Ponad 300 kg ryby znaleziono w samochodzie mężczyzny, który został skontrolowany na przejściu w Gronowie. Towar wyczuł służbowy pies, który znalazł się w pobliżu auta.
W ubiegłym tygodniu w Gronowie celnicy z grupy mobilnej z Grzechotek skierowali do kontroli szczegółowej chryslera voyagera, którym podróżował obywatel Polski. Uwagę celników zwróciło nietypowe zachowanie psa służbowego, gdy znalazł się blisko samochodu. Po otwarciu drzwi wyjaśniło się, że czworonożnego funkcjonariusza zwabił zapach ryby.
– Kierowca najpierw przyznał, że przewozi 80 kg świeżego sandacza, jednak w trakcie wydobywania ryb z podłogi i dolnej części bagażnika poprawił się, że ma trochę więcej – 100 kg ryb – podaje olsztyńska Izba Celna. – Gdy funkcjonariusze wyjęli całą partię towaru i dokładnie ją zważyli, okazało się, że jego deklaracje trzykrotnie minęły się z prawdą, bowiem próbował on przewieźć 314 kg świeżego niepatroszonego sandacza.
Według przepisów do kraju można wwieźć jedynie 20 kg patroszonej ryby. Jak podają celnicy, wartość rynkowa sandacza to ponad 5,5 tys. złotych. Całą partię ryb przekazano do zniszczenia.
Taa… a społeczeństwu się wmawia że to ono wyrzuca jedzenie do śmieci i że je za mało ryb. A do tego uchodźcy i imigranci wystawiają ręce byśmy dali coś z własnej kieszeni… nie zapominając o własnej biedocie. Szlag mnie trafia, niedługo przestanę się bać tych muzułmanów i wyjadę stąd.
Jan można zutylizowac tak dobra i mało spotykaną rybę ?? Brawo. …