczątkami ludzkimi, może stać się przełomowym etapem w badaniach nad niemieckimi zbrodniami popełnionymi podczas II wojny światowej.
„Do tej pory nigdy nie przebadano z zastosowaniem nowoczesnego aparatu naukowego takiego miejsca. Stanowi ono pierwszy namacalny dowód przeprowadzonej w 1944 r. niemieckiej akcji zacierania śladów swojej zbrodniczej działalności (tzw. Aktion 1005), w trakcie której zwłoki pomordowanych były wykopywane z masowych grobów przez więźniów i palone lub niszczone w inny sposób” – powiedział prokurator Jankowski.
Według niego w ujawnionej już jamie grobowej i ewentualnych kolejnych takich grobach mogą się znajdować szczątki nawet tysiąca osób.
Podczas pierwszych prac wydobyto szczątki co najmniej 10 ofiar, a także szereg artefaktów – m.in. polskie guziki mundurowe, medaliki religijne, obrączki i inne rzeczy osobiste należące do więźniów obozu zagłady KL Soldau w Działdowie.
Pion śledczy IPN zapowiedział, że po zakończeniu ekshumacji, w trakcie dalszych badań zespół biegłych podejmie próbę ustalenia minimalnej liczby ofiar i mechanizmu zadania im śmierci oraz zbadania metod jakimi posługiwały się siły niemieckie w celu ukrycia swoich zbrodni.
IPN przypomniał, że na początku 1942 r. została zarządzona przez Główny Urząd Bezpieczeństwa III Rzeszy – pod kryptonimem „Aktion 1005” – akcja odkopywania dawnych grobów masowych i spalania wydobytych zwłok, co miało na celu zatarcie śladów popełnionych przez Niemców zbrodni.
Jedna z takich akcji odbyła się m.in. w kwietniu 1944 r. w lesie koło Białut, gdzie zakopane zwłoki prawdopodobnie ok. tysiąca osób zostały wydobyte z ziemi przez więźniów obozu działdowskiego i spalone. Po opróżnieniu grobów i spaleniu zwłok, popiół zakopano, a teren wyrównano i ponownie zalesiono. Nieustalona liczba więźniów, którzy wykonywali tę pracę, została zabitych po jej zakończeniu przez nadzorujących SS-manów.
Według śledczych IPN niemiecka ekshumacja w tym miejscu nie była przeprowadzona dokładnie, o czym świadczą kości i ich fragmenty znalezione w tzw. warstwie zasypiskowej – zwłoki ze zbiorowej mogiły zostały spalone, a resztki stosu wraz z przepalonymi szczątkami wrzucone do jamy. Wśród znalezionych kości znajdował się np. fragment czaszki z widoczną raną wlotową i wylotową, a obok odnaleziono pocisk.
Obóz koncentracyjny KL Soldau został utworzony w 1939 r., po wkroczeniu wojsk niemieckich do Działdowa. Na terenie miejscowych koszar powstał wówczas przejściowy obóz dla polskich jeńców wojennych, a także tymczasowy obóz jeniecki Selbstschutzu, w którym więziono i eksterminowano m.in. polskich działaczy społecznych, przedstawicieli inteligencji, ziemiaństwa i duchowieństwa. Do końca okupacji był to również obóz przejściowy, wychowawczy obóz pracy, obóz pracy przymusowej i obóz karny.
Na skutek wyniszczających warunków życia w obozie, a także epidemii tyfusu, tortur i masowych rozstrzeliwań śmierć poniosło kilkanaście tysięcy osób. Ofiary grzebano zarówno na terenie obozu, jak i w okolicznych miejscowościach i lasach. Po wojnie dokonano tylko częściowych ekshumacji szczątków.
Wśród ofiar był m.in. ostatni przedwojenny polski konsul w Olsztynie Bogdan Jałowiecki, a także kilkudziesięciu duchownych, w tym biskup płocki bł. abp. Antoni Julian Nowowiejski oraz biskup pomocniczy tej diecezji bł. bp. Leon Wetmański.