Do zdarzenia doszło w sobotę (18.05) późnym wieczorem na osiedlu Likusy. Mężczyznę łowiącego ryby w jeziorze Ukiel zaatakował 100-kilowy odyniec.
Wędkarz relaksował się nad brzegiem na wysokości pętli autobusowej na ul. Bałtyckiej. Nagle usłyszał odgłosy chrumkania. Odwrócił się i zauważył spacerującą po polance lochę z warchlakami. Sytuacja stała się niebezpieczna gdy z krzaków wyskoczył ogromny dzik. Jak nam relacjonował wędkarz: – Ruszył na mnie z impetem. Nie miałem dokąd uciec. Musiałem wbiec do jeziora. Dzik na oko ważył ze 100 kilogramów. Miał ogromne szable ok. 20 centymetrów. To nie były żarty.
Zaatakowany mężczyzna utknął w wodzie, bo dziki nie chciały odejść. Zadzwonił na policję, która wysłała patrol. Po dotarciu na miejsce policjanci użyli sygnałów dźwiękowych w radiowozie co odstraszyło dzikie zwierzęta. Wędkarz na szczęście nie ucierpiał, a jedynie najadł się strachu.
Co robić w przypadku natknięcia się na lochę z młodymi? Zaniepokojona staje się bardzo agresywna. Dlatego po spotkaniu młodych dzików absolutnie nie wolno ich dotykać, zaczepiać, ani tym bardziej atakować. Schemat postępowania przy spotkaniu jest ten sam, co w przypadku samotnego dzika, jednak trzeba tutaj zachować szczególną ostrożność. Przede wszystkim nie należy wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. W przypadku, kiedy nie zostało się dostrzeżonym przez zwierzę, wystarczy spokojnie się oddalić. Jeśli jednak doszło do spotkania „oko w oko”, nie wolno dzika niepokoić. Najlepszym wyjściem jest „udawanie drzewa”, czyli po prostu stanie w bezruchu. Ucieczka może sprowokować zwierzę do ataku.
Jeśli natomiast locha szykuje się do ataku, nie pozostaje nic innego jak salwować się ucieczką na przysłowiowe drzewo.
Niech w końcu zrobią porządek z tymi dzikami.
Żarty, żartami ale to nie jest naturalne żeby dzika zwierzyna jeździła tramwajami i paradowała po blokowiskach , śmieszne to przestanie być jak się komuś stanie krzywda . Może Panowie leśnicy zadbacie o swój inwentarz.