Nie brakowało jej z pewnością pewnej 14-latce z Elbląga, która zaangażowała policjantów, lekarzy i własną rodzinę w sprawę, która, jak się okazało, nie miała nigdy miejsca.
W miniony piątek (13.03) około godz. 22 do oficera dyżurnego elbląskiej policji zgłosiła się matka 14-letniej dziewczyny, powiadamiając o porwaniu swojej córki. Do zdarzenia miało dojść kilka godzin wcześniej na ul. Malborskiej. Według relacji dziewczyny około godz. 17 podjechał do niej bus, z którego wyskoczyło dwóch mężczyzn i wciągnęło ją do auta. Następnie ci sami napastnicy mieli wlać jej do ust gorzki płyn, po którym straciła przytomność. Dalej relacjonowała, że po kilku godzinach ocknęła się na trawniku przy ul. Chrobrego i o własnych siłach wróciła do domu. Opisała ubiór porywaczy i samochód, którego tablice rejestracyjne miały początek NEB…
Policjanci rozpoczęli czynności, mające na celu odnalezienie pojazdu i schwytanie porywaczy. Działali także operacyjnie i mieli ustalać miejsca, w których dziewczyna przebywała w tym czasie. Nic się jednak nie potwierdzało. Wątpliwości pojawiły się również po badaniach dziewczyny – była trzeźwa, a ginekolog nie stwierdził gwałtu i nie miała żadnych obrażeń ciała. Trafiła jednak do szpitala na obserwację i dalsze badania. Następnego dnia nad ranem wszystko się wyjaśniło – do policjantów zadzwoniła matka dziewczyny, która powiedziała policjantom, że córka przyznała się do zmyślenia całej historii. Zrobiła to, ponieważ bała się powiedzieć, że przez kilka godzin przebywała z chłopakiem.
Policjanci z pewnością będą jeszcze rozmawiać z 14-latką. Jako że nie nastąpiło fałszywe zawiadomienie o przestępstwie – policję zaalarmowała matka przekonana o krzywdzie swojego dziecka – nie wiadomo, czy sprawa trafi do sądu.