-3 C
Olsztyn
piątek, 19 kwietnia, 2024
reklama

Karty na stół: Jak się wybić do stolicy [OPINIE]

Jako dziennikarz z wieloletnim doświadczeniem miałem okazję śledzić kariery działaczy politycznych z regionu, którzy przebili się do stolicy. Prawdę mówiąc, niewielu widziałem takich ekspansywnych, a i te kariery wynikały raczej z klucza partyjnego, nie z osobistych zasług.

Pierwszy, jaki nachodzi mi na myśl, to słynny Mieczysław Moczar, który na przełomie lat 40. i 50. był wojewodą olsztyńskim, a później został ministrem od PGR-ów, by wreszcie osiąść na upragnionym stołku ministra spraw wewnętrznych. Ale on nie wywodził się z Olsztyna (działał w łódzkim UB), który traktował chyba jako poczekalnię w drodze do Warszawy. Podobnie jak prof. Dyzma Gałaj; ten pracował w Wyższej Szkole Rolniczej, a nawet był krótko jej prorektorem. Co prawda należał do Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, ale kojarzono go z gen. Moczarem. W 1956 roku wyjechał do stolicy, by tam po kilkunastu latach zostać marszałkiem Sejmu PRL.

Obu panów nie znałem osobiście, gdyż w czasie, gdy urzędowali w Olsztynie, wychowawczyni z przedszkola stawiała mnie do kąta, bo nie chciałem jeść krupniku. Ale późniejsze kariery mogłem obserwować z dalszego lub bliższego dystansu. Choćby Włodzimierza Mokrzyszczaka, dyrektora regionalnej kolei, potem I sekretarza KW PZPR, który jako „gospodarz regionu“ w 1981 roku trafił do Biura Politycznego i objął funkcję szefa kontroli partyjnej. W Olsztynie jego następcą został Jan Laskowski, zwany „Laskowikiem“ (był taki kabareciarz); on był później posłem i głównym inspektorem pracy.

W nowych, demokratycznych czasach mieliśmy więcej przykładów takich awansów, choć tylko w ograniczonym zakresie. Wiceministrami byli Janusz Cichoń (od finansów, w rządzie PO), Urszula Pasławska (PSL, skarb państwa), Jerzy Szmit (PiS, budownictwo, drogi), Piotr Żuchowski (PSL, kultura, główny konserwator zabytków), Zbigniew Włodkowski (PSL, edukacja) czy wreszcie Wojciech Maksymowicz – jego kariera toczyła się jak szus prezydenta Dudy na nartach, czyli slalomem. Jako lekarz najpierw został ministrem ochrony zdrowia w rządzie Jerzego Buzka (AWS), w 2004 roku przystąpił do Partii Centrum, dwa lata później przeszedł do PO, by w końcu wylądować w Porozumieniu Jarosława Gowina i zostać wiceministrem od szkolnictwa wyższego, do czasu pandemii, gdy zdecydował się wrócić do leczenia i niech już tak zostanie…

Ważną postacią w otoczeniu Lecha i Jarosława Kaczyńskich był Aleksander Szczygło z Czerwonki koło Biskupca; najpierw był wiceministrem obrony narodowej, potem szefem tego resortu, kierował także Kancelarią Prezydenta RP. Zginął jak jego przełożony w katastrofie smoleńskiej.

Z tego krótkiego przeglądu wynika, że nasi politycy nie zrobili kariery na miarę Włodzimierza Cimoszewicza, Waldemara Pawlaka, Donalda Tuska czy Kazimierza Marcinkiewicza. Zawsze dreptali w drugim szeregu. Nie byli premierami, a jeśli był od nas jakiś primus inter pares (pierwszy wśród równych sobie) to… Józef Glemp. Przybył do Olsztyna, został tutaj biskupem warmińskim, by w 1981 roku – po śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego – przeprowadzić się do Warszawy i „awansować“ na prymasa Polski. Dobre i to.

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze