W niewielkiej miejscowości Łęcze w województwie warmińsko-mazurskim ma powstać tymczasowy punkt adopcji zwierząt z Ukrainy. Pomysłodawczynią jest 19-letnia Ula Kiersz, jednak okoliczni mieszkańcy nie chcą się zgodzić na realizację tego projektu. Sprawę nagłośniło Dzień Dobry TVN.
19-latka chce pomóc zwierzętom
W związku z trwającą wojną z Ukrainy uciekają setki tysięcy ludzi, głównie kobiety z dziećmi, ale często zabierają ze sobą także zwierzęta domowe, które również wymagają pomocy. Zauważyła to 19-letnia Ula Kiersz z Łęcza i postanowiła zorganizować na działce rodziców tymczasowy punkt adopcji psów.
Młoda kobieta podkreśla, że od zawsze kochała zwierzęta, a od siedmiu lat jest związana ze schroniskiem, w którym spędza każdy weekend. Teraz chce pomóc psom z Ukrainy. Założyła zbiórkę, ogłosiła swój pomysł i tydzień temu zgłosiło się dziesięć osób do pomocy przy jego realizacji.
Ula ma nawet wsparcie projektanta, Radosława Abramowicza, który zobowiązał się do budowy odpowiednich kojców – w planach jest ich dziesięć, w każdym będzie mogło przebywać maksymalnie do czterech psów.
Link do zrzutki: pomagam.pl/rggfp3
Okoliczni mieszkańcy nie są zadowoleni
Okazuje się jednak, że sąsiadujący z działką mieszkańcy Łęcza zgłosili swoje zastrzeżenia i nie zgodzili się na otworzenie takiego punktu w tej lokalizacji.
Monika Trocek, sołtys Łęcza, mówi, że mieszkańcy sprzeciwiają się tej inicjatywie i zebrali podpisy w tej sprawie. Nie wiedzą, czy pani burmistrz wiedziała o tym pomyśle, czy wydała na to pozwolenie i co będzie dalej. Przy tym samą koncepcję uważają za dobrą, ale obawiają się spadku wartości własnych działek – kupowali działki przy lesie, a nie przy schronisku dla zwierząt.
Potwierdza to pan Waldemar, jeden z mieszkańców Łęcza, mówiąc:
– Jest enklawa spokoju, cisza, nie wyobrażam sobie teraz, żeby było tu pięć, piętnaście czy dwadzieścia piesków.
To nie schronisko, tylko punkt adopcyjny
Pomysłodawczyni tłumaczy, że jej intencją nie jest wybudowanie schroniska dla zwierząt, tylko tymczasowego punktu adopcyjnego, z którego psy mają jak najszybciej trafiać do domów nowych właścicieli.
Radosław Abramowicz zapewnia, że przy budowie boksów bierze pod uwagę sąsiedztwo i stara się je zaprojektować tak, aby obecność zwierząt była jak najmniej uciążliwa dla otoczenia.
Ula podkreśla, że wszystkie działania są zgodne z prawem i zachęca wszystkich, którzy mają obawy, do obejrzenia miejsca i rozmowy. Zaprasza również wolontariuszy, gotowych wspomóc ten projekt.
Zaznacza, że działa od pięciu lat i potrafi zajmować się zwierzętami. Kontaktowała się z kilkoma fundacjami, zgłosiła im możliwość zaopiekowania się kilkoma psami, teraz będzie odbierać je spod granicy i szukać im domu.
Takie rzeczy się robi na uboczu, nawet obok wiosek żeby nie utrudniać ludziom życia. Dziecko może chce zaistnieć w mediach, może chce dobrze ale nie tędy droga. Są do tego specjalne przepisy. Zgoda mieszkańców sąsiadujących tez jest wymagana. To nie składowisko tektury, że poleży, nie będzie hałasować, śmierdzieć i się skończy. To faktyczne skazywanie sąsiadów na hałas i smród.
Może od razu zmienić nazwę i zróbmy zamiast Polski Ukrainę bo to już przesada z tym wszystkim.Pomoc pomocą ale to już wyścig paranoi