Spółdzielcy i Lidia Staroń wnoszą o kuratora dla Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaroty”. Na ostatnim walnym zgromadzeniu, które odbyło się na boisku szkolnym, odwołano zarząd.
Konferencja spółdzielców
W środę 31 sierpnia odbyła się konferencja przedstawicieli członków Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaroty”, którzy są w konflikcie z zarządem. Podczas ostatniego walnego zgromadzenia, które odbyło się na boisku szkolnym, spółdzielcy odwołali zarząd. Teraz, wraz z senator Lidią Staroń, w biurze której doszło do środowego spotkania, wystąpili o ustanowienie kuratora.
– To ci ludzie są właścicielami spółdzielni. Mówią, że są bardzo duże, horrendalne podwyżki opłat, że nie ma dostępu do dokumentów. Nie ma żadnej jawności. Ich pracownicy, czyli zarząd, robi co chce – mówiła Lidia Staroń.
Protestujący uważają, że zarząd i rada nadzorcza działają bezprawnie, ponieważ spółdzielcy odwołali członków zarządu na walnym zgromadzeniu, a kadencja rady nadzorczej upłynęła 7 czerwca.
– Oczywiście, odwołanie walnego nie ma podstawy prawnej, tak się bał zarząd, że zostanie odwołany. Ale ludzie powiedzieli, że to nic i poszli na walne zgromadzenie. Mamy protokół tego zgromadzenia. Od tamtego momentu nie ma zarządu – powiedziała senator Lidia Staroń.
Spółdzielcy chcą ustanowienia kuratora, senator składa wniosek do prokuratury
Przewodniczący ostatniego zgromadzenia walnego, Andrzej Cieślikowski, podpisał wniosek do sądu w sprawie ustanowienia kuratora spółdzielni.
– Składamy wniosek do sądu. Spółdzielnia nie ma w tej chwili zarządu i rady nadzorczej. W organach tych zasiadają obecnie osoby nieuprawnione. Ponieważ jednak nadal działają, składam zawiadomienie do prokuratury – zapowiedziała senator Staroń.
„My dla spółdzielni nie istniejemy”
Mieszkańcy czują się wykluczani z decydowania o ważnych dla nich sprawach, skarżą się także na utrudnianie dostępu do dokumentów, które ich dotyczą, na przykład dotyczących wzrastających opłat.
– Jest problem z działalnością spółdzielni, odnoszą się do mieszkańców w sposób nieadekwatny. W gazetce „Jaroty” rzucane są paszkwile na protestujących. Spółdzielnia stosuje specjalne prawo, według którego nie możemy mieć wglądu do dokumentów. My dla spółdzielni nie istniejemy – mówiła jedna ze spółdzielczyń, Krystyna Szczygieł.
„Zdeptanie spółdzielczości”
Andrzej Cieślikowski, który przewodniczył ostatniemu walnemu zgromadzeniu, uważa, że ministerstwo rozwoju przygotowuje ustawy, które mają zaszkodzić spółdzielczości i cofnąć ją do „głębokiego PRL-u”. Nazywa je „patogennym prawem”.
– Od ponad dwóch lat wybitni specjaliści, pod wpływem lobby funkcyjnego, „płodzą” coraz gorsze wersje ustawy. To jest totalne zdeptanie spółdzielczości – mówił.
W jego opinii protestujący są traktowani gorzej niż pozostali, a wszystko jest opisywane w finansowanej z pieniędzy mieszkańców gazetce „Jaroty”.
– Nie ma kwartału, żeby nie pojawił się w tym piśmie paszkwil oczerniający nas i senator Staroń – podkreślił Andrzej Cieślikowski.
źródło: olsztyn.com.pl
Szkoda, że politycy z naszego regionu biorą się za sprawy tak małej rangi (załatwić prywatne sprawy rodzinne, pozyskać parę głosów spółdzielców) a potem 4 lata ciszy. Najlepszymi przykładami karierowiczów z naszego regionu są Szmit, Arentowa, Staroń – NIC dosłownie NIC większego, strategicznego dla regionu nie załatwili. PODZIĘKOWAĆ IM W NAJBLIŻSZYCH WYBORACH ZA „REPREZENTOWANIE WARMII I MAZUR”
Jednym z uników prezesa i jego kompanów może być rejterada z funkcji, czyli ucieczka do przodu na aut? Po uprzednim nieformalnym zabezpieczeniu w postaci „właściwie” dobranego składu zarządu. Rada nadzorcza lojalnie wykona zadanie. Nie jest wykluczone, że przymiarki i negocjacyje do takich zabiegów kadrowych już trwają. Poza wiedzą ogółu członków SM Jaroty mających ustawowe bierne oraz odpowiednio czynne prawa wyborcze do wszystkich organów spółdzielni. To już wyćwiczona tutaj jedna z form tzw. transparentności typu trans.