Dwoje kajakarzy płynących w poniedziałek (10.06) rzeką Łyną w Olsztynie nie zachowało szczególnej ostrożności i zamiast przenieść kajak lądem, popłynęło dalej, po czym spadli z wysokiego progu, zwanego wodospadem Niagara. Tylko dzięki pomocy przechodniów turyści zdołali się wydostać z wody.
Do zdarzenia doszło około południa przy ulicy Nowowiejskiego na Łynie, która przepływa przez Olsztyn. Latem rzeka stanowi atrakcję, dlatego licznie spływają nią kajakarze. W parku Podzamcze muszą przed betonowym progiem, zwanym potocznie wodospadem Niagara, spłynąć do brzegu rzeki i przenieść kajak lądem aż do miejsca, gdzie bezpiecznie mogą popłynąć dalej.
Dwoje starszych ludzi, płynąc w pojedynczym kajaku, nie zrobiło tego, ale popłynęło dalej, po czym spadli z wysokiego progu wodnego. Powypadali z kajaka i nie mogli się wydostać na brzeg, ponieważ woda w tym miejscu tworzy wir. Tylko dzięki przypadkowym przechodniom turyści zdołali wyjść z wody. Nie mieli na sobie kapoków.
Przewodnik kajakowy Milan Rzepkowski powiedział, że „wodospad” jest bardzo niebezpiecznym miejscem, ponieważ został wyprofilowany w nurcie rzeki, by kruszyć krę zimą. „Można sobie tylko wyobrazić, z jaką siłą woda w tym miejscu spada i co się może stać, gdy kajak z ludźmi spadnie z tego betonowego progu. Obraca kajakiem i ludźmi jak w pralce podczas wirowania”- wyjaśnił.
Przed przeszkodą stoi znak żeglugowy – czerwono-biało-czerwony – informujący, że za nim jest zakaz pływania, dlatego po lewej stronie rzeki są łapacze, czyli drewniane konstrukcje służące do tego, by kajakarz wysiadł na brzeg i przeniósł kajak lądem.
„Gdy organizuję jako przewodnik kajakowy spływy, to moim obowiązkiem jest poinstruować uczestników spływu o wszelkich przeszkodach na trasie. Przewodnik płynie także przed kajakarzami jako pierwszy i w czasie spływu instruuje o dalszej trasie. Wypożyczalnie natomiast czasami nie informują o trasie, przekazują jedynie kajak turyście. Kajakarze muszą mieć kapoki w kajaku, ale nie mają obowiązku na wodzie zakładania kapoka” – podkreślił.
Rzepkowski przypomniał, że w tym samym miejscu na Łynie zdarzyło się już kilka wypadków. „Znam podobny przypadek, że kajakarz spadł z wodospadu. Tylko dzięki swoim umiejętnościom i doświadczeniu zdołał wydostać się z wiru wody. Skończyło się dla niego złamaniem nogi. Inny mężczyzna chciał wyciągnąć piłkę, która wpadła w tym miejscu do wody. Nie przewidując jednak siły wody, zaczął się topić, stracił przytomności i trafił do szpitala” – opowiedział przewodnik.
„Nie chcę zniechęcać kajakarzy. Szlak generalnie jest bezpieczny, ale należy zapoznać się z trasą przed rozpoczęciem spływu i patrzeć na znaki” – zaapelował Milan Rzepkowski.