W grudniu ze stanowiskiem dyrektora Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie pożegnał się Andrzej Bujnowski, który sprawował tę funkcję zaledwie trzy miesiące. Rządy objął z zadłużeniem placówki, które powiększył.
W grudniu Helsińska Fundacja Praw człowieka poinformowała, że szpitale stosują wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący aborcji ze względów embriopatologicznych, choć nie został on opublikowany. Wśród placówek, które miały podjąć takie działania, wskazany był m.in. olsztyński szpital miejski. Na te informacje szybko zareagował prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, wskazując, że orzeczenie nie zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw RP, a więc formalnie nie obowiązuje. Szpital szybko się zreflektował, deklarując, że „nie zaistniała dotychczas sytuacja, w której Miejski Szpital Zespolony w Olsztynie odmówiłby przeprowadzenia zabiegu przerwania ciąży w przypadku dopuszczonym przepisami prawa. Każdy taki przypadek rozpatrywany jest indywidualnie z poszanowaniem powszechnie obowiązujących przepisów prawa”.
Wydawałoby się, że na tym sprawa się skończyła, ale prezydent kilka dni później odwołał dyrektora placówki. Ruszyła lawina spekulacji, a powód wydawał się jasny: dyrektor zaangażował się politycznie i działał wbrew obowiązującym przepisom prawa. Ratusz, żeby uciąć te dywagacje, poinformował, że na tę decyzję złożyło się kilka czynników. Chodziło o konflikty z załogą i pogarszającą się sytuację finansową placówki. Dyrektor miał z nikim nie konsultować swoich decyzji, oszczędzał na systemie testowania koronawirusa, wszedł w konflikt z pielęgniarkami, kardiologami czy anestezjologami, z których część złożyła wypowiedzenia, a sam ordynator anestezjologii miał zostać zwolniony z dnia na dzień. O tym, że były problemy od samego początku jego rządów, mówił też na antenie Radia Olsztyn m.in. prof. Mirosław Gornowicz, radny, przewodniczący szpitalnej rady społecznej: – Nie mogliśmy dłużej przyglądać się temu, co się dzieje w placówce.
Po podliczeniu rządów Andrzeja Bujanowskiego, wiemy już, jak wygląda sytuacja finansowa szpitala. Dyrektor pracował w nim od 7 września. Kiedy obejmował obowiązki, wynik placówki zamykał się na minusie 2,7 mln zł. Miesiąc później szpital powiększył zadłużenie aż do 4,1 mln zł. Ostatni miesiąc pracy to odrobienie strat, ale pozostawienie szpitala w gorszej sytuacji finansowej niż w momencie objęcia stanowiska – ponad trzy miliony długu. Trzymiesięczny bilans pracy to zatem 345 tys. straty.
Do czasu wyłonienia w konkursie nowego dyrektora jego obowiązki pełni Lucyna Kiełbasa.
Ale ściema, ktoś kto przejmuje tak długo istniejącą firmę przez 3 miesiące nie jest w stanie podjąć żadnych działań. Dług się powiększył, gdyż większość lekarzy zarządała podwyżek, a wpływy z NFZ. Się zmniejszyły, mniejsza liczba zabiegów z uwagi na koronowirusa