Polski kierowca rajdowy z Olsztyna – Krzysztof Hołowczyc – ukończył najtrudniejszy wyścig świata, Rajd Dakar, na trzecim miejscu.
W Dakarze nie ma łatwiejszych etapów i prostych odcinków – ostatni etap (z Rosario do Buenos Aires), liczący prawie 400 km, został skrócony z powodu ulewnego deszczu. Hołowczyc skończył go z siódmym czasem, jednak pozwoliło mu to utrzymać wywalczone dwa dni temu trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej turnieju i po raz pierwszy w karierze stanąć na podium Rajdu Dakar, który zwyciężył Nasser All-Attiyah z Kataru.
Krzysztof Hołowczyc: – Trudno nawet znaleźć mi odpowiednie słowa, żeby wyrazić swoją ogromną radość. Zrealizowałem swoje wielkie sportowe marzenie stając na podium rajdu Dakar. Kosztowało mnie to dziesięć lat ciężkiej pracy, wielu wyrzeczeń i zupełnego poświęcenia się swojej pasji. Gdy pierwszy raz w 2005 r. dojechałem zupełnie wycieńczony do mety w senegalskim Dakarze na 60. miejscu byłem pewny, że więcej tam nie wrócę, że to nie dla mnie. Jednak Dakar to nieuleczalna, a często nawet śmiertelna choroba. Nie opuściłem od tamtego momentu żadnej edycji. Wracałem z kolejnych poturbowany nie tylko psychicznie, bo nie dopisywało mi szczęście, ale też w gorsecie ortopedycznym, a nawet po złamaniu kręgosłupa na wózku inwalidzkim. Były też piękne chwile, gdy kończyłem rajd na piątym miejscu, gdy wygrałem etap i prowadziłem w rajdzie. Dziś stanąłem na podium i wiem, że te wszystkie bolesne i radosne doświadczenia miały swój sens, że były potrzebne, żebym dziś mógł świętować ten sukces.
Ciesząc się z życiowego wyniku, Hołek dziękował wszystkim, którzy przyczynili się do jego sukcesu, m.in. swojej ekipie i pilotowi. Podium Hołowczyca to nie jedyny polski sukces w wyścigu – urodzony w Krakowie Rafał Sonik wygrał tegoroczny Rajd Dakar w kategorii quadów.
JC