Historia olsztyńskich tramwajów – szczególnie ta najnowsza – skłania do refleksji, że w olsztyńskim magistracie Centralne Biuro Antykorupcyjne miałoby co robić. Nie najlepiej świadczy również o dziennikarzach, którzy w ratuszowych korytarzach powinni tropić afery, tymczasem nad ewidentnymi wątpliwościami przechodzą do porządku dziennego biorąc za dobrą monetę nawet nawet zdumiewające tłumaczenia Piotra Grzymowicza.
Kiedy byłem uczniem jednej z olsztyńskich podstawówek często uciekałem przed klasówkami chowając się za najróżniejszymi wymówkami – z perspektywy dziesięciolatka jak najbardziej wiarygodnymi. Często zacinałem się w windzie, pękała mi rura z wodą, albo gubiłem klucze do mieszkania, więc nie mogłem przyjść do szkoły, dopóki rodzice łaskawie nie zwolnili mnie z domowego aresztu. Moi koledzy – którzy w czasie klasówki siedzieli ze mną na szkolnym boisku – wymyślali coś innego. Jeden z nich raz w miesiącu chował swoją i tak nie żyjącą od dekady babcię, inni idąc do szkoły wpadali w kałużę, bądź zwichnąwszy sobie nogę musieli pójść do lekarza, albo dostawali – wstyd o tym mówić – udawanego rozwolnienia, z którym meldowali się u szkolnej pielęgniarki. Pielęgniarka, oczywiście doskonale wiedząca o co chodzi, podawała delikwentowi krople na żołądek i wysyłała na lekcje, gdzie można już było się bezpiecznie pojawić, bo klasówka przynajmniej od 20 minut trwała w najlepsze.
Turcy: a nam nie dali wizy
Nauczyciele i wychowawcy doskonale wiedzieli, że ściemnialiśmy ile wlezie. Niektórzy skrupulatnie notowali ilość uśmiercanych przodków, bądź awarii wind w jednym miesiącu. Inni po prostu wstawiali lufę i kazali przyjść do szkoły z rodzicami. Jednak nam, dziesięciolatkom, nie przeszkadzało to wierzyć, że kolejna wymówka będzie bardziej wiarygodna i przekona nauczyciela, że to nie brak wiedzy, ale złośliwy los stawał nam na drodze do doskonałych wyników ze szkolnych sprawdzianów.
Po podobne wymówki sięgają kontrahenci olsztyńskiego ratusza, którzy wygrywając przetargi z takich, czy innych powodów nie chcą lub nie mogą się z nich wywiązać. Nie szukając daleko można sięgnąć po opisywane głośno w ostatnich dniach kolejne przełożenie technicznego odbioru olsztyńskich tramwajów z Turcji.
Oto tramwaje, które miały śmigać po miejskich torowiskach czekają na odbiór techniczny już od 18 grudnia ubiegłego roku. To podczas tego odbioru miało się wyjaśnić, czy turecki partner, firma Durmazlar wypełniła warunki przetargu, który wygrała obiecując wypełnienie i tak nie wyśrubowanych olsztyńskich norm. Odbiór się nie odbył, zaś turecki producent wciąż może wprowadzać poprawki, modyfikacje i naprawy – jeżeli takie okażą się konieczne.
Odbiór nie odbędzie się również w tym tygodniu. Powód? Ekipa firmy Durmazlar nie dostała wiz umożliwiających podróż do Polski. Ponoć ma to związek z pandemią koronawirusa. Pandemią, która na świecie trwa już grubo ponad rok i nie mogłaby zaskoczyć nikogo wybierającego się – wszystko jedno w prywatną, czy w służbową – podróż.
Turcja, to kraj który dość sprawnie radzi sobie ze szczepieniami obywateli – być może dlatego, że jako jeden z pierwszych zdecydował się na skorzystanie z rosyjskiej szczepionki Sputnik V. Dlaczego Turkom odmówiono wizy wjazdowej? Wizy biznesowe do Polski dla obywateli tureckich są w polskim konsulacie w Stammbule są dość proste do uzyskania. Procedura trwa jeszcze krócej, jeżeli stoi za nią informacja, że na przyjazd czeka samorząd, bądź duża spółka o znaczeniu co najmniej regionalnym.
Zakładając, że przedstawiciele Durmazlaru rzeczywiście nie dostali wizy można uznać, że grali na czas oraz, że gra ta bardzo odpowiada prezydentowi Piotrowi Grzymowiczowi. Albo, że w momencie, kiedy potrzeba była interwencja samorządu z Olsztyna w sprawie starających się o wizy partnerów biznesowych, takiej interwencji z Urzędu Miasta nie było.
Konieczne są wyjaśnienia
Może odpowiedzią na te zdumiewające spóźnienia odbioru technicznego tureckich tramwajów, których w Olsztynie ma jeździć 12 (są już dwa a w kolejnych miesiącach do grodu nad Łyną będą trafiać – parami – kolejne), jest wartość umowy (i aneksu do niej) o ich dostarczenie, czyli 108 mln złotych.
Z publikowanych przez media lokalne informacji Urzędu Miasta wynika, że jeden skład ma kosztować podatników ok. 9 mln złotych. Czy to dużo?
7-8 mln złotych za swoje tramwaje zapłacił pięć lat temu Poznań. Podobnie zapłaciła Warszawa niewiele dawniej.
Tureckie tramwaje wydają się cokolwiek drogie. Jakie więc były pozostałe kryteria przetargowe? Dlaczego wygrała ta firma, i jak uzasadniła ten wybór ratuszowa komisja przetargowa?
Tego wszystkiego nie wiemy, choćbyśmy nie wiem, jak głęboko kopali w olsztyńskich mediach. Nie powie nam tego również prezydent Piotr Grzymowicz, który obecnie pracuje nad zbudowaniem trzeciej linii tramwajowej – za tą inwestycją chowa się masowa wycinka miejskich drzew. Po niej ma iść ponowne zadrzewianie Olsztyna – przecież także nie darmowe.
Pytań jest dużo. Myślę, że przyjdzie moment, kiedy prezydent Olsztyna będzie musiał na nie odpowiedzieć. I odpowiedzieć inaczej, niż zasłaniając się brakiem wiz, czy nieoczekiwanym wpływem pandemii na miejskie inwestycje.
źródło: Opinie Olsztyn
Brawo Panie Pawle. Bardzo celnie wypunktował Pan działania Ratusza. Od kilku lat mieszkańcy borykają się z problemem tramwajowym. Korki, brak pieniędzy na pilne naprawy dróg w mieście. Olsztyn stał się prowincją ale nie byle jaką: zaściankiem z tramwajami i korkami jak w wielkim mieście. Chyba nie o to nam mieszkańcom chodziło.
Czekam na kolejny artykuł.
Mam nadzieję, że to początek cyklu artykułów o tym dlaczego w tym mieście nie funkcjonują niezależne media. Pan Paweł słusznie zauważa, że dla każdego przeciętnie zaangażowanego dziennikarza na każdym piętrze ratusza jest „do zrobienia” niejeden temat. Od zamówienia publicznego na Cyfrowy Olsztyn po tramwaje przez bandycką deweloperkę. Cyfrowy Olsztyn na realizację którego Grzymowicz w 2017 roku podpisywał umowę z dziwną spółką z Rzeszowa z kapitałem zakładowym 5 tys. Projekt wciąż wygląda na realizowany „na kolanach” za to do jego obsługi zatrudniono rzeszę ludzi a także powstały kolejne biura. W deweloperkę też zamieszane są dziwne podmioty i dobry dziennikarz śledczy mógłby… Czytaj więcej »