Nauczyciele dostaną pieniądze za strajk – deklarują prezydenci miast. W jakiej formie, zależy od dyrektorów szkół. Prezydent stolicy Rafał Trzaskowski zadeklarował, że pieniądze zostaną wypłacone w formie dodatków.
Trzaskowski zapowiedział, że nauczyciele w Warszawie dostaną pieniądze za dni, w których strajkują. „To jest zgodne z prawem, zresztą taką decyzję podjęła większość miast w Unii Metropolii Polskich. Te pieniądze zostaną w szkołach i dyrektorzy będą mogli je wypłacić w przeciągu kilku miesięcy”.
Jak wyjaśnił, termin wypłaty zależy „od tego, ile potrwa strajk”. Prezydent Warszawy przypomniał, że nauczyciele dostali już wynagrodzenia za kwiecień – „bo dostają pensję z góry”, a potrącenia za strajk są dokonywane później. „Natomiast my te pieniądze, jako samorząd, zostawimy w szkołach i przez kilka miesięcy dyrektorzy, podejmując decyzje, będą mogli je wypłacić w dodatkach” – zapowiedział.
Powiedział, że wypłaty będą „dokładnie te same”, co „pieniądze, które nie zostały wypłacone w pensji”. Poinformował także, że stolica ma ekspertyzy prawne, że takie działanie „jest możliwe”. „Tu nie chodzi o to, że my płacimy za strajk. Po prostu zostawiamy te pieniądze w szkołach, do decyzji dyrektorów, którzy wypłacą je w dodatkach” – wyjaśnił. Zapewnił też, że wierzy, że warszawscy dyrektorzy „nie są bojaźliwi” i wypłacą pieniądze strajkującym nauczycielom.
Władze Gdańska od początku nauczycielskiego protestu podkreślały, że przepisy mówią jasno, iż za czas strajku pedagogom nie przysługuje wynagrodzenie. Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz zadeklarowała jednak, że samorząd chciałby, by utracone przez strajkujących zarobki „powróciły do nauczycieli i innych pracowników oświatowych”. „Musi się to jednak dokonać w zgodzie z prawem, w tym z restrykcyjnymi przepisami prawa o finansach publicznych. Stąd nie będzie to miało charakteru wypłaty wprost” – informowała w połowie kwietnia Dulkiewicz, podkreślając, że samorząd zlecił stosowne analizy prawne.
Jak poinformował we wtorek Dariusz Wołodźko z biura prasowego gdańskiego magistratu, analizy prawne trwają. Podkreślił, że „wszystkie środki, które powinny zostać potrącone za dni strajkowe, pozostaną w budżetach placówek oświatowych”. Miasto zapowiadało też, że w maju nauczyciele otrzymają pensje w pełnej wysokości, a ewentualne potrącenia za czas strajku zostaną rozłożone nawet na rok. Decyzje o tym, na jaki czas mają zostać rozłożone potrącenia, będą podejmować sami nauczyciele i inni pracownicy placówek.
Władze Katowic zamierzają przekazać dyrektorom szkół na wynagrodzenia dla nauczycieli niezmienioną kwotę, jednocześnie jednak przekazano im komplet dokumentacji obrazujący stan prawny odnośnie prawa do wynagrodzenia za czas strajku. „Miasto nie zmienia szkołom planów finansowych, niczego nie zabiera, decyzję co do wypłat podejmie pracodawca, czyli dana szkoła reprezentowana przez dyrektora. Zakładamy jednak – i z tego, co wiem, to tak się właśnie dzieje – że te pieniądze będą spożytkowane na wypłaty nadgodzin dla nauczycieli pracujących w ramach zastępstw czy zapłatę za pracę osobom, które weszły w skład zespołów nadzorujących podczas egzaminów” – powiedziała zastępczyni naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miasta w Katowicach Grażyna Burek.
W Gliwicach – jak informuje rzecznik urzędu miasta Marek Jarzębowski – nie ma mowy o wynagrodzeniach za czas strajku. „Nie płacimy za strajk, obowiązuje nas dyscyplina finansów publicznych” – oświadczył.
Prezydent Płocka Andrzej Nowakowski, pytany o pieniądze dla nauczycieli za strajk, powiedział: „Chcę bardzo mocno podkreślić, że wszystkie środki, które miały trafić do szkół, do tych szkół trafią tak, jakby strajku nie było”. Zaznaczył przy tym, że zgodnie z zapisami ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych pełne wynagrodzenie za okres strajku nie może być wypłacone, „chyba że dyrektorzy podpiszą porozumienia w komitetami strajkowymi, w których zawarta zostanie zgoda na wypłacenie tych wynagrodzeń”. „To dyrektorzy będą podejmować w tej sprawie decyzje” – podkreślił prezydent Płocka. Nowakowski przyznał jednocześnie, że dyrektorzy szkół mogą zdecydować o innej formie rozdysponowania pieniędzy, które otrzymają od samorządu dla nauczycieli, np. przez wypłatę dodatków lub nagród. O tym, że budżety placówek oświatowych „nie będą ograniczone z powodu jakiejkolwiek formy protestu” zapewnił również prezydent Lublina. Krzysztof Żuk poinformował o tym dyrektorów szkół na początku kwietnia, jeszcze przed rozpoczęciem strajku nauczycieli.
Wiceprezydent Lublina Mariusz Banach potwierdził, że decyzja o wynagrodzeniach dla nauczycieli, którzy uczestniczyli w strajku należy do dyrektorów szkół.
„To nie prezydent zatrudnia nauczycieli, tylko dyrektorzy szkół, w związku w tym my ani nie możemy potrącać, ani wypłacać. My przyznajemy szkołom na początku roku plan budżetowy i tego planu nie zmniejszymy” – powiedział Banach. Podkreślił, że zgodnie z prawem za czas strajku nauczyciele nie mogą otrzymać wynagrodzenia, ale dyrektor może na przykład zaproponować im poprowadzenie dodatkowych zajęć, na które w budżecie szkoły – po potrąceniach pensji za czas strajku – mogą się teraz znaleźć środki. „W szkołach naprawdę brakuje pieniędzy na te dodatkowe zajęcia” – zaznaczył Banach.
Władze Bydgoszczy zamierzają niewykorzystanie z powodu strajku pieniądze na płace dla nauczycieli przeznaczyć w pierwszej kolejności na zajęcia dodatkowe dla uczniów do końca 2019 r., a pozostałe środki przeznaczyć na zwiększenie funduszu nagród dyrektorów szkół dla nauczycieli. Propozycję pozytywnie zaopiniowały ZNP i Forum Związków Zawodowych, a jeszcze do sprawy nie ustosunkowała się Solidarność. Jeżeli do środy będzie komplet opinii, to tego dnia stosownym projektem uchwały zajmie się rada miasta.
Również prezydent Wrocławia Jacek Sutryk złożył deklarację dotyczącą wypłat wynagrodzeń dla strajkujących nauczycieli jeszcze przez rozpoczęciem strajku, jak poinformowała Maja Wysocka z biura prasowego wrocławskiego magistratu. Według tej deklaracji wszystkie środki przewidziane na wynagrodzenia dla nauczycieli „zostaną wypłacone dyrektorom placówek w całości”. Prezydent podkreślił, że jest dla niego „oczywiste”, że za dni strajkowe nie można wypłacić wynagrodzenia. Jak dodał, są „jednak inne instrumenty, które posiadają samorządy, które mogą zrekompensować wynagrodzenia za ten szczególny czas. „Możemy mówić np. o rekompensatach w formie dodatków. Oczywiście każde działanie we Wrocławiu oparte będzie na obowiązujących przepisach prawa” – podkreślił.
Podobna sytuacja była w Poznaniu. Rzecznik prezydenta Poznania Joanna Żabierek poinformowała, że Jacek Jaskowiak już na początku strajku zadeklarował, że plany finansowe placówek oświatowych w zakresie wynagrodzeń nie ulegną zmianie.
„Jednocześnie, wbrew krążącym opiniom, zgodnie z obowiązującą wykładnią prawną, potwierdzoną zarówno przez radców prawnych urzędu, jak i wykładnię Regionalnych Izb Obrachunkowych, nie ma możliwości, by wypłacić wynagrodzenia za czas strajku. Środki niewypłacone pozostają zatem w dyspozycji dyrektorów placówek i powinny trafić do wszystkich nauczycieli. Miasto, wspólnie z przedstawicielami związków zawodowych szuka obecnie prawnie dopuszczalnych sposobów, by środki te mogły być wypłacone. Na pewno nie zostaną one wydatkowane na nic innego niż wypłaty dla nauczycieli” – podała Żabierek w imieniu prezydenta.
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska także zapewniła, że pieniądze, które są potrącane z pensji protestujących pozostają w budżetach szkół i placówek edukacyjnych. Odpowiedzialny za edukację wiceprezydent Tomasz Trela przypomniał, że za strajk nie ma pensji, czyli każdy protestujący ma potrącaną określoną kwotę z wynagrodzenia, bo takie jest prawo.
„Ministerstwo Edukacji ani Regionalna Izba Obrachunkowa nie muszą nas straszyć swoimi stanowiskami czy opiniami, wiemy, jakie mamy prawo i przestrzegamy przepisów. Natomiast suwerenną decyzją prezydenta miasta jest przeznaczenie oszczędności strajkowych, a prezydent Zdanowska postanowiła, że środki te pozostają w budżetach szkół w dyspozycji dyrektorów” – zaznaczył Trela.
Stanowisko prezydenta Koszalin Piotra Jedlińskiego przekazał rzecznik magistratu Robert Grabowski. „Prezydent od samego początku podkreśla, że pozostawia pieniądze, które są w systemie, w placówkach edukacyjnych. Tych pieniędzy nie zabiera. Zaznacza, że potrącenia w majowych wypłatach za strajk muszą się odbyć, bo tego wymaga prawo. Natomiast pieniądze pozostaną w budżetach placówek oświatowych, w gestii dyrektorów” – poinformował rzecznik.
Dodał, że trwają rozmowy prezydentów miast w ramach Związku Miast Polskich w celu wypracowania „wspólnego, modelowego, zgodnego z przepisami rozwiązania” tego, w jaki sposób pieniądze trafią do nauczycieli. Podkreślił, że w tej sprawie prezydent Koszalina jest w kontakcie z samorządami Łodzi, Poznania czy Warszawy.
Także prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski podjął decyzję, na mocy której kwoty potrącone z wypłat nauczycieli za czas strajku pozostaną w planach finansowych placówek do dyspozycji dyrektorów w ramach osobowego funduszu płac.
Prezydent Kołobrzegu Anna Mieczkowska również nie zamierza pomniejszyć dotacji przekazywanej placówkom edukacyjnym. „Przyglądamy się, jakie rozwiązania wypracowują inne miasta w tym zakresie” – poinformował rzecznik magistratu Michał Kujaczyński.
Prezydent Radomia już na początku kwietnia zdecydował o tym, że wszystkie placówki oświatowe w mieście, bez względu na strajk, otrzymają pełną pulę pieniędzy na wypłaty.
„Decyzja, w jaki sposób te pieniądze zostaną wykorzystane, należy do dyrektorów, którzy są dla nauczycieli pracodawcami. To ich kompetencja” – powiedziała we wtorek rzecznik prezydenta Radomia Katarzyna Piechota-Kaim.
W Toruniu rzecznik magistratu Magdalena Stremplewska poinformowała, że włodarz miasta w żadnym stopniu nie zamierza ograniczać środków finansowych przewidzianych na tegoroczne wypłaty dla pracowników oświaty.
„Zgodnie z założeniami budżetu miasta w 2019 r. Gmina Miasta Toruń przeznaczy na oświatę 368 mln zł, z czego aż 108 mln zł to środki własne gminy” – powiedziała. „Zgodnie z Kodeksem pracy wynagrodzenie przysługuje pracownikowi za pracę wykonaną”– powiedziała. Dodała, że „Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych mówi, że w okresie strajku zorganizowanego zgodnie z przepisami ustawy pracownik zachowuje prawo do świadczeń z ubezpieczenia społecznego oraz uprawnień ze stosunku pracy, z wyjątkiem prawa do wynagrodzenia”.
W jej ocenie oznacza to, że strajkujący pracownik – w tym przypadku nauczyciel – nie może otrzymać wynagrodzenia za czas strajku. „Wypłata wynagrodzenia za czas strajku stanowiłaby naruszenie dyscypliny finansów publicznych” – podkreśliła.
Rzecznik prezydenta Bielska-Białej Tomasz Ficoń, zapytany o wypłaty za okres strajku dla nauczycieli, zwrócił uwagę, że „to nie samorządy wypłacają pensje nauczycielom”. „Mamy jasne stanowisko RIO (Regionalna Izba Obrachunkowa), że za strajk nie można zapłacić. (…) Miejski Zarząd Oświaty to sprawdzał: nie ma możliwości, aby nie odliczyć za strajk” – dodał.
ZNP w Czechowicach-Dziedzicach przed świętami zwrócił się do burmistrza tego miasta Mariana Błachuta, aby podjął działania zmierzające do zrekompensowania uczestnikom strajku utraconych zarobków. Związek uważa, że samorząd może w tej sprawie zawrzeć z nim porozumienie i wypłacić pieniądze.
„Stanowiska jeszcze nie podjęliśmy, bo to świeża sprawa. Trzeba jednak powiedzieć, że mamy ograniczone możliwości rozpatrzenia tego pisma. Obowiązuje nas ustawa o finansach publicznych. (…) Sytuacja jest trudna i wymaga opinii prawnej. Dziś nie potrafię powiedzieć, jaka będzie ostateczna decyzja. (…) Najlepiej, gdybyśmy mogli ją podjąć już po zakończeniu strajku. W jego trakcie nie byłoby to do końca właściwe” – powiedział burmistrz Błachut.
Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, zapytany o wynagrodzenia dla nauczycieli za okres strajków, powiedział, że zamierza trzymać się prawa, zgodnie z którym za czas strajku nie przysługuje wynagrodzenie. „Nawet jeśli popieramy postulaty nauczycieli i uważamy, że strajkują w słusznej sprawie, to musimy trzymać się przepisów, a zgodnie z nimi za czas strajku nie należy się wynagrodzenie. Złamanie przepisów oznaczałoby wypłatę wynagrodzeń ze środków publicznych, z pieniędzy podatników i tym samym naruszenie dyscypliny finansów publicznych przez dyrektorów szkół, którzy są pracodawcami nauczycieli” – powiedziała rzecznik prasowy prezydenta Krakowa Monika Chylaszek. Podkreśliła też, że w takich przypadkach związki zawodowe powinny mieć fundusze strajkowe, które rekompensują strajkującym mniejsze wynagrodzenia.
Prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny nie widzi możliwości wypłaty wynagrodzenia nauczycielom uczestniczącym w akcji strajkowej. „Stanowisko pana prezydenta jest takie same od początku strajku” – powiedziała naczelnik wydziału edukacji i zdrowia stalowowolskiego magistratu Halina Wołos. Dodała, że brak możliwości zapłaty przez samorząd za strajk – ocenie prezydenta – wynika z art. 23 pkt. 2 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Zgodnie z tym uregulowaniem w okresie strajku zorganizowanego zgodnie z przepisami ustawy pracownik zachowuje prawo do świadczeń z ubezpieczenia społecznego oraz uprawnień ze stosunku pracy, z wyjątkiem prawa do wynagrodzenia.
Wiceprezydent Kielc Marcin Różycki powiedział, że jeśli chodzi o możliwość wypłaty pensji nauczycielom za strajk, miasto będzie się stosowało do wytycznych Regionalnej Izby Obrachunkowej.
„Na podstawie artykułu 23 pkt. 2 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych strajkujący ma prawo do ubezpieczenia, dni strajku liczą się mu do stażu pracy, ale nie ma prawa do wynagrodzenia. Nas obowiązuje dyscyplina finansów publicznych, musimy się tego trzymać” – podkreślił Różycki.
Prezydent Gorzowa Wielkopolskiego Jacek Wójcicki poinformował PAP, że decyzje dotyczące wynagrodzeń dla nauczycieli podejmie po zakończeniu strajku. „Strajk jeszcze trwa, odniesiemy się do tego finansowego wyzwania po tym jak się zakończy. Samorząd Gorzowa będzie podejmował decyzje zgodnie z obowiązującym prawem. Nie możemy narazić nikogo na konsekwencje prawne. Na dzisiaj subwencję oświatową przekazaliśmy dyrektorom w całości do ich dyspozycji” – powiedział prezydent.
Wiceprezydent Kalisza Grzegorz Kulawinek na pytanie, kto według prezydenta zapłaci nauczycielom za strajk powiedział, że opinia Regionalnej Izby Obrachunkowej oraz Ministerstwa Finansów jest w tej sprawie jednoznaczna.
„Instytucje te twierdzą, że samorządy nie mogą zapłacić nauczycielom pensji za okres, w którym brali oni udział w strajku” – oświadczył wiceprezydent Kalisza. Kulawinek podkreślił, że samorządowcy mogą jedynie zadecydować o niepomniejszaniu środków na wypłaty nauczycieli, przewidzianych uchwałą budżetową. O ich podziale i przyznaniu nauczycielom może jednak zadecydować wyłącznie dyrektor szkoły.
„Stroną sporu zbiorowego może stać się tylko konkretny pracodawca. W konsekwencji tego ewentualne porozumienia zawierane między prezydentem a związkami zawodowymi w sprawie zachowania prawa do wynagrodzenia podczas strajku są nieważne i nie wywołują zamierzonych w nich skutków. Dlatego stronami sporu są pracodawca – w tym wypadku dyrektor szkoły – oraz pracownicy – tu nauczyciele reprezentowani przez związki zawodowe” – wyjaśnił. Dodał, że „jako miasto Kalisz jesteśmy zobowiązani do bezwzględnego przestrzegania przepisów o dyscyplinie finansów publicznych. Obserwujemy i monitorujemy sytuację w oświacie. Szukamy możliwości wsparcia nauczycieli, ale czekamy na klarowną i niepodważalną wykładnię prawną”.
Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz zapewnił, że „będzie wynagrodzenie dla nauczycieli za czas strajku”. Jak mówił, jest w kontakcie z innymi samorządowcami i Związkiem Miast Polskich, żeby znaleźć rozwiązania prawne, które to umożliwią. Taką deklarację złożył już w ubiegłym tygodniu podczas wiecu strajkujących nauczycieli w Olsztynie w obecności szefa ZNP Sławomira Broniarza.
W środę olsztyńska rada miasta będzie głosować nad przyjęciem stanowiska, w którym zwróci się do prezydenta Grzymowicza „o podjęcie wszelkich możliwych i prawnie dopuszczalnych działań, zmierzających do wypłacenia pełnego wynagrodzenia wszystkim strajkującym nauczycielom i innym pracownikom oświaty, za okres strajku”.
Jak poinformowała we wtorek rzecznik prezydenta Białegostoku Urszula Mirończuk, miasto nie będzie zmniejszać budżetu na oświatę, ale to w kompetencjach dyrektorów szkół jest podział tych środków.
Białystok należy do Unii Metropolii Polskich, która zrzesza 12 miast. Organizacja przyjęła w minionym tygodniu stanowisko w sprawie strajku nauczycieli, w którym solidaryzuje się z protestującymi. Jest też mowa o wynagrodzeniach dla nauczycieli. „Mając na uwadze niskie płace zasadniczych nauczycieli, nieodpowiadające randze zawodu i jego roli społecznej, w żadnym z miast Unii Metropolii Polskich nie doszło i nie dojdzie do zmniejszenia środków finansowych przeznaczonych na zadania oświatowe” – napisano w stanowisku.
Jak mówił na konferencji prasowej prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, przedstawiając stanowisko, prezydenci zrzeszeni w Unii zadeklarowali, że nie zmniejszą budżetów na oświatę, w tym na wynagrodzenia. Dodał, że oznacza to, że miasta te nie zamierzają „oszczędzać na strajku”. W jego ocenie, znajdzie się możliwość, aby dyrektorzy szkół zgodnie z prawem mogli zapłacić nauczycielom.
Wspólny sposób wypłat pieniędzy dla nauczycieli za okres strajku nie został jeszcze wypracowany.
W poniedziałek 8 kwietnia rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej Solidarności.
ZNP i FZZ początkowo upominały się o tysiąc zł podwyżki, obecnie postulują 30 proc. podwyżki rozłożonej na dwie tury – 15 proc. od 1 stycznia i 15 proc. od 1 września br. Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” negocjowała m.in. podwyżkę wynagrodzeń w wysokości 15 proc. od stycznia 2019 r. oraz zmianę systemu wynagradzania, według którego pensje nauczycieli byłyby bezpośrednio powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej.
Zastanawiam się jak to jest możliwe, że polski podatnik pracodawca płacący nauczycielom pracownikom za naukę swojego dziecka, ma ponosić straty z powodu strajku podwładnego. Mało tego, że straty finansowe, to jeszcze straty w edukacji powierzonych im dzieci.To jakaś paranoja. Sądzę, że czas na POZWY ZBIOROWE rodziców. Może jak ,,nauczyciele” bekną finansowo za samowolne opuszczenie miejsca pracy wywiozą Broniarza na taczkach. Oni strajkują, a komuch Broniarz kasuje miesięcznie 12 tysiaka. Gdyby głupota nauczycieli miała skrzydła, to by ,,fruwała jak gołębica”.