Prokuratura w Białymstoku postawiła znanemu olsztyńskiemu ginekologowi zarzut nieumyślnego narażenia rodzącego się dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. W efekcie nieudanego porodu urodziła się dziewczynka, która do dziś jest w stanie wegetatywnym. „Dzieci na święta dostają zabawki. Moje dostało ssak do odsysania wydzieliny, żeby w nocy się nie udusiło” – mówi zrozpaczona matka Laury, mieszkanka Olsztyna.
Sprawa nieudanego porodu ciągnie się od 2014 roku, kiedy pani Katarzyna zaszła w ciążę. Opiekujący się nią ginekolog-położnik wyliczył, że poród powinien nastąpić 26 listopada 2014 roku, ale w wyznaczonym terminie nie doszło do rozwiązania i kobieta została przyjęta 3 grudnia 2014 roku do NZOZ przy ul. Jagiellońskiej. Trzy dni później doszło do porodu, podczas którego wystąpiły komplikacje. Podczas badania okazało się, że główka dziecka owinięta jest pępowiną. Zdecydowano o cesarskim cięciu. Dziecko wydobyto po 20 minutach, a lekarze ocenili stan na skrajnie ciężki (1 w dziesięciostopniowej skali Apgar). Dziecko przeżyło, ale zostało przykute do łóżka i znajduje się w stanie wegetatywnym. Lekarz medycyny Ryszard Frankowicz z Zakładu Usług Medycznych w Tarnowie, który sporządził dla rodziców Laury opinie pozaprocesową, dokładnie zapoznał się z procedurami, które podjęto podczas feralnego porodu: „Zachowania w czasie porodu przy ciąży ryzykownej, jaką jest ciążą przeterminowana, były nieodpowiednie” – ocenia. „Lekarze, wiedząc z jakim rodzajem ciąży mają do czynienia, powinni m.in. ustalić, czy nie doszło na przykład do zwiększenia masy płodu lub zwyrodnień wtórnych łożyska, bo to niesie zagrożenia w trakcie porodu. Gdyby wykonano badanie USG w technice Doppler, najpewniej ujawniono by nie tylko te kwestie, ale także to, że pępowina jest opasana o dziecko, co może hamować przebieg porodu przy skurczu macicy”.
Niemal tuż po feralnym porodzie rodzice rozpoczęli batalię sądową z powództwa cywilnego przeciwko NZOZ. Do tej pory odbyło się kilkanaście posiedzeń sądu, sprawa zmierza ku końcowi. Jeśli sąd orzeknie, że podczas porodu doszło do błędu lekarskiego, to szpital będzie musiał zapłacić rodzicom Laury odszkodowanie (rodzice walczą o 2,5 mln złotych). To nie przywróci zdrowia dziewczynce, ale pomoże opłacić kosztowne leczenie, któremu poddawana jest Laura. „Dzięki temu córka może będzie miała godne życie i godną rehabilitację” – mówi pani Katarzyna. „Dzieci na święta dostają zabawki, lalki. Moje dostało ssak do odsysania wydzieliny, żeby w nocy się nie udusiło”.
Niezależnie od sprawy cywilnej postępowanie karne prowadziła Prokuratura Regionalna w Białymstoku, która pierwotnie je umorzyła. Rodzice Laury, prowadząc spór cywilny ze szpitalem, walczyli równolegle o utrzymanie postępowania karnego. Z sukcesem. Prokuratura wznowiła postępowanie, a pod koniec stycznia postawiła zarzuty lekarzowi ginekologowi, podlegającymi karze do 3 lat pozbawienia wolności. „Oskarżony (red.) będąc lekarzem prowadzącym poród, na którym ciążył obowiązek opieki nad pacjentką w czasie porodu oraz nad rodzącym się dzieckiem, nieumyślnie naraził rodzące się dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, w ten sposób, że nie zachował ostrożności wymaganej w danych okolicznościach i dopuścił się błędu polegającego na niewłaściwym nadzorowaniu przebiegu porodu pomimo że zapis badania ktg był nieprawidłowy, nie świadczył o dobrostanie rodzącego się dziecka oraz nie podjął działań mogących wykluczyć, ograniczyć, lub zneutralizować niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia rodzącego się dziecka” – wyjaśnia Paweł Sawoń, zastępca prokuratura regionalnego w Białymstoku.
Co zrozumiałe, taki obrót sprawy cieszy mamę Laury, choć nie przesądza o pozytywnym dla niej orzeczeniu sądu. „Warto było walczyć, bo to informacja dla osoby, która zabrała mi najlepsze lata życia, a mojej córce dzieciństwo, że nie może czuć się bezkarna”.
Poprosiliśmy szpital o komentarz do sprawy, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane pytania droga mailową. Udalo nam się dodzwonić do sekretariatu. Osoba, która odebrała powiedziała jedynie „bez komentarza” i rzuciła słuchawką.
Czemu nie podacie o jakiego lekarza chodzi? Przecież to ważna informacja dla przyszłych rodziców
Tam są takie standardy. Jest ok dopóki nie ma komplikacji. Rodzić na siłę naturalnie, gdy nie wychodzi to już problem, że trzeba się wysilić i głupie komentarze względem pacjentki. A potem zdziwienie, że za późno.
Taka samą sytuację miałam. Syn owinięty pępowiną dwukrotnie (o czym dowiedziałam się przy cesarce) grubo po terminie, na szczęście zdrowy.
Głęboko współczuje dziewczynce i jej rodzinie. Oby wygrali tę walkę.