Nawet podczas wakacyjnej laby warto zachować czujność w trosce o własne zdrowie. Wypoczynek na łonie natury może narazić nas na ukąszenia kleszczy.
Jak przyznają specjaliści, coraz bardziej zacierają się okresy wzmożonej aktywności tych pajęczaków. I choć najbardziej narażeni jesteśmy między kwietniem a czerwcem oraz od września do października, to warto być czujnym cały czas.
Spacery w Lesie Miejskim, po łąkach w pobliżu Łyny, spędzanie czasu w parkach albo nad którymś z olsztyńskich jezior – wszędzie tam możemy natknąć się na kleszcze. To jednak nie powód, by rezygnować ze spędzania czasu na łonie natury.
Jednak wybierając się w plener warto założyć długie spodnie i bluzę z długim rękawem, najlepiej także ze ściągaczami. Wcześniej należy spryskać się dostępnymi bez recepty środkami odstraszającymi kleszcze. Natomiast po powrocie obejrzeć ubranie, ale przede wszystkim ciało, szczególnie pod kolanami, pod pachami i w pachwinach.
Jeśli zauważymy kleszcza, który wpił się w nasze ciało, powinniśmy go jak najszybciej usunąć. Pamiętajmy – nie można smarować go tłuszczem, przypalać, wykręcać! Najlepiej użyć pęsety.
– Należy chwycić kleszcza jak najbliżej powierzchni swojej skóry i delikatnie, ale stanowczo pociągnąć do góry – mówi dr Maria Chlebowicz. – Po usunięciu należy umieścić kleszcza na kartce papieru i sprawdzić, czy został usunięty w całości oraz zdezynfekować skórę spirytusem. Jeśli kleszcz nie został usunięty w całości, należy zgłosić się do lekarza.
Miejsce po ukąszeniu należy obserwować przez około miesiąc. Może pojawić się na nim pierwszy objaw boreliozy, którym jest rumień wędrujący. To plama, która szybko się powiększa, a na jej środku pojawia się przejaśnienie. Jeśli przekroczy średnicę 5 cm, konieczna będzie wizyta u specjalisty.
Warto pamiętać, że ukąszenia kleszcza na pewno nie poczujemy. Pajęczak bo wstrzykuje w skórę środek znieczulający.
Na szczęście na Starówce kleszczy nie widać.