-2 C
Olsztyn
piątek, 22 listopada, 2024
reklama

Fish Festiwal, czyli sezon na karpia…

WiadomościFish Festiwal, czyli sezon na karpia…

Któż z nas wyobraża sobie wigilię bez tradycyjnego karpia? Któż z nas chce albo przynajmniej może sobie wyobrazić ostatnie dni ryby przed jej zabiciem, przyrządzeniem i podaniem? Zresztą, kogo to obchodzi… 

Fot. www.wikipedia.org

Programowa idylla

Oto cukierkowy obrazek: uśmiechnięta rodzinka przed stołem wigilijnym. Czekają na pierwszą gwiazdkę. Wszyscy głodni. Zza chmur nie widać gwiazd. Ileż czekać? Dobra! Sąsiad zapalił świtało w bloku naprzeciwko. Z braku lepszej gwiazdki, może być i to. Kochana mamusia wnosi jedną z ostatnich potraw tego wieczoru, swoisty „gwóźdź programu” – gwóźdź dla kochanego karpia.

Marketowa tradycja

Dzień wcześniej ta sama mamusia wzięła udział w konkursie na najdłuższą kolejkę w markecie. Każdy kto wytrzymał ponad 1,5 godziny stania, mógł nabyć – oczywiście po promocyjnej cenie – m.in. wyżej wspomnianego karpia. Do samej promocji można mieć wątpliwości, ale do 1,5 godziny stania – już nie. Ludzie w kolejce przepychają się i wręcz kłócą między sobą, a niedoświadczeni sprzedawcy nieudolnie łapią spasione, nienaturalnie wielkie ryby, które pływają w czymś w rodzaju ciasnego baniaka. Śmierdzi na cały sklep. W wodzie się wręcz kotłuje. Jednej pani w wózku rybka desperacko zaczęła dokazywać w worku. Kobieta była zaskoczona taką żywotnością, siłą przetrwania istoty. Wyglądała tak jakby nie wiedziała czy ma przytulić kochaną rybkę czy jej przywalić, żeby wreszcie przestała odstawiać cyrk.

Fish Festiwal

Rampa na tyłach marketu. Podjeżdża kontener. Wielki Chłop spuszcza wodę ze zbiornika. Bierze skrzynkę i podstawia ją pod rynnę, którą mają polecieć karpie. Otwiera boczny właz. Skrzynka źle postawiona, rynna za wysoko. Karpie padają łbami na asfalt z wysokości ponad 1,5 m. Wiele z nich krwawi, innym wyłażą bebechy. Przebite oczy i połamane skrzela to standard. Pływają bokiem lub do góry brzuchem. Uderza charakterystyczny zapach. Było ich za dużo w zbiorniku. Ryby z wierzchu miały siły, żeby się rzucać na ziemi, jak to rybom przystało, lecz te z samego dna były tak niemrawe, że tylko ruch skrzeli zdradzał, iż jeszcze dyszą.

Bon Appétit

Kolejna partia za partią pada do skrzynki lub poza nią. Wielki Chłop włazi przez górny właz do zbiornika, by zwalić resztę karpi. Łopatą do odśnieżania zrzuca je wszystkie. Łyżka łopaty tnie ich ciała. Zbrodnia nie ma końca. Ryby idą na sklep. Tam pływają cały dzień. Te ostatnie tak źle wyglądają, iż kierownicy dają je jeszcze na dodatkową przecenę – taka marketingowa strategia.

Zapisz się do naszego newslettera

Wysyłamy tylko najważniejsze wiadomości

0 komentarzy
Najlepsze
Najnowsze Najstarsze
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Polecane