Hipnotyczny półmrok i nieznośną ciszę nagle rozdziera szelest przemykającej kobiecej sylwetki. Po chwili jej donośny głos przeszywa najciemniejsze zakamarki Spichlerza MOK. W jednej sekundzie do zebranej publiczności dociera, że to będzie coś wyjątkowego, dociera, że nie każdy potrafi dać taki występ…
Eksplozja oklasków wstrząsnęła olsztyńskim Starym Miastem. Przybyła do Spichlerza widownia nie mogła narzekać na brak emocji. Kto zafundował publiczności taki balejaż przeżyć?
Marta Andrzejczyk, bo o niej mowa, wykonała monodram muzyczny „Kim jest Wiera Gran…”, w reżyserii Janiny Tomaszewskiej. Przez chwilę widownia mogła odnieść wrażenie, że przed nimi występuje nie sobowtór, lecz rzeczywiście kontrowersyjna postać, w którą wcieliła się olsztyńska artystka. A kim była Wiera Gran? W spektaklu odbiorca nie uzyska jednoznacznej odpowiedzi, w zamian za to zobaczy kobietę, którą targają silne przeżycia, kobietę, która zaszczuta przez Żydów, Polaków i Niemców nie może znaleźć swojego miejsca na ziemi. Wszystko wskutek tego, że występowała przed nazistowską publicznością, gdy w tym samym czasie miliony Żydów umierało w getcie. Po II wojnie światowej nazywano ją „gestapówką”, nawoływano do bojkotowania jej koncertów. Była sama i nikt nie rozumiał, że gdyby wtedy odmówiła nazistom występów – jej los byłby przesądzony. A ona chciała tylko żyć.
Olsztyńska artystka doskonale oddała swoim występem tragedię człowieka, dla którego otoczenie stworzyło getto niezrozumienia i samotności.