Ogródek na balkonie czy mała szklarnia na działce wracają do łask. Po latach jedzenia szybko, tłusto i niezdrowo zaczynamy doceniać to, co naturalne. I nie chodzi tutaj tylko o kupowanie ziół w doniczkach i ustawianie ich na parapecie w kuchni. Czy możemy już mówić, że zamiast fastfood nastała moda na ecofood?
Żywność ekologiczna to żywność wyprodukowana bez składników zmodyfikowanych genetycznie, bez zastosowania sztucznych nawozów, pestycydów, użycia sztucznych konserwantów, barwników i słodzików. W Unii Europejskiej produkcja żywności ekologicznej jest regulowana rozporządzeniem i poddawana szczegółowej kontroli.
– Trend na ekologiczne jedzenie niewątpliwie jest odczuwalny – mówi Dorota Jesiołowska-Sołoducha, specjalista dietetyk. – W Polsce, w zależności od badań, co dziesiąta osoba sięga po produkty eko, a co trzecia deklaruje, że jest za nie gotowa zapłacić więcej. Myślę, że powoli odczuwamy skutki częstego spożywania żywności mocno przetworzonej. Widać to chociażby wśród najmłodszych. W Polsce gwałtownie rośnie problem otyłości wśród dzieci. Jednak problem z naszym stanem zdrowia jest bardzo złożony i samo żywienie eko nie wystarczy. W tym momencie bardzo bagatelizuje się temat relaksu i redukcji stresu, a to przecież również ważny czynników decydujących o samopoczuciu.
Uprawa roślin bez „wspomagaczy” jest mniej wydajna, przez co droższa. Nie oznacza to jednak, że produkty dobrej jakości muszą być dla nas niedostępne. Nie trzeba wydawać fortuny w ekosklepach. Należy jednak wprowadzić kilka zmian żywieniowych. Po pierwsze postawić na naturę, która będzie na wyciągnięcie ręki. Dosłownie. Na parapecie w doniczce posadzić szczypior, pietruszkę, tymianek czy miętę. Po drugie robić zakupy u lokalnych producentów lub rolników na pobliskim bazarze. Nieumyte warzywa, czy niekształtne owoce są często mniejsze niż te sklepowe, ale są oznaką, że rosły w zgodzie z naturą. Po trzecie wyeliminować z diety wszystko to co przetworzone.
Zmiana nawyków żywieniowych na proekologiczne ma znaczenie także ze względu na marnowanie jedzenie. W Polsce wyrzucamy do kosza blisko 9 mln ton żywności. To nie tylko strata pieniędzy, to również straty klimatyczne. Około 20% produkcji gazów cieplarnianych wiąże się z produkcją, przetwarzaniem, transportem i przechowywaniem żywności. Metan pochodzący z gnijącej żywności jest nawet 20-krotnie groźniejszy niż dwutlenek węgla. Marnowanie żywności to także marnowanie wody. Kilogram wyrzuconej wołowiny to utrata nawet 10 ton wody, jakiej użyto na jej wyprodukowanie.