Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w poniedziałek proces odwoławczy mężczyzny, nieprawomocnie skazanego za oblanie znajomej denaturatem i jej podpalenie. Kobieta miała oparzenia II i III stopnia głowy, twarzy, szyi i tułowia obejmujące ponad jedną czwartą powierzchni ciała.
Sąd pierwszej instancji skazał mężczyznę na 4 lata więzienia. Apelację złożył obrońca, chce uniewinnienia. Wyrok ma być ogłoszony w środę.
Sąd apelacyjny bada sprawę z Gołdapi (Warmińsko-Mazurskie), incydent miał miejsce ponad trzy lata temu, w grupie osób nadużywających alkoholu, które piły też denaturat. Według prokuratury, oskarżony mężczyzna oblał jedną z kobiet właśnie denaturatem i podpalił. On sam do zarzutów nie przyznaje się, zapewnia, że nie był sprawcą tego podpalenia.
W postępowaniu odwoławczym sąd apelacyjny przesłuchał dwóch dodatkowych świadków; w poniedziałek strony wygłosiły mowy końcowe.
Obrona stoi na stanowisku, że nie ma jednoznacznych dowodów winy oskarżonego, a wątpliwości powinny być w tej sytuacji rozstrzygane na jego korzyść, również zeznania świadków, którzy zasłaniali się niepamięcią okoliczności zdarzenia.
Prokuratura chce utrzymania wyroku skazującego; jako kluczowy dowód przywołuje zeznania poparzonej kobiety, choć ta je później zmieniała. „Z dużym prawdopodobieństwem – na podstawie zebranego materiału dowodowego – można uznać, że było to skutkiem spotkań i rozmów z innymi osobami, w tym świadkami i z samym oskarżonym” – mówiła w swoim końcowym wystąpieniu prok. Ewa Fiedorowicz.
Sam oskarżony zapewnia, że nie on był sprawcą. Przywoływał zeznania tych świadków, którzy nie wskazywali na niego, a na inną osobę; mówił, że pokrzywdzona zeznała nieprawdę i nie pamiętała okoliczności zdarzenia. „Sąd wybiera tylko to (te dowody), żeby mnie ukarać. Nikogo nie podpaliłem, nie mam żadnych sadystycznych skłonności” – mówił. Przyznał, że jest uzależniony od alkoholu, ale w trakcie terapii, bo – jak mówił – „chce zmienić swoje życie”.
źródło: PAP