13 C
Olsztyn
czwartek, 28 marca, 2024
reklama

Olsztynianka, Romowie i jej Słowacja – wywiad z Moniką M. Błaszczak

OlsztynOlsztynianka, Romowie i jej Słowacja - wywiad z Moniką M. Błaszczak

Niektórzy zostają hydraulikami, a inni wyjeżdżają na międzynarodowe projekty, które mają na celu niesienie pomocy. Młodzi, Wykształceni, niekiedy z dużych miast. Są w stanie rzucić wszystko, żeby nie dać się wciągnąć w świat korporacji i wyjałowienia albo choć przez chwilę spróbować czegoś innego. Monika wyjechała na Słowację w ramach unijnego programu EVS. 

reklama

Monika Błaszczak – urodziła się i wychowała w Olsztynie. Studia skończyła w Łodzi.
 
Monika M. Błaszczak wychowała w Olsztynie. Studia skończyła w Łodzi, karierę robiła w Warszawie. Spotykamy się w jednej z olsztyńskich osiedlowych knajp. Nie wybieramy się do miasta, bo Monika ostatnio jest rzadko w Polsce i wyrywa się tylko na moment, by odpowiedzieć mi na kilka pytań. Niedługo znowu wraca na Słowację, gdzie w jednej z miejscowości położonej w Beskidzie Niskim jest wolontariuszką. Na rok rzuciła pracę w agencji PR i wyjechała w góry, żeby pracować z tamtejszą mniejszością romską.
Rzuciłaś pracę i wyjechałaś z Warszawy. Co zrobisz, gdy skończy się twój roczny wolontariat? Masz teraz jakieś minimum zabezpieczenia finansowego i pomysł co dalej. Może praca w NGO (organizacja pozarządowa)?
– To jest chyba tak, że jestem typową przedstawicielką swojego pokolenia. Obserwuję wśród swoich bliższych i dalszych znajomych, że pomimo dobrego wykształcenia i nieźle przebiegającej kariery, choć na moment rezygnują z tego wszystkiego. Niektórzy wyjeżdżają i zakładają agroturystykę, zajmują się rzemiosłem, zostają hydraulikami, krawcowymi, albo wyjeżdżają w mniej lub bardziej egzotyczne miejsca, gdzie zajmują się społeczeństwem obywatelskim, edukacją ekologiczną czy ochroną tygrysów, więc jakby w tym moim wyjeździe nie ma nic niezwykłego i nie jest już to też takie dziwne dla pracodawców. Natomiast jeśli chodzi o moją prywatną motywację do wyjazdu na wolontariat, to złożyło się na to wiele czynników. Jednym z nich jest na pewno to, że w przyszłym roku skończę 30 lat więc nie będę już mogła wyjechać na EVS. Do tego z wykształcenia jestem psycholożką i przez ostatnie kilka lat nie pracowałam bezpośrednio w branży kojarzonej z tym zawodem. No i zawsze byłam gdzieś tam związana z organizacjami pozarządowymi, nie tylko w trakcie studiów, ale nawet przedtem. W szkole średniej często uczestniczyłam w spotkaniach i projektach organizowanych przez Wspólnotę Kulturową „Borussia” czy Stowarzyszenie “TRATWA” co myślę bardzo otworzyło mnie na tematy związane z międzykulturowością czy niektórymi rozdziałami historii, ale i uwrażliwiło na biedę, potrzebę edukacji czy przejawy dyskryminacji. Jest też kilka innych kwestii jak odpoczęcie od Warszawy, spróbowanie się w innej pracy i zdobycie nowych doświadczeń. Jeśli chodzi o zabezpieczanie finansowe, to projekty w ramach EVS są tak zgrabnie napisane, że każdy wolontariusz dostaje pieniądze na jedzenie oraz kieszonkowe. Ma również opłacane mieszkanie i bardzo często wiele z kosztów podróży. Da się przeżyć, no, ale nie można porównać z tego z pensją.
Dobrze, i tu się pojawia inna kwestia, kwestia wyboru dość specyficznego wolontariatu… Jak go znalazłaś? Było wolne miejsce, a ty zgodziłaś się pojechać, czy zależało Ci na danej tematyce lub organizacji? To był świadomy wybór czy tylko przypadek?
– Na studiach interesowałam się różnicami międzykulturowymi, napisałam też o tym pracę magisterską. Natomiast nigdy nie zajmowały mnie różnice spektakularne. Czym innym jest opisywanie różnic między kulturami azjatyckimi a kulturami europejskimi, a zupełnie inną kwestią jest to, co różni nas w obrębie Europy. Zawsze lubiłam koszulę bliższą ciału i pewnie dlatego kultura romska i to na Słowacji. Projektów szukałam na stronie ngo.pl i najpierw myślałam o wyjeździe do Rumuni, ale znalazłam bardzo interesujące ogłoszenie organizacji People in Need Slovakia. Przedtem interesowałam się już kulturą mniejszości romskich w Europie, ale oczywiście nie do tego stopni,a jak ma to miejsce teraz. Rok przed wyjazdem byłam na przykład na krótkim projekcie na Ukrainie, gdzie zajmowaliśmy się pracą z mniejszością romską w Użhorodzie.
Odczułaś duży szok, jakiś dysonans w pracy na Słowacji z mniejszością romską w małej miejscowości, wiosce? Teraz mieszkasz obok czy z ludźmi, z którymi wcześniej się interesowałaś, ale nie wiedziałaś, nie znałaś…
– Tu są dwie kwestie. Jest ta kultura bardziej egzotyczna, czyli słowacka mniejszość romska, ich zwyczaje, sposób życia, architektura, estetyka, jest też na pewno szok kulturowy, mój bardziej prywatny związany z przeprowadzeniem się do mniejszej miejscowości, bo zamieniłam stolicę Polski na 600-osobową społeczność w Beskidzie Niskim. To jest taka ogólna rzecz, bo z jednej strony Słowacy nie są wcale, aż tak odlegli, zwłaszcza Ci zamieszkujący region, w którym teraz żyję – “ Szarisz. Jest to fragment wschodniej Słowacji bardzo bogaty kulturowo, Jest miejscem na mapie zamieszkiwanym przez Rusinów, Łemków, Ukraińców, Romów, Polaków i oczywiście Słowaków. Więc i ten język jest inny, ta przestrzeń kulturowa jest inna, wszystko jest dla mnie w tej mojej nowej sytuacji, nowej-starej, bardzo ciekawe pod względem językowym i zwyczajowym.
W jaki sposób się porozumiewasz?
– To jest zabawna rzecz. Uczę się oczywiście słowackiego, natomiast jest tu taki problem, że ten region, w którym żyję ma bardzo specyficzny język. Jest w nim dużo słownictwa ukraińskiego, jest też dużo polskich słów. Jest to taka niezwykła odmiana słowackiego, którą nie mówi się w Bratysławie, więc wstyd się do tego przyznać, ale do tej pory bardzo dużo używam języka polskiego. Kuriozalnie trudno się go nauczyć, trudno go używać, mówić tym językiem, bo jest on tak bardzo podobny, że tak naprawdę nie wiesz czy mówisz jeszcze po polsku, czy już po słowacku. Natomiast uczę się też oczywiście romskiego, ale romskiego języka, którym posługuje się społeczność, z którą pracuję. Wiesz, to nie jest taki romski międzynarodowy, to nie jest romski, którym posługują się polscy Romowie, grupa Polska Roma, rumuńscy Romowie. Jest to romski, którym posługują się ludzie zamieszkujący tamte tereny.
Czy wejść w społeczność romską? Jak długo to trwa? Czy byli wobec Ciebie nieufni?
– Nadal są i zawsze będą. Mam ten plus, że pracuję w miejscowości, w której widać bardzo fajną współprace pomiędzy liderami romskiej społeczności, pomiędzy liderami społeczności większościowej, między starostą, organizacjami pozarządowymi, które tam pracują, pracownikami socjalnymi itd. Więc ta współpraca jest i ta mniejszość jest w miarę otwarta, przyjmując jakieś tam standardy. Wydaje mi się natomiast, że zawsze jest też kwestia dostępu do inności. Nie istnieje taka możliwość żebym mogła być przyjęta, do takiej społeczności od razu, czy nawet kiedykolwiek, niezależnie czy mówimy o mniejszości romskiej, czy o Słowakach. Na jakichś zasadach na pewno funkcjonuję i na pewno są to inne zasady niż były pół roku temu. Jak zawsze trzeba się poznać.
Dużo słyszymy o napięciach między Słowakami i Romami. Kto z kim ma tam problem? Romowie ze Słowakami, a może Słowacy z Romami?
– Na Słowacji dowiedziałam się, że są dwa rodzaje osad, osady separowane i izolowane. Jest też taka piękna mapka na stronach słowackiego Rządu, która pokazuje gdzie te romskie osady są. Czy jest to problem z Romami? Czy można mieć problem z kimś, kto nie istnieje i nie ma swojej własnej historii, a jednocześnie jest, istnieje gdzieś tam na obrzeżu egzystencji? Biorąc pod uwagę stereotypy związane z Romami, tym, że na samej Słowacji jest 15 murów separacyjnych, które czasem są oficjalnie murami sportowymi, że eksmisje przebiegają w bardzo brutalny sposób, to trudno powiedzieć, żeby to Słowacy mieli problem. Można powiedzieć, że Romowie mają problem ze Słowakami. Oczywiście, jest to tak, że z jednej strony możemy mówić o dyskryminacji rasowej, kulturowej, dyskryminacji związanej z dostępem do edukacji, pracy, dróg, infrastruktury, ale jak zawsze jest to bardzo skomplikowana kwestia i nikt nie jest tu bez winy. Staram się to po trochu rozgryzać na łamach swojego bloga na portalu natemat.pl gdzie serdecznie zapraszam.
A jak to wygląda w kontekście Polski, Olsztyna. Czy jesteśmy bardziej tolerancyjni – my Polacy?
– W Polsce żyje 38 mln osób, natomiast na Słowacji żyje 5 mln, 5,5 mln Słowaków i procentowo liczba Romów w Polsce to jest jakiś promil. Według statystyk w Polsce żyje od 10 tysięcy do 50 tysięcy Romów, natomiast na Słowacji, znajdziesz takie statystyki, które mówią o 2% całej populacji kraju, i to są informacje z ulotek turystycznych, ale są również statystki mniej oficjalne, które mówią o 10, a nawet 12% populacji kraju. Proporcja jest zupełnie inna, więc i problemy inne.
Z kim pracujesz w projekcie?
– W naszej wsi jest nas piątka. Dwójka moich szefów, Iva i Andrej, którzy są specjalistami i robią swoją pracę od lat, więc mam od kogo się uczyć. Jest też Anna, która pracuje, jako asystentka w Klubie dla dzieci. Z wolontariuszek jestem ja i jeszcze jedna Polka, Ela. Przedtem była jeszcze z nami koleżanka z Francji. Z tego co wiem nasz organizacja szuka wolontariuszy na projekty rozpoczynające się w tym roku, więc serdecznie zapraszam do dołączenia.
Czy po zakończonym projekcie masz zamiar nadal współpracować z tą organizacją, udzielać się w sektorze NGO, czy chcesz wrócić do poprzedniej pracy? Czy może tematyka romska jest dla Ciebie na tyle interesująca, że chcesz się tym zajmować w przyszłości i na tyle zżyłaś się z tym środowiskiem, że chcesz to dalej kontynuować €“ na przykład w Polsce?
– Nie wiem do końca, co ze sobą zrobię, ale wiem na pewno, że to doświadczenie, które mam, i te które ciągle zdobywam jest dla mnie naprawdę ważne. Jestem w połowie swojego projektu, więc gdzieś tam w okolicach marca (red. rozmawiamy pod koniec grudnia) będę zastanawiać się, co zrobić dalej choć już teraz mam jakieś pomysły i zaczynają się pojawiać konkretne propozycje. Na pewno nie chciałabym znowu zostawić, choćby na jakiś czas tematyki romskiej, anty dyskryminacyjnej, kulturowej czy międzykulturowej. Chciałabym, zajmować się tym w przyszłości, natomiast nie jestem pewna jak mi się w życiu dalej ułoży. Widzę, że moje doświadczenie wyniesione z pracy w PR się przydaje i na pewno przyda się to doświadczenie, które zdobywam teraz i to, co dowiaduję się o sobie i innych na pewno przyda mi się, jeśli wrócę do Public Relations. Na pewno wymyślę coś fajnego.
Oglądałaś „Papuszę”? Czy rozpoznajesz tam swoich Romów?
– Raczej nie. Po pierwsze ”Papusza” jest poetyckim obrazem, bardzo poetyckim, plastycznym, bardzo pięknym, ale też melancholijnym. Jest tutaj zobrazowane środowisko Romów, a raczej jest to próba poetyckiego ujęcia, obrazu, społeczności, która najprawdopodobniej gdzieś tam żyła. Próba odrysowania postaci Papuszy i jej trudnego związku z jej drugim mężem oraz tego jak wpłynął na nią Jerzy Ficowski. Jeżeli chodzi o takie realia polskich Romów, to ja chyba nie jestem osobą do końca kompetentną, mimo, że trochę wiem. Jest tam kilka scen, w których spokojnie widziałabym Romów, których znam.
Ile jest prawdy w stereotypach o Romach?
– A ile jest prawdy w stereotypach o Polakach?
EVS 
Wolontariat Europejski (European Voluntary Service) to akcja umożliwiająca wolontariuszowi lub grupie wolontariuszy podjęcie pracy społecznej we wszystkich Krajach Programu i Sąsiedzkich Krajach Partnerskich. EVS powstał po to, by wolontariusze mogli zdobywać kompetencje i umiejętności wpływające na ich rozwój osobisty i zawodowy przez doświadczenia związane z edukacją poza formalną. W Wolontariacie Europejskim może uczestniczyć każdy młody człowiek w wieku od 18 do 30 lat, w szczególnych sytuacjach możliwy jest udział młodzieży w wieku 16 €-“ 17 lat. Pobyt w zagranicznej organizacji trwa od 2 do 12 miesięcy.
(www.evs.org.pl)
 

reklama

Zapisz się do naszego newslettera

Wysyłamy tylko najważniejsze wiadomości

reklama
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Polecane
Ogłoszenia