Drożeje zboże dla przemysłu piekarniczego. Jeszcze w tym tygodniu podrożeje pieczywo, makarony i kasze, średnio o 10-20 proc. – pisze w poniedziałek „Gazeta Wyborcza”.
„Zwykle młyny przerabiające zboże na mąkę mają ich parotygodniowe zapasy, do tej pory większość sprzedawała mąkę zrobioną z ziaren kupionych przed wybuchem pandemii. Teraz to się skończyło, nikt nie ma zapasów, które by starczyły do nowych zbiorów, czyli połowy lipca” – alarmuje „Gazeta Wyborcza”.
Według „GW” pszenica podrożała z 750 zł za tonę w styczniu do 940 zł pod koniec kwietnia. Jak zaznaczono, wzrost cen nakręciła panika wywołana koronawirusem i wzmożony popyt na produkty mączne wewnątrz krajów Unii, „jak również ssanie na rynku światowym”.
„W efekcie młyny płacą dziś za pszenicę ok. 20-25 proc. więcej niż na początku roku” – czytamy w „GW”.
Gazeta donosi również, że 3 kwietnia Polski Związek Pracodawców Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego zwrócił się do ministra rolnictwa o uruchomienie rezerw zbóż zgromadzonych przez Agencję Rezerw Materiałowych, ale – jak zaznaczono – do tej pory nie dostał odpowiedzi.
Nie ma problemu! Niech drożeje. Moja reakcja na podwyżki cen pieczywa to ucieczka w zamienniki i zmiana diety. W 2013 roku wydałem 1.5 tys. na pieczywo, potem co roku o 500 więcej aż do 2018, kiedy miarka się przebrała i po kolejnej podwyżce i jednoczesnej redukcji masy bochenków przez piekarnie usunąłem większość pieczywa z menu i powróciłem do 1.5 tys. rocznie za wypieki. Sporo ludzi postępuje podobnie, wielu piecze chleb w domu. A piekarnie niech się dławią nadwyżkami swojego coraz gorszego i droższego pieczywa.