O pioruńsko skutecznych tureckich dronach Bayraktar, które znakomicie sprawdziły się w Ukrainie, a program ich zakupu powinien być przez polski rząd rozwijany, słyszał już chyba każdy. Ale czy każdy słyszał o zabójczo skutecznych polskich ręcznych zestawach przeciwlotniczych „Piorun”? Pewnie nie, a powinien.
„Gazeta Wyborcza” dziwiła się ostatnio, że „świat stanął na głowie. Amerykanie chcą kupić polskie rakiety. Bo Piorun jest o jedną trzecią tańszy i o dwie trzecie lepszy od Stingera.” Tu nie ma się jednak czemu dziwić. To sukces polskiej zbrojeniówki.Polskie „Pioruny” produkowane w zakładach metalowych „Mesko” w Skarżysku – Kamiennej należących do Polskiej Grupy Zbrojeniowej dostała ukraińska armia. Ta wyjątkowo skuteczna broń zbiera pochwały z całego świata. Jednym z obrazów, które pozostaną w naszej pamięci w związku ze zbrodniczą inwazją Rosji na Ukrainę jest pochodzące spod Kijowa nagranie, na którym widać zestrzelenie rosyjskiego śmigłowca Mi – 24. W ten opancerzony helikopter szturmowy uderza wystrzelona z ziemi rakieta, a lecąca maszyna staje się pochodnią, która rozbija się o ziemię. Niektórzy twierdzą, że za to zestrzelenie odpowiada amerykańska wyrzutnia Stinger, inni jednak dowodzą, że na tak niskich pułapach operować może jedynie polski „Piorun”. Jak słusznie pisze „GW” „Stinger nie może skutecznie zwalczać celów znajdujących się poniżej 180 m. Tymczasem Piorun jest skuteczny już od 10 m, więc stosowana przez pilotów śmigłowców taktyka obrony przez latanie tuż nad ziemią i chowanie się za drzewami niewiele daje.”
Co jeszcze sprawia, że polskie „Pioruny” są tak pioruńsko skuteczne? Są niewielkie, lekkie i nie muszą trafić w cel, by go zniszczyć. Dzięki dodatkowemuzapalnikowi zbliżeniowemu wystarczy, że „Piorun” znajdzie się w pobliżu maszyny wroga, by się zdetonować. Dzięki nowym rozwiązaniom, „Pioruny” wykrywają cel z dalszej odległości, głowica bojowa sama naprowadza się na niego, kierując się ku źródłu ciepła, czyli silnikowi samolotu czy helikoptera. Co więcej, jest odporna na zakłócenia, więc trudno ją zmylić.
Niech światowy sukces polskich „Piorunów” stanie się przyczynkiem do dyskusji o tym jaka powinna być polska armia. Czy rzeczywiście potrzebujemy armii liczącej 300 tysięcy żołnierzy? Czy może 3 proc. naszego PKB przeznaczyć na budowę armii mniej licznej, ale doskonale wyszkolonej i wyposażonej, dysponującej satelitarnym rozpoznaniem i nowoczesnymi systemami zarządzania polem walki. Nie ulega wątpliwości, i o tym mówiłem w Sejmie, przy okazji debaty nad Ustawą o Obronie Ojczyzny, że musimy stworzyćtaką armię (zawodową, złożoną z dobrze wyszkolonych i wyposażonych specjalistów), której będzie bał się potencjalny agresor ze Wschodu.Musimy mieć taką armię, by jeśli ktokolwiek postanowi pożreć Polskę, jak dziś Ukrainę, to ma sobie na niej połamać zęby, a nasz „Piorun” niech mu stanie w gardle.
Marcin Kulasek
Poseł na Sejm RP
Wiceprzewodniczący Komisji Obrony Narodowej
Sekretarz Generalny Nowej Lewicy
Piorunem w kacapów za wolność całego świata