Wojciech Maksymowicz, były Minister Zdrowia, poseł Porozumienia wystąpił w TVN24. Ujawnił swój niepokój, dotyczący organizacji szczepień i liczby dostępnych w Polsce szczepionek.
W Polsce od 27 grudnia 2020 roku odbywają się szczepienia. W pierwszej kolejności szczepione są osoby z grupy zero (głównie medycy i ludzie powiązani z medycyną). Od Michała Dworczyka, szefa kancelarii premiera i pełnomocnika rządu do spraw szczepień przeciw COVID-19, dowiadujemy się, że do tej pory zaszczepiono ponad 300 tysięcy osób.
Wojciech Maksymowicz nie ukrywa, że działania organizacyjne związane ze szczepieniami budzą jego niepokój. Uważa, że szczepionki powinny być ,,wyrywane”, czyli zdobywane w każdy możliwy sposób.
„Oficjalnie i na wszelkich spotkaniach przedstawiałem konieczność stanięcia na głowie, to po prostu powinno być wyrywane na wszelkie sposoby, tak robi Izrael, tak robią Niemcy.”
Powiedział, że uspokoiłoby go posiadanie 15 milionów dawek szczepionki, jednak jest ich w tej chwili o wiele mniej.
Zapytany o to, czy należałoby podejmować się wszystkich możliwych działań w celu zdobycia szczepionki, porównał obecną sytuację do wojny:
„Jesteśmy na wojnie, umierają dziesiątki tysięcy ludzi (…). To jest walka o życie. Dziesiątki tysięcy ludzi danego narodu to jest walka warta każdego poświęcenia i każdego działania. (…) Uważam, że trzeba było się wykazać maksymalną agresją. Przywództwo w tej wojnie musi być takie jak wojenne. Pewnie dlatego w Izraelu to lepiej wychodzi, bo wiadomo, że wszyscy mają tam doświadczenie wojskowe, dla nich nie jest to nic nowego”
Były Minister Zdrowia nie wróży Polsce tak szybkiego „odmrożenia” gospodarki, jakie prawdopodobnie nastąpi w Niemczech czy w Izraelu.
Nie ukrywa, że w Polsce panuje bardzo zła sytuacja i walka z nią wymaga poświęceń. Kolejny raz podkreśla, że polecenia trzeba wydawać jak na wojnie, czyli jasno i konkretnie:
„(…)jak jest wojna, to każdy by z nas się spodziewał, że przyjdzie polecenie, że pracujemy, szczepiąc w sobotę i w niedzielę. To nie jest na zasadzie „a może byście zechcieli”, „a co wy o tym myślicie”. Jest bardzo źle. Trzeba wydawać polecenia takie, które bezdyskusyjnie są wykonywane, z szacunkiem, ale tu nie ma co negocjować. To ma być po prostu i już.”
Wojciech Maksymowicz nie boi się mówić o tym, że sytuacja jest poważna, a znane nam liczby zgonów i zakażeń nie oddają w rzeczywistości istoty problemu, z jakim aktualnie się mierzymy:
„Polska znajduje się w rankingu liczby codziennych zgonów, osób zmarłych codziennie, w pierwszej dziesiątce krajów świata. Na 220 krajów, które są objęte rejestrem statystycznym, znajdujemy się między drugą a dziesiąta pozycją. (…) Wczorajszy wynik plasuje nas na dziesiątej pozycji na świecie, czyli to jest po prostu bardzo poważnie.”
Jedną z głównych przyczyn sytuacji w Polsce to, zdaniem Maksymowicza, nieumiejętność rozpoznawania wroga i przeciwnika. Testuje się głównie osoby z objawami wirusa, co znaczy, że „nie będziemy rozpoznawać przeciwnika, nie będziemy wiedzieć, gdzie znajduje się choroba, zanim jeszcze da objawy” – jak ujął to były minister.
Takie wykonywanie testów nie zobrazuje prawdziwej skali problemu:
„My testujemy tylko objawowych, w związku z tym mamy fałszywy obraz.”
Źródło: TVN24
Można by się było nawet zgodzić z wieloma konstatacjami pana eksministra ale po pierwsze liczba szczepionek ma się nijak do technicznych możliwości szczepienia. Tu jest niestety duże wąskie gardło. Jeśli planujemy zaraz w miejsce 500 6k punktów szczepień, to w każdym z nich jak podejrzewam muszą być zaangażowane co najmniej 2 osoby z wykwalifikowanego personelu medycznego. Daje to 12k medyków (pielęgniarek i lekarzy), którzy muszą odejść albo od łóżek szpitalnych albo “wyjść ” z przychodni. Ponadto muszą to być ludzie wcześniej zaszczepieni x2 w grupie 0. Kto myśli, to wie jak trudny jest to i logistycznie i organizacyjnie problem. To… Czytaj więcej »
Gość chyba coś przyćpał przed tym wywiadem.