Jesteśmy w trakcie epidemii COVID-19, w wyniku której w Polsce umarło ponad 10 tys. osób. Jej koniec przewidywany jest na 2022 r. Oznacza, że wszyscy musimy się do niej przyzwyczaić i spodziewać wzrostu liczby zgonów. Stanie się tak między innymi z powodu konsekwencji zdrowotnych, ogólnego braku dostępności usług medycznych i wsparcia psychologicznego.
Część z nas ostatnie miesiące spędziła na unikaniu kontaktów fizycznych z osobami, z którymi nie mieszkamy i na próbie odnalezienia się w tej trudnej sytuacji. Obserwowałam bardzo liczne formy oddolnej pomocy jak np. zbiórki na maseczki i środki dezynfekcyjne, deklaracje pomocy w zrobieniu zakupów i akcje zachęcające do wspierania lokalnych przedsiębiorców. Wszystkie były i wciąż są przeplecione państwowym chaosem informacyjnym i pisanymi na ostatnią chwilę rozporządzeniami. Ale nie dziwię się temu, że rząd ma zbyt mało czasu na walkę z epidemią. Ciężko go znaleźć, kiedy priorytetem jest utrzymanie władzy i obwinianie innych o swoje porażki.
Bardzo długo będę pamiętała o zamówionych za 200 mln zł respiratorach, których do dziś nie mamy. Maseczkach bez wymaganych atestów, które przyleciały do nas samolotem. O przeznaczeniu 2 mld zł na własną telewizję. O obrażaniu osób pracujących w ochronie zdrowia. O wydaniu 70 mln zł na wybory, które się nie odbyły. O niewystarczającym wsparciu dla samorządów i przedsiębiorców. O bezwstydnym szczuciu na osoby LGBT+. O mówieniu o tym, że koronawirus jest w odwrocie, aby podczas wyborów prezydenckich wygrał ich kandydat. O osobach chorujących i umierających w Domach Pomocy Społecznej. O zatrzymaniach w Warszawie po proteście w obronie Margot. O nominacji Przemysława Czarnka. O odebraniu możliwości gromadzenia się w sposób spontaniczny. O tym, że nikt w rządzie nie poniósł konsekwencji za zmarnowanie tych 2 mld 270 mln zł. To nie były ich pieniądze.
22 października rząd rękoma Trybunału Konstytucyjnego popełnił orzeczenie, które przelało szalę goryczy u setki tysięcy osób, w tym również mnie. Odebrał kobietom prawo do decydowania o swoim życiu i poniżył je, prawnie zmuszając do donoszenia ciąż w przypadku wad genetycznych płodu. W trakcie epidemii stwierdził wraz z doczepką konfederatów, że podniesie rękę na miliony osób w naszym kraju. Aktualnie za swoje czyny próbuje obarczyć polityczki innych ugrupowań i działaczki społeczne wykorzystując do tego kościół katolicki, kiboli i policję. Od ponad 20 dni spacerujemy dla Praw Kobiet zarówno w większych, jak i mniejszych miejscowościach. Organizujemy też działania, które pomagają kobietom będącym albo mogącym być w ciąży.
Rząd atakujący kobiety zaatakował wszystkie osoby w naszym kraju. W końcu nadejdzie dzień, w którym przypomnimy mu jego czyny i go rozliczymy. Już nie będzie mógł wtedy powiedzieć, że winni są wszyscy prócz niego.
Agata Szerszeniewicz
Od początku StrajkuKobiet poszukuje programu jaki prezentuje. Ciągle słysz, ze jest coś nie tak i że rząd jest zły. Na początku Was wspierałem i rozumiałem. Teraz niestety już tak nie jest. Z aborcji zrobiło się 13 sfer poprawy bez żadnego planu – przepraszam oprócz spacerów. Teraz czytam kolejny felieton o tym że jest źle. Oczekiwanie od rządu cudownych działań w dobie pandemii na którą nikt nie jest i nigdy nie będzie przygotowany jest wręcz śmieszne. Powinniśmy się zjednoczyć i odłożyć kłótnie na bok aby tą całą chorobę zwalczyć. Dopiero wtedy możemy budować kraj. Oczekujecie Państwo po 26 latach od komuny… Czytaj więcej »
Pani Agato, co niby nowego wnosi Pani felieton?