Na fosie, w parku, w Kortowie, w domu – tak spędzali absolwenci olsztyńskich szkół średnich pierwszy dzień wiosny.
Dzień wagarowicza – wyczekiwany przez uczniów przez całą zimę. Pierwszy dzień wiosny, który należy uczcić kontrolowanym buntem. Policjanci wyłapują wagarowiczów, nauczyciele karzą za nieobecność w ten dzień – a tradycja wśród młodzieży nie ginie.
Karol, lat 36, absolwent V LO
– Urodziłem się w dzień wagarowicza, więc od pierwszej klasy mogłem bezkarnie nie chodzić w ten dzień do szkoły. Nie pamiętam, żeby w ten dzień główna atrakcją było picie alkoholu.
Piotr, lat 26, absolwent I LO
– Najbardziej lubiłem dzień wiosny witać z gitarą na Staromiejskiej. śpiewałem SDM i uśmiechałem się do każdego przechodnia. Uśmiech w drugą stronę był najlepszą zapłatą za moje granie, jaką mogłem sobie wymarzyć
Michał, lat 30, absolwent II LO
– Zawsze najważniejsza była fosa. Jak szło się na wagary, to zawsze do amfiteatru. Zobaczyć ilu jest znajomych. Podbić i pogadać. Dzień wagarowicza kojarzy mi się z nudnymi akademiami w liceum i koncertami. Oczywiście piło się alkohol, ale bez przesady.
Aleksandra, lat 20, absolwentka IV LO
– Zbieraliśmy się o ósmej całą klasą pod szkołą. Sprawdzaliśmy czy przypadkiem ktoś z klasy nie zdecyduje się na ojscie do szkoły. Później szliśmy na starówkę, albo na „oczyszczalnię”. Piliśmy piwko i cieszyliśmy się wolnością. Czasami szliśmy też większą grupą do Kortowa. Rozpalaliśmy ogniska.
Kurier Olsztyński oczywiście nie popiera uciekania z lekcji, picia piwka pod chmurką. Choć kto by nie chciał na chwilę znowu mieć naście lat i uciec z lekcji na fosę?