Wojna w SM „Jaroty” trwa. Spółdzielcy złożyli petycje w sprawie wysokich stawek niedopłat do wody, a Spółdzielnia od prawie miesiąca nie chce im odpowiedzieć. Dziś przed siedzibą „Jarot” przy ul. Wańkowicza w Olsztynie powstał ogromny napis, który przypomina władzom spółdzielni, że czas mija.
Spór pomiędzy spółdzielcami a władzami spółdzielni w SM „Jaroty” w Olsztynie trwa od prawie trzech lat. W tym czasie zmienił się zarząd, jednak według wielu mieszkańców nie sposoby działania Spółdzielni.
Na początku września pod siedzibą SM „Jaroty” odbył się protest wodny, którego efektem była petycja w sprawie wysokich stawek niedopłat do ciepłej wody. Członkowie SM „Jaroty” pod koniec wakacji dostali ogromne rachunki z niedopłatami za ciepłą wodę sięgające nawet 3 tysięcy złotych. Zarząd tłumaczył to podwyżką cen w MPEC-u, jednak inne spółdzielnie w Olsztynie nie miały aż tak drastycznych podwyżek. Wiele osób, które dostały wysokie rachunki nie jest w stanie ich opłacić. Część z nich jawnie podkreśla, że kwota, która widnieje na rozliczeniu znacznie przerasta ich możliwości finansowe. Czas, który upłyną od złożenia petycji, czyli 18 września działa na ich niekorzyść, bo od tamtego czasu żyją w niepewności. Ktoś najwyraźniej postanowił o tym przypomnieć, bo dziś przed siedzibą Spółdzielni przy ul. Wańkowicza w Olsztynie pojawił się napis „CZEKAMY NA WASZĄ ODPOWIEDŹ”. Kto za to odpowiada?
Jednym z liderów protestującej grupy jest Łukasz Michnik, działacz społeczny z Olsztyna. Szukając informacji o tajemniczym napisie najpierw zadzwoniliśmy do niego. Okazał się to strzał w dziesiątkę.
– W połowie września mieszkańcy na ręce zarządu złożyli petycję, pod którą podpisało się prawie 600 osób. Od tamtej pory czekamy na odpowiedź, więc stwierdziliśmy, że trzeba o sobie przypomnieć. Niedopłaty w wysokości emerytury czy raty kredytu nie przejdą bez echa. Zarząd jest winny mieszkańcom wytłumaczenie – mówi nam Michnik.
Michnik w rozmowie z nami podkreślił również, że złożył wniosek o informację publiczną o udostępnienie umowy na podgrzanie ciepłej wody między Spółdzielnią a MPECem. – Tylko w ten sposób możemy się dowiedzieć ile za wodę płaci się do MPEC-a a ile do kieszeni spółdzielczej administracji – dodaje.
Jak udało nam się ustalić, kilka minut przed godz. 19 trzy kobiety zmywały napis, który zostawili spółdzielcy. W dobie internetu nic jednak nie ginie, a napis możecie podziwiać na naszej stronie.
Ciekawe czy po wyborach też będzie taki zaangażowany.
Spółdzielnia jest własnością członków spółdzielni,a pani prezes przyniesiona w teczce bez wiedzy członków kaprysi?.Pora zrob ić z tym porządek,ratusz tu nie ma nic do gadania,trzeba rozwalić ten beton.