Takiej ilości wyświetleń poza granicami Polski nie miała chyba żadna z kampanii promocyjnych miasta. Filmik z Zawodów Smoczych Łodzi, które zostały rozegrane w ubiegłym tygodniu w stolicy Warmii, obejrzało na Facebooku już prawie 15 mln widzów w zaledwie 15 godzin!
Zawody smoczych łodzi to sport wodny wywodzący się z Chin. Dawniej pływano na tradycyjnych łodziach, które dziś zastąpiono mniejszymi, sportowymi. Na jednej znajduje się 20 wioślarzy oraz sternik i bębniarz. Osady ścigają się ze sobą na zbiornikach wodnych na różnych dystansach: zazwyczaj od 200 m do 2 km.
Pod koniec ubiegłego wieku sport zyskał na popularności w innych stronach świata, również w Polsce. Do zabawy przyłączył się także Olsztyn. W minionym tygodniu (20-21.03) w olsztyńskiej Aquasferze odbyły się III Ogólnopolskie Zawody Smoczych Łodzi na basenie. Ze względu na ograniczenia obszaru, na którym rywalizowano, zmodyfikowano nieco zasady zabawy: na łodzi znajdowały się bowiem dwa 6-osobowe zespoły, których zadaniem było wiosłować tak szybko, aby móc przepłynąć całą łodzią na swoją stronę basenu – przypominało to więc przeciąganie liny na wodzie.
Smocza rywalizacja dostarczyła mnóstwa zabawy zarówno jej uczestnikom, jak i kibicom. Jak się okazało, nie tylko w Polsce. Na dwóch zagranicznych fanpage’ach na Facebooku – The Sport Bible i The LAD Bible – udostępniono filmik przedstawiający wodne zmagania w olsztyńskiej Aquasferze. Efekt? Obejrzało go łącznie ponad 15 mln użytkowników, udostępniło prawie 40 tys. Warto dodać, że na obu fanpage’ach pojawił się zaledwie wczoraj i już zdążył „rozlać się” po innych stronach internetowych. My cieszymy się z rozgłosu, a fani sportu z zagranicy mówią: – Polacy wymyślili nową dziedzinę sportu (The Polish have invented a new sport… – podpis pod postem).
Filmik można obejrzeć TUTAJ i TUTAJ.
Źródło: www.facebook.com/PGSmokiPolnocy
Tak wyglądały zawody w zeszłym roku:
jak ktoś się interesuje tym sportem, to dobrze wie kiedy i gdzie są zawody 🙂
W artykule jest błąd, otóż w pojedynku chodzi o to żeby „przepchać” łódź na pole przeciwnika, a nie jak twierdzi autor przeciągnąć na swoją stronę.