Zuchwali, zdolni i wymagający. Bardzo pewni siebie i często uważani za ignorantów. Niechętnie dostosowują się do panujących reguł czy ograniczeń, a mimo to oczekujący wyznaczania celów. Jacy naprawdę są przedstawiciele “pokolenia Y” na rynku pracy? Na to pytanie postaramy się odpowiedzieć, przyglądając się “młodym” w branży nieruchomości.
To ludzie doskonale rozeznani w nowych technologiach, z których chętnie korzystają w codziennej pracy. Nade wszystko cenią samodzielność i możliwości rozwoju. Liczy się dla nich również prestiż zarówno pracodawcy, jak i wykonywanych czynności. Są otwarci na nowe wyzwania i chętnie zakładają własną działalność. Co sprawia, że ich kroki tak często kierują się w stronę branży nieruchomości? O ich powodach i motywacjach rozmawiamy z trzema doradcami freedom nieruchomości w Olsztynie.
Co sprawiło, że wybraliście akurat branżę nieruchomości? Wiąże się ona w jakikolwiek sposób ze studiami, które kończyliście?
Adam Augustyniak: Z politologią nie ma zupełnie nic wspólnego. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że wybiorę akurat tę drogę zawodową. Z pracownikami Freedom pierwszy raz spotkałem się przy okazji uczęszczania do grupy Toastmasters. Zadziałała chyba siła przyciągania, bo nigdy wcześniej nawet przez chwilę nie zajmowałem się sprzedażą. Moim jedynym doświadczeniem było koordynowanie dość dużego wolontariatu naukowego.
Dominik Piechowski: To był trochę przypadek. Zanim jednak trafiłem do Freedom miałem już jakiś pogląd na to, jak wygląda ta praca. Mój dobry znajomy spełniał się tu już od kilku lat i zaraził mnie swoim entuzjazmem. W trakcie studiów szukałem zajęcia, w którym mógłbym wykorzystać zdobytą wiedzę akademicką. Nigdy wcześniej nic nie sprzedawałem, ale miałem też pewność, że Freedom nie jest zwykłym biurem. Tu nie ma wypadków, wszystko jest wypracowane. Było to moje pierwsze zawodowe wyzwanie, z którym mierzę się nieprzerwanie od trzech lat.
Łukasz Giebień: Co prawda ukończyłem prawo, ale od dłuższego czasu moje serce należało do nieruchomości. Dołączenie do zespołu Freedom było z mojej strony bardzo przemyślaną decyzją. Długo śledziłem lokalny rynek i odkąd dowiedziałem się w jaki sposób działa ta firma, byłem w pełni zdecydowany. To co przekonało mnie w największym stopniu to fakt, że tutaj nie ma “pośredników”. Pracują tu sami doradcy, którzy są ekspertami w wielu dziedzinach i realnie pomagają ludziom. Wcześniej pracowałem przez dwa lata przy biurku. Zadałem sobie proste pytanie: czy ja chcę tak do końca życia? Czy warunki będą na tyle satysfakcjonujące, żebym mógł z nich realizować swoje pasje? Pracując w papierach odcinasz sobie możliwość pracy z ludźmi, a kocham to naprawdę szczerze. Praca we Freedom to tak jak połączenie jeszcze startupu i już korporacji. Ale nie bójmy się słowa ‘korporacja’. Jeżeli siedzą w niej ludzie, którzy mają łeb na karku to kwestia nazewnictwa schodzi na dalszy plan. Liczy się to, jak traktowani są ludzie w środku i na zewnątrz tej dobrze zarządzanej marki.
Czego obawialiście się najbardziej przed podjęciem pracy we Freedom?
Łukasz Giebień: Moje obawy dotyczyły przede wszystkim moich predyspozycji. Trochę bałem się czy podołam. Sprzedaż to trudna rzecz, a przecież nigdy wcześniej nie miałem z nią styczności. Całą sprawę znacznie ułatwiał mi jednak fakt, że nieruchomości są równocześnie moją pasją. Na szczęście najmocniejszą walutą biura Freedom są ludzie, którzy je tworzą. Fajną rzecz powiedziała mi Gosia Pressler, kiedy zabrała mnie na pierwsze spotkanie. Wbiła mi wręcz do głowy, że nie jesteśmy dla siebie żadną konkurencją. Mamy tworzyć zespół. Bałem się trochę, że to czcze gadanie, ale szybko przekonałem się jak jest naprawdę. Ten zespół po prostu żyje osiągnięciami innych i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Dominik Piechowski: Ja na szczęście nie miałem obaw. Są tu osoby, które zawsze mi pomogą i podzielą się swoim doświadczeniem. Bałem się może trochę tego, jak poradzę sobie w sprzedaży. W relacjach z innymi ludźmi, we współpracy z klientami. Nikt przecież nie lubi sprzedawców. Każdemu kojarzą się z tym, że ciągle czegoś chcą i na siłę będą coś wciskać. Rzeczywistość jednak okazała się zgoła odmienna, a relacyjność stała się z czasem jedną z moich najsilniejszych cech.
Adam Augustyniak: Obawiałem się trochę, że stracę szacunek do siebie. Wyobrażałem sobie jak biegam z teczką po mieście i pukam do obcych mi drzwi. Bałem się, że trudno będzie mi osiągnąć jakąkolwiek stabilizację. Miałem bardzo stereotypowy wizerunek pośrednika, ale w tej chwili to słowo klucz. Tutaj nie ma pośredników. Tu są sami doradcy. Nie rozróżniałem umów otwartych od wyłączności. Dla mnie wszyscy byli w jednym worku – worku, w którym znajdują się ludzie biegający z teczkami po mieście. Jest zupełnie inaczej, właściwie nic się nie sprawdziło.
Czy bycie doradcą ds. nieruchomości wnosi do Waszego życia coś jeszcze? Rozwija Wasze charaktery, pasje, umiejętności miękkie? Komu polecilibyście freedom i co cenicie w tej pracy najbardziej?
Dominik Piechowski: Moja pasja ma trochę wspólnego z tą pracą. Gra na basie wymaga dużej precyzji i systematyczności w ćwiczeniu. Tak i tutaj – aby osiągnąć sukces musisz pewne rzeczy powtarzać cyklicznie – dzwonić, pozyskiwać, sprzedawać. To wszystko prowadzi jednak do koncertowej przyszłości. Najbardziej cenię jednak nienormowane godziny pracy i elastyczność, które wymagają tak naprawdę wzorowej wręcz organizacji. Jeżeli miałbym wskazać najważniejszą umiejętność, którą nabyłem we Freedom, byłoby to wzmocnienie systematyczności i umiejętność tworzenia relacji i pracy z ludźmi. Coś, co procentować będzie na całej mojej zawodowej drodze.
Adam Augustyniak: Moje pasje dostają pozytywnym rykoszetem. Niezależność finansowa pozwala rozwijać mi je bez ograniczeń. Z racji tego, że mam mniej czasu na ulubione wyprawy wędkarskie, muszę je lepiej zaplanować, przez co stają się bardziej intensywne i lepiej wykorzystane. Nauczyło mnie to priorytetyzacji zadań. Czasem nie da się zarządzać, bo on dla wszystkich płynie tak samo. Myślę jednak, że dzięki tej pracy, jestem w stanie lepiej wykorzystać te 24 godziny każdego kolejnego dnia i szybciej dążyć do swoich celów.
Łukasz Giebień: Bardzo szybko się zapalam i potrzebuję dużego wsparcia. Paula jest dla mnie najlepszym możliwym menagerem. Stopuje mnie i motywuje jednocześnie. Potrafi zgasić słomiany zapał i rozpalić prawdziwy ogień. To jeden z tych momentów, w których naprawdę się rozwijam, przede wszystkim interpersonalnie. Moje oczy otwierają się na to, że można jednak dużo więcej. Polecam to wyzwanie wszystkim, którzy tak jak ja, pragną od pracy czegoś więcej niż etatu.
Oczekujesz dobrej atmosfery w pracy?
Wysokich zarobków i pozapłacowych benefitów?
Sprawdź więcej szczegółów TUTAJ.