Piękna i zabytkowa część Olsztyna niszczeje w oczekiwaniu na pomysł na jej przyszłość. Koszary Dragonów zasługują na nowy rozdział swojej bogatej historii.
Olsztyn w 2015 roku nie kojarzy się już z wojskiem. Obecnie w stolicy Warmii i Mazur stacjonuje bardzo mała ilość wojskowych, nie zawsze jednak tak było. W czasach pruskich Olsztyn nazywany był Kaseronpolis – miastem koszar. Wybudowano wtedy w mieście duże kompleksy koszarowe, w których stacjonowali żołnierze podlegli Berlinowi.
Gospodarka napędzana piechotą
Wojsko było głównym motorem rozwoju miasta w czasach, kiedy Olsztyn był częścią Królestwa Pruskiego. W XIX wieku było to miasto garnizonowe i obecność wojskowych wpływała na wszystkie obszary życia. Garnizon zaopatrywał się u pobliskich sklepikarzy, a miejscowi budowlańcy rozbudowywali budynki należące do państwa. Należy również pamiętać, że stacjonujące w danej miejscowości wojsko podwyższało znacznie jej rangę.
Wojska pruskie zawitały do Olsztyna w marcu 1884 roku. Wtedy to stolica Warmii i Mazur została miastem garnizonowym. W budynkach przy dzisiejszej ul. Kromera zamieszkali żołnierze Wschodniopruskiego Batalionu Strzelców nr 1 i to był dopiero początek lokowania wojska w grodzie nad Łyną. W tym samym roku ruszyły prace nad budową kompleksu koszarowego na terenie Wzgórza Soja. Prace murarskie rozpoczęto w 1886 roku, a przy ul. Gietkowskiej powstało pięć koszarowców. Wtedy też z Metz przyjechał do Olsztyna Wschodniopruski Pułk Dragonów.
Dragoni z Olsztyna
Dragoni to żołnierze formacji zwanej dragonią, która powstała w XVI-wiecznej Francji. Żołnierze tych jednostek walczyli pieszo, a poruszali się konno. Używali broni zarówno palnej, jak i białej. Na przestrzeni lat dragoni wchodzili w skład wielu europejskich armii.
Koszary Sztuki
Współcześnie Koszary Dragonów to niekończący się spór między magistratem, społecznikami, deweloperami i przedsiębiorcami. Od prawie dwudziestu lat grupy nie mogą dojść w tej kwestii do porozumienia, a zabytkowe budynki niszczeją. Rejon ul. Gietkowskiej, Dąbrowskiego i Artyleryjskiej jest niezwykle atrakcyjnym miejscem. W czasach prezydentury Czesława Małkowskiego pojawił się pomysł przekazania tych terenów środowiskom artystycznym i zrewitalizowania ich w kierunku galerii i miejsc twórczych. Pierwsze spotkania związane z tym pomysłem odbyły się ponad dziesięć lat temu.
O potencjale tego miejsca mówią dwa wydarzenia olsztyńskiej kultury niezależnej. W jednym z budynków w okolicy chciano stworzyć olsztyński sqaut. Niestety, nie udało się. Niedaleko działał też kultowy klub Rewers, w którym odbywały się imprezy z niezależną muzyką elektroniczną. W samych koszarach zorganizowano również wernisaże, za którymi stał związany z Wydziałem Sztuki UWM malarz Geno Małkowski.
Potencjał tej części stolicy Warmii i Mazur nie podlega żadnej dyskusji. Samo położenie oraz piękna, zabytkowa architektura to atuty tego miejsca. Pojawia się jednak pytanie, czy olsztyńskie środowisko artystyczne faktycznie jest w stanie wykorzystać wszystkie walory tej przestrzeni. Olsztyn cierpi wciąż na brak pomysłu na „swoją kulturę” – wspominał o tym w wywiadzie na łamach „Kuriera Olsztyńskiego” prozaik Mariusz Sieniewicz. Pieniądze i miejsce do działań artystycznych mogą tego nie rozwiązać. Oczywiście nie oznacza to, że oddanie Koszar Dragonów artystom jest złym pomysłem. Może po prostu niczego nie zmienić.
Co dalej z Gietkowską?
W międzyczasie w latach 2009 – 2010 doszło na tym terenie do pożarów, które w znacznym stopniu zniszczyły część zabytkowych budynków. Pod koniec ubiegłego roku powstał dokument podsumowujący inwentaryzację zabudowań. Jest to idealny moment na postawienie pytań dotyczących przyszłości tego miejsca. Czas działa nieubłaganie i zwlekanie z rozpoczęciem rewitalizacji podwyższy koszty tego zadania. Jeśli wkrótce nie zostaną podjęte żadne działania, będziemy musieli patrzeć, jak jeden z cenniejszych zabytków architektonicznych stolicy Warmii doszczętnie niszczeje.
KM
Co będzie z koszarami? Wezmą na przeczekanie te budynki, które spłonęły i nie będzie czego ratować.